Beruflich Dokumente
Kultur Dokumente
oczy. Jeszcze raz przemkno mi przez myl, e bardzo ciesz si, e siedz ju
w ciepym aucie.
Silnik zawy, a corsa oczywicie, zamiast do tyu, pojechaa do przodu.
Wdusiam hamulec i zagryzam warg w oczekiwaniu na huk, gdy zderzak
spotka si z metalowym supkiem.
Szlag by to trafi!!! Znowu si pomyliam! Nie ogarniaam skrzyni
biegw... A gubiam si ju zupenie na skrzyowaniach, gdy trzeba
jednoczenie zwolni, zmieni bieg, wcisn kierunkowskaz, skrca
kierownic i patrze, czy nikt nie jedzie prosto na mnie.
Po prostu za duo czynnoci naraz.
Ku mojemu zaskoczeniu nie usyszaam dwiku gniecionego metalu.
Wysiadam z samochodu i pochyliam si przed mask. Metalowy supek by
wygity poziomo w taki sposb, e nie byo moliwoci, eby dotkn mojego
samochodu. Kt zgicia pozwoliby mi spokojnie nad nim przejecha.
Podniosam si zdziwiona. Przysigabym, e jeszcze przed chwil supek
sta prosto tu przed moim autem.
Przesunam doni po zderzaku. adnego wgniecenia czy rysy.
Kopnam czubkiem buta wygity supek. Ani drgn, za to ja poczuam
bolenie duy palec u stopy.
Dziwne...
Wzruszyam ramionami.
Wsiadam do samochodu, w kocu ruszyam do tyu i wyjechaam powoli
na ulic. Zimowe opony buksoway na zanieonym asfalcie. Dzisiaj nie
widziaam ani jednej piaskarki i adnego spychacza. Zima jak zwykle
zaskoczya drogowcw i suby miejskie.
Z nieba zacz sypa jeszcze gstszy nieg. Szykowaa si prawdziwa
zadymka.
Zerknam na kontrolki na tablicy rozdzielczej. Wbudowany termometr
wskazywa, e na dworze byo tylko minus sze stopni.
Spojrzaam znw przed siebie, by stwierdzi, e wanie jaki
przechodzie wskoczy na czerwonym na pasy. Wdusiam hamulec, a
zablokowane koa wpady w polizg.
Nagle kierownica wyrwaa mi si z rk. Szybko skrcia w lewo, a
nastpnie wprawo. Usiowaam j zatrzyma, ale nie miaam tyle siy.
Samochd wymin przechodnia, ktry nie zwracajc na mnie uwagi,
pobieg dalej. Poczuam, jak peda hamulca odpycha moj stop, a peda gazu
sam si wciska. Dziki kolejnemu skrtowi kierownicy corsa o may wos
mina barierki oddzielajce ulic od torw tramwajowych i wjechaa na wolne
miejsce parkingowe.
- Fak, fak, fak, fak - mamrotaam do siebie, ciskajc kurczowo
bezuyteczn ju w tym momencie kierownic.
Jaki mczyzna wyszed zza drzewa, pod ktrym stanam, i ruszy przed
siebie, nawet nie odwracajc si w moj stron. Dobrze, e przynajmniej jego
Rozdzia 2
Kilka dni pniej siedziaam na wyjtkowo nudnych zajciach. Na
uczelni jechaam tramwajem. W dniu, kiedy wpadam w polizg, obiecaam
sobie, e samochodem zaczn ponownie jedzi dopiero wtedy, gdy nieg
stopnieje. Nie miaam zamiaru wicej ryzykowa.
Udajc, e sucham uwanie, co mwi wykadowca, studiowaam
instrukcj wypeniania PIT-u.
Prowadzca seminarium przerzucia prezentacj na ostatni slajd.
Zobaczylimy na nim ulubiony napis studentw: Koniec. Dzikuj za uwag.
Spojrzaam na zegarek. Kolejny wykad zaczyna si za p godziny. Nie
chciao mi si i. Nie powinnam zbyt wiele straci. Piotru wrci ze swoich
zaj kilka godzin wczeniej. Postanowiam pojecha do niego.
- Wiki, idziesz na wykad? - zapytaa Zuza, moja najlepsza przyjacika.
- Nie, jad do Piotrka - odparam.
- Boe, jeste w niego zapatrzona jak w jakie bstwo -skomentowaa,
przewracajc oczami.
Nie zaprzeczyam i nie obraziam si. Taka bya prawda, Zuza tylko
stwierdzia fakt. Fakt, z ktrym ju dawno si pogodziam.
Pomimo niegu i pluchy szam z umiechem na ustach. Miaam dzisiaj na
nosie bardzo rowe, cukierkowe okulary.
I nie chciaam ich zdejmowa. Mio jest dziwna. Ma w sobie co z
narkotycznego uzalenienia.
Zerknam na zegarek. O tej godzinie nie powinno by jeszcze
wsplokatora Piotrka. Bdziemy sami. Doskonale!
Jak nigdy, komunikacja miejska stana na wysokoci zadania i gdy tylko
doszam na przystanek, nadjecha mj autobus. Zadowolona rozsiadam si na
wolnym siedzeniu i oparam stopy na grzejniku. W starym ikarusie szyby
klekotay przy kadym zakrcie, a zawieszenie skrzypiao, gdy koa wpaday w
koleiny.
Wysiadam na przystanku przy ulicy Targowej, na wysokoci bazaru
Ryckiego. Kiedy byo to jedyne takie miejsce w Warszawie. Za komuny
mona byo tu dosta niemal wszystko. A teraz? Kilkanacie szkaradnych bud z
sukniami lubnymi i butami. To zdecydowanie nie byy najlepsze czasy dla
bazaru Ryckiego.
Spojrzaam na zegarek. Bya szesnasta sze.
Schowaam si w bramie, szukajc ochrony przed niegiem. Mokre wosy
przyklejay si do policzkw. Obok mnie, w czarnym paszczu, niedbale
rozpitym pod szyj, sta przystojny chopak. Szeroki kaptur opada pasko na
jego plecy. Patki niegu osiaday mu na wosach i dugich czarnych rzsach.
Rozdzia 3
Wysiadam z autobusu na przystanku pod domem Piotrka. Cay czas
ciskaam w doni jabko. mieszny by ten chopak z przystanku. A jabuszko
wygldao jak najzwyklejsza polska papierwka. Gdzie mogo urosn?
Zerknam na zegarek. Piotru spodziewa si mnie dopiero za dwie
godziny. Zrobi mu niespodziank!
Zadowolona z siebie zaczam wbiega po schodach. Obdrapana klatka
przypominaa setki podobnych na warszawskiej Pradze. Nie wyrniaa si
niczym szczeglnym. Takie same szare schody, nieczytelne graffiti, stuczona
szyba.
Nagle naprzeciwko pojawia si Monika. Wanie schodzia z gry. Na
mj widok zatrzymaa si raptownie. O mao nie zsuna si ze schodka. W
ostatniej chwili, balansujc caym ciaem, utrzymaa rwnowag.
- Monika? - zdziwiam si.
- Och, cze Wiki - umiechna si szeroko i szybko zacza trajkota
dziwnie wysokim tonem. - Co tam u ciebie? U mnie dobrze. Ja ju uciekam.
Przyszam do Maka. Do zobaczenia.
Wymina mnie i zbiega po schodach.
Nie powiedziaa nic o najnowszym tuszu do rzs. Nie zachwycaa si
swoimi butami na wysokim obcasie. Nie krytykowaa protekcjonalnym tonem
mojej zmechaconej czapki. Zupenie jak nie ona.
Dziwne...
Maciek i Monika? Zmarszczyam brwi. W yciu... ona by si nim za
szybko znudzia. By zbyt porzdny.
Postanowiam nie zawraca sobie tym duej gowy. Nie mnie osdza.
Wyjam z torebki pk kluczy. Jaki czas temu si nimi z Piotrusiem
wymienilimy.
Chciaabym z nim zamieszka, ale wiedziaam, e Marek prdzej dostaby
zawau ze zoci, ni mi na to pozwoli.
Umiechnam si w duchu, obracajc w doni dugi klucz do mieszkania
Piotrusia. Byo mi dobrze ze wiadomoci, e nie jestem sama, e jest kto, kto
na mnie czeka, tskni. Kogo mog prosi o pomoc, kto mnie rozumie bez sw.
Przekrciam klucz w zamku i weszam do rodka.
- To ja, Wiki! - krzyknam, rzucajc torb na podog. Nikt mi nie
odpowiedzia. Usyszaam tylko szum prysznica dobiegajcy z azienki.
Mieszkanie chopcw wygldao... no c... jakby mieszkali w nim sami
chopcy. Sterta brudnych butw walaa si przy drzwiach wejciowych. Drzwi
do kuchni zawalonej niezmytymi naczyniami nie domykay si z powodu
spuchnitej, po ostatnim wylaniu si wody z pralki, podogi, a w pokojach
panowa typowy studencki chaos.
- Maciek? - zastukaam w drzwi, ale odpowiedziaa mi cisza. Dziwne...
Czuam, jakby kto otworzy mi czaszk i zacz w niej grzeba. Fala blu
rozlaa si po caym ciele. Krzyknam.
Obrazy, obrazy, obrazy.
Zobaczyam siebie w parku. Morderc z noem. Poczuam bl, gdy mnie
dga. W nastpnej chwili tamt scen zastpiy kolejne wizje.
Targ o moj dusz. Diabe Azazel mwicy mi, e umaram i trafi do
Pieka.
Urzd w Niszej Arkadii, gdzie otrzymuj posad diablicy na kolejne
szedziesit sze lat i moc piekieln po zjedzeniu jabka.
Moi przyjaciele. Neurotyczna mier, diablica Kleopatra, kot Behemot,
diabe Beleth...
Beleth, Beleth. Jego twarz, sowa, zachowanie... podanie.
Moje pierwsze targi o dusze miertelnikw. Spalone Pola Mokotowskie.
Obsesja na punkcie mierci.
Uporczywe powroty na Ziemi, by by z Piotrkiem. Uuda ycia.
Noc, gdy dowiedziaam si, e zostaam zabita z powodu politycznych
rozgrywek w Piekle. Bal u Szatana. Wizienie.
Sd. Wizja skazania za bdy i niemono spotkania Piotrka, ktry
dopiero co powiedzia, e mnie kocha.
Rewolucja majca zrzuci Lucyfera z tronu piekielnego. Pojedynki z
wrogimi diabami. Piotrek w objciach Moniki. Mj bl.
Wysadzony w powietrze Ksiyc. Kawaki satelity lecce w stron Ziemi.
Wizja zagady caej populacji.
Sd.
Interwencja Nieba.
Cofnicie czasu, w wyniku czego powrciam do ycia, ale zapomniaam
wszystko, co si wydarzyo. Moja druga szansa, by tym razem nie doprowadzi
planety do upadku.
Bl znikn w chwili, gdy wszystko sobie przypomniaam.
Wyprostowaam si i odgiam palce. Zacisnam je kurczowo na nou do
owocw. Oddychaam ciko, zupenie jak po dugim, mczcym biegu.
Piotrek spojrza na mnie szeroko otwartymi oczami. Zrozumiaam, e on
take wszystko sobie przypomnia. Nasze przesze - niedosze ycie.
Beleth.
On chcia, ebym sobie przypomniaa. Zrobi to specjalnie. Mimowolnie
za nim zatskniam. Za jego penymi aru oczami, niskim, aksamitnym gosem,
sowami penymi niebezpiecznych, niemoralnych obietnic.
Nie. Co ja robi?! Poczuam zo. Pewnie znowu chcia mnie do czego
wykorzysta. Po co inaczej zwrciby mi pami?
Byam narzdziem w rkach diabw. Potrzebowali mnie tylko do
politycznej wojny. Miaam zamt w gowie.
- Skd wzia to jabko? - zapyta Piotrek.
Rozdzia 4
- Zgubia szalik - powtrzy.
Nade mn sta oczywicie przystojny Beleth. W opalonej doni ciska
mj czerwony szalik. Umiecha si wesoo, zadowolony z siebie. Wyglda jak
szczeniak, ktry przynis patyk po poleceniu aport. Tylko e Beleth nie
usysza adnego polecenia. On nigdy nie sysza adnych polece i zawsze robi
to, o co si go nie prosio.
- licznie wygldasz - owiadczy, nie zwracajc uwagi na moje
milczenie. - Tskniem za tob.
Wstaam, wyrwaam mu szalik z rki i bez sowa ruszyam do swojego
mieszkania. Nie chciaam widzie Beletha, nie chciaam z nim rozmawia. By
rdem wszystkich moich kopotw.
Niestety szed za mn.
Nie bawiam si w otwieranie drzwi kluczem. Uyam mocy. Usiowaam
zatrzasn mu je tu przed nosem, ale zatrzyma je doni i stan naprzeciwko
mnie.
- Nie wpucisz mnie? - zdziwi si z zaczepnym umiechem. - Tak dawno
nie bylimy sam na sam... Pomyl, sodkie sam na sam... ze mn!
Ze mn - czy on uwaa, e to argument nie do przebicia?
Spoliczkowaam go.
A jednak to argument do przebicia.
Umiech spez mu z twarzy. Poruszy szczk, a nastpnie pogadzi si
po zaczerwienionym policzku.
- Trzeba przyzna, e nie wysza z wprawy. Lubi od czasu do czasu
mae sadomaso, jednak po gbszym namyle stwierdzam, e chyba wolaem
twoj delikatniejsz wersj...
- Dlaczego dae mi to jabko? - zapytaam pustym gosem.
- Wpu mnie - poprosi, powaniejc.
Obok niego przesza stara ssiadka, czujnie nadstawiajc ucha.
Zrozumiaam, e to nie byo miejsce na rozmowy o Piekle i mierci. Jeszcze
wziaby mnie za satanistk, a wtedy koniec z imprezami w mieszkaniu do
pna. Gdyby tylko usyszaa goniejsz muzyk, pewnie zaczaby
wydzwania po stra miejsk.
Wpuciam diaba do mieszkania, chocia wcale nie miaam na to ochoty.
Pstrykn palcami. Jego paszcz znikn w jednej chwili. Nic si nie
zmieni. Wyglda tak, jak go zapamitaam. Idealny, perfekcyjny, przystojny
kusiciel. Diabe, ktry sprowadzi mnie do Pieka, ktry usiowa mnie uwie, a
na koniec... owiadczy, e mnie kocha.
- Naprawd za tob tskniem - wyzna, bacznie mi si przygldajc.
Za jego przykadem zdjam paszcz. Powiesiam na wieszaku przy
drzwiach i strzepnam z wosw py z rozwalonych cian w mieszkaniu
Rozdzia 5
Nie wiedziaam, jak przyj t informacj. Zacz si szaleczo mia z
jego gupoty? A moe powinnam rozpaczliwie paka w przewiadczeniu, e
niedugo spotka mnie co zego?
O tym, e diabe Azazel by szalony, wiedziaam ju od dawna. Jego
niewykonalne plany zdobycia wadzy nad wiatem nie byy mi obce. Niemniej
nie zdawaam sobie sprawy z tego, e a w takim stopniu uleg psychozie.
Jeszcze chwila, a postanowi zosta Bogiem.
- Czy eby sta si Archanioem, nie trzeba przypadkiem by anioem...? prychnam.
Beleth wzruszy ramionami.
- Kady z nas jest anioem - stwierdzi. - I ja, i Azazel. Nawet Lucyfer. Po
prostu jestemy zdegradowani do innej rzeczywistoci. Zostalimy stworzeni
jako anioy, oddech Boga. Tego nie da si zmieni. Podobnie jest u was na
Ziemi. To, e kto trafi do wizienia, gdzie odsiaduje kar za swoje ze uczynki,
nie sprawia, e przesta by czowiekiem.
Teraz ja wzruszyam ramionami. Nie interesoway mnie jego filozoficzne
wynurzenia i malownicze porwnania.
- To do czego Azazel potrzebuje mnie tym razem? - westchnam. Nie
miaam ochoty gra ju w te gierki. Chciaam wiedzie, co si dzieje.
Poprzednio zostaam zamordowana i obdarzona moc tylko po to, eby
pomc mu obali Lucyfera piastujcego stanowisko Szatana. Co miaam zrobi
teraz? Zrzuci z tronu Gabriela?
Po plecach przebieg mi dreszcz niepokoju. Posaam Belethowi sposzone
spojrzenie. Moe rzeczywicie o to mu chodzio?
- Azazel na drodze sdowej usiuje teraz udowodni, e caa ta sprawa z
rewolucj Lucyfera to nieporozumienie - wyjani mi Beleth. - Chce im
wytumaczy, e potpiony i strcony z Niebios powinien by tylko Lucek, bo
my bylimy niewiadomi konsekwencji i caej sytuacji.
Oniemiaam. Azazel naprawd zamierza wrci do Arkadii...
- I co na to Archanio Gabriel? - zapytaam.
W Niebie wadz sprawowali archanioowie. Gabriela miaam ju okazj
pozna podczas zamieszania, w ktrym z Belethem o mao nie doprowadzilimy
do zagady ludzkoci.
Ale podkrelam, e zrobilimy to niechccy i przypadkowo. Kto by
podejrzewa, e Ksiyc pod wpywem bomby atomowej moe rozpa si na
kawaki i zacz wchodzi w atmosfer Ziemi, groc globaln katastrof,
majc unicestwi ycie na caej planecie?
No ja tego nie podejrzewaam...
A jeli chodzi o Gabriela, to szczerze wtpiam, e bdzie zadowolony z
widoku diabw w Niebie.
- Powiem ci, e jestem naprawd pod wraeniem zdolnoci Azazela Beleth umiechn si do siebie. - Zdoa udowodni Gabrielowi, e to cae
potpienie ju dawno ulego przedawnieniu i e nie ma wiadkw na to, e ja i
Azazel kiedykolwiek bralimy udzia w rewolucji Lucyfera.
- I co teraz? - zdziwiam si. - Ju jestecie anioami?
- Nie... - przetar zmczonym gestem oczy. - Teraz wadze blokuj nam
wejcie do Niebios. Cay czas szukaj rnych kruczkw, ktre Azazel
skutecznie obchodzi. Jednak ostatnio postawiono warunek, ktrego speni nie
moemy...
Jego gos robi si coraz cichszy. Siedzia zamylony, wpatrujc si w
przestrze. On ju nie znajdowa si na Ziemi. On szed podniebnym szlakiem
wrd innych aniow. Wrd swoich wspomnie.
Tskni za yciem anioa. Ju dawno temu to zauwayam. Beleth zawsze
udawa chojraka. Twierdzi, e woli by w Piekle, pi alkohol i korzysta ze
wszystkich moliwych sposobw autodestrukcji. Wielokrotnie mnie o tym
zapewnia. Nigdy mu nie uwierzyam.
Pod t mask bawidamka kry si skrzywdzony przez los facet.
Albo tylko na takiego pozowa, bo uwaa, e w ten sposb zdobdzie
moje serce i przychylno.
- Jaki warunek? - zapytaam, wracajc do rozmowy.
- Powiedzieli, e, o ironio, nie wpuszcz nas do Nieba bez skrzyde, ktre
wasnorcznie nam obcili przed tysicami lat...
Przypomniaam sobie dugie przypalone blizny na jego opatkach i
okolicznoci, w jakich je zobaczyam.
Zapytaam wtedy Beletha, jak to jest lata. Powiedzia, e nie da si tego z
niczym porwna, e jest niepowtarzalne, nie do opisania. Po chwili
zastanowienia doda, e uwaa tak do momentu, w ktrym mnie pozna. Potem
ju wiedzia, e latanie jest jak pierwsza mio, zakochanie.
- Azazel chce, eby stworzya nam skrzyda - powiedzia, patrzc mi
prosto w oczy.
W jego zotych tczwkach zobaczyam prob. On chcia lata. Chcia
mc znowu by anioem.
Poczuam si bezsilna. Jak mogabym przywrci im skrzyda?
- Masz ogromn moc po zjedzeniu jabka - Beleth wzi mnie za rk. - W
ten sposb poczya si sia piekielna z moc Iskry Boej, ktr posiadasz.
Potrafisz leczy rany zadane gorejcym mieczem, tak e nie zostaj po nich
adne lady. To niewyobraalne. Nikt nie ma takiej mocy. Nawet Szatan.
Pewnie nawet Gabriel i reszta archaniow nie s do tego zdolni.
Miaam za swoje. Wystarczyo raz si popisa. Raz! Tylko jeden raz! I
teraz znowu bd miaa kopoty, bo zachciao mi si usun mu blizn z
policzka. Dobre serce si we mnie odezwao, a oni od razu wymylili sobie, e
teraz stworz im skrzyda, skoro jestem taka wszechmogca.
Rozdzia 6
Los Diablos - stolica Niszej Arkadii. Kulturalny orodek caego Pieka,
skupiajcy najsynniejszych artystw i wykonawcw. To jedyne takie miejsce w
caych zawiatach. Nigdzie indziej nie spotkasz na ulicy Cezara, Marilyn
Monroe czy Michaela Jacksona (i to w tym samym momencie!). Zaoone
przeszo osiem tysicy lat temu miao nawet swj ziemski odpowiednik - Los
Angeles.
W samym centrum tej niesamowitej metropolii znajduje si rezydencja
Lucyfera, piastujcego stanowisko Szatana - wadcy Podziemi. Wzorowana na
paacu w Wersalu, tak naprawd jest istnym majstersztykiem architektw,
ktrzy trafili do Pieka. Z pozoru pastelowa i wesoa, na kadym balkonie i
gzymsie ukrywa powykrcane pyski gargulcw. Podobno raz na tysic lat, na
wielkim przyjciu milenijnym, z ich gardzieli wypywa najdroszy ziemski
szampan.
Te formuk, a take wiele innych, miaam wyuczon na pami, tak, bym
obudzona w nocy moga wypowiedzie j bez zajknicia.
W mojej pracy diablicy, ktra polegaa na przekonywaniu zmarych, e
pragn trafi do Pieka jako miejsca wiecznego odpoczynku, podana bya
wiedza encyklopedyczna. Przewodnik po Los Diablos wykuam na pami.
Teraz stanam obok Beletha naprzeciwko gadkiej ciany. Miaam okazj
znowu tam trafi. Tym razem ju nie jako obywatelka Niszej Arkadii (potoczne
pojcie potpiona byo wielce niepolityczne) ani jako diablica, ale jako
czowiek.
ywy czowiek z diabelsk moc.
Lucek ucieszy si na mj widok...
- Nie mam klucza - powiedziaam do Beletha. Odwrci si zaskoczony.
- Jak to nie masz? Przecie zostawiem ci go po cofniciu w czasie.
To Beleth na rozkaz Archanioa Gabriela (jak si okazuje to Niebo tak
naprawd rzdzi w Piekle) cofn mnie w czasie do momentu poprzedzajcego
morderstwo. Dziki temu zmieni bieg historii, przez co nigdy nie zginam. I
nie dopuciam do zagady ludzkoci...
Pomylaam o maym srebrnym kluczu, grawerowanym w re. O
oliwkowej skrze, na ktrej widziaam go po raz ostatni. Na piersi Piotrka...
- Tak - odpowiedziaam diabu. - Ale teraz jest... jakby to powiedzie...
niedostpny.
- Jak to?
- Piotrek go ma, a ja nie mam ochoty si z nim spotyka.
Beleth pokiwa gow ze zrozumieniem. Wyj z kieszeni swj klucz. Ju
mia go wsun w cian, ale go zatrzymaam.
- Mog zrobi sobie kopi? - zapytaam.
Zgodzi si bez oporw. W kocu miaam w tym dowiadczenie.
Jeli na tym wiecie by kto, komu nie naleao ufa pod adnym
pozorem, to wanie tak osob by Azazel. Gdyby mia matk i mg j
sprzeda za skrzyda, to pewnie by to zrobi...
Dziwio mnie, e spotyka si z Kleopatr. Tych dwoje w ogle do siebie
nie pasowao. Co prawda, Kleo miaa na sumieniu gromadk zamordowanych,
w tym sporo czonkw wasnej rodziny... Och, poza tym, jak mogabym
zapomnie. Azazel uparcie twierdzi, e czyy go z krlow Egiptu dzikie
dze.
- Musimy si spotka i obgada to, co zaszo midzy tob a Piotrem powiedziaa Kleopatra. - Jak chcesz, moemy go wykastrowa!
- Przemyl to - odparam wymijajco.
- Czy Beleth wszystko ci ju wytumaczy? - wtrci si niecierpliwie
Azazel.
- Wiktoria musi to przemyle - Beleth opiekuczym gestem obj mnie
za ramiona. - Na razie chciaaby odpocz. Wybaczcie.
Wszyscy zaczli odchodzi. mier pomachaa do mnie wesoo rkawem
habitu i wyczarowaa czarn dziur, ktr poruszaa si po wymiarach.
- W domu kto na ciebie czeka - zawoaa jeszcze Kleopatra.
Chwil pniej oboje z Azazelem znikli w zrobionym przez niego
przejciu.
Beleth poprowadzi mnie do domu. Otworzyam drzwi. Nic w rodku si
nie zmienio. Na cianach wisiay rodzinne fotografie, ktre kiedy zrobiam.
Ksiki, w tym Regulamin Pieka tom szsty, leay tam, gdzie je zostawiam
przed opuszczeniem Niszej Arkadii. Nawet kubek z zaschnit ju herbat sta
niedbale porzucony na blacie niskiego stolika.
Usiadam na szezlongu. Obok mnie, na mikkich poduszkach,
haftowanych w orientalne wzory, rozpar si Beleth.
Niespodziewanie na moje kolana wskoczy czekoladowy ksztat. Zacz
gono mrucze.
- Behemot! - ucieszyam si i zaczam tarmosi go za uszami. - Ale
urose.
Z maego czekoladowego kociaka z jednym rudym uchem zamieni si w
ogromnego kocura o dugich pazurach. Nie by chudy, ale te nie gruby. Miaam
wraenie, e skada si z samych mini.
- To pogromca okolicznych ptakw - powiedzia Beleth. Rzeczywicie.
Nie syszaam piewu ptakw w ogrodzie. Czyli opieka Kleopatry nad kotem
polegaa gwnie na wypuszczaniu go na dwr?
- Mj may myliwy - wtuliam twarz w jego mikkie futro. - Tskniam
za tob.
Zamrucza jeszcze goniej. Cae jego ciepe ciako zadrao od tego
gbokiego dwiku.
Beleth przysun si bliej i opar rami na szezlongu za moimi plecami.
- To co teraz robimy? - zapyta, wpatrujc si w moje usta.
Rozdzia 7
Leaam w burgundowej satynowej pocieli. Nie miaam ani siy, ani
ochoty, by wsta. Szczerze mwic, nawet nie widziaam sensu we wstawaniu
nie tylko dzisiaj, ale te kiedykolwiek.
Obok mnie leniwie przeciga si Behemot. Widziaam, jak niby
mimochodem zerka na mnie zotymi oczami. May bandyta mia ochot
zanurzy pazury w poduszce, ale hamowa si, dopki na niego patrzyam.
Wycignam do. Stworzyam sobie w niej kubek z gorc czekolad.
- Wiesz co, kocie? - mruknam. - Wolaam by zwyk miertelniczk,
ktra do koca nie wierzya w ycie pozagrobowe. Przynajmniej zmusiabym
si do wstania z ka... a tak, to nawet nie musz...
Przez chwil podziwiaam w jednym z kilkunastu luster siano, ktre
miaam zamiast wosw. To Beleth urzdza mj dom. Uwaa widocznie, e to
wietny pomys, eby caa sypialnia bya w lustrach. Pewnie mia nadziej na
jakie dzikie orgie.
Kot, jak to tylko koty potrafi, kompletnie mnie ignorowa.
- Mam ochot obejrze jaki film. Najlepiej taki, w ktrym wszyscy
umieraj - kontynuowaam przemow.
Na jedynej cianie niezajtej przez lustrzane tafle pojawiy si ogromne,
ostentacyjnie zote wrota rzebione w hieroglify. Bez trudu mogam pozna, do
kogo naleay.
Oczywicie bez pukania do pokoju wpada Kleopatra. Pprzezroczysta
suknia zakoczona dugim trenem z pirami zamiota podog. Piknie
plisowany materia ukada si w wachlarz na jej biodrach. Zota korona z kobr
krlewsk na czole zabysa w socu, gdy Kleo jednym ruchem rki odsonia
zasony. Grubo obwiedzione czarn kresk oczy spojrzay na mnie z
potpieniem.
- Co ty robisz? - zapytaa.
- Rozmawiam ze swoim kotem. wietnie nam si gada - odparam i
spostrzegam, e Behemot gdzie znikn.
Kleopatra posaa mi kolejne spojrzenie ze swojej caej gamy
dezaprobujcych min i usiada na moim ku.
- Musisz si wzi w gar - powiedziaa. - A teraz mw, jak to byo, e
si rozstalicie. Ze wszystkimi szczegami.
Co miaam do stracenia? Opowiedziaam, jak prawie ich nakryam i jak
po zjedzeniu jabka dotaro do mnie, e on by moe mnie zdradzi, a on wcale
temu nie zaprzeczy. Smutne...
- Czyli czekaj, to ty go zostawia? - upewnia si.
- No...
- I bardzo dobrze - umiechna si zadowolona.
- Sucham? - a si podniosam na okciu.
Rozdzia 8
Belfegor razem w demonami prowadzi mnie labiryntem biaych
korytarzy przez podziemia rezydencji Szatana. Mijalimy dziesitki biaych,
bezosobowych drzwi oznaczonych szstkami i czwrkami - dwiema ulubionymi
cyframi wszystkich mieszkacw Niszej Arkadii.
Ich zamiowanie do szstek graniczyo wrcz z obsesj. Bardzo wyranie
byo to wida zwaszcza przy pokojach, ktrych numer zajmowa dwa rzdy
cyfr.
W kocu doszlimy do drzwi 6666. Byo to wejcie do sekretariatu
Szatana.
- Moecie odej. Dam sobie rad z zatrzyman - Belfegor spawi
demony.
Te wzruszyy ramionami i szybko znikny w niekoczcych si
korytarzach. Nie miay nic przeciwko wczeniejszej przerwie.
- Zatrzyman? - zapytaam. - Nie wiedziaam, e zostaam zatrzymana.
- Teoretycznie nie zostaa... Dostaa tylko zaproszenie od Lucyfera na
herbat - diabe otworzy przede mn drzwi. - Jednak gdyby nie zgodzia si go
odwiedzi... to kaza nam ci zatrzyma i zacign si.
Mio.
- Szykuje si urocza pogawdka - mruknam.
- Nie martw si, na pewno wszystko bdzie dobrze. Gdyby co si dziao,
gdyby Szatan... - zawiesi gos i spojrza z napiciem na drzwi windy
prowadzcej do jego gabinetu. - Zawoaj mnie. Pomog ci.
Nie rozumiaam, co Belfegor robi w Piekle. Nie przypomina
buczucznego diaba, ktry stanby za Lucyferem podczas rewolucji. Nie by
typem wojownika. Mia, co byo do nietypowe w tych zawiatach, dobre
serce.
- Jak trafie do Niszej Arkadii? - zapytaam. - Nie pasujesz tu.
- Nie pasuj?
- Jeste zbyt miy - wyjaniam. Umiechn si smutno.
- Czasami, Wiktorio, nawet anioy popeniaj bdy.
Kiwnam gow w odpowiedzi.
- Poza tym z mioci robi si niekiedy dziwne rzeczy - westchn. - Id
ju. Lepiej, eby na ciebie nie czeka.
Zostawiam Belfegora za jego biurkiem zarzuconym dokumentami i
skierowaam si do windy. Weszam do klaustrofobicznie ciasnej metalowej
kabiny.
- Pitro... - krzykn za mn diabe.
- Szste! - przerwaam mu. - Wiem.
Zachichota tylko. Ju raz wamywaam si do gabinetu Szatana. Poza
tym nie byo to specjalnie trudne do zgadnicia.
Rozdzia 9
Mroczny, zadymiony klub hucza od skocznej etnicznej muzyki. Bbny
wprawiay w drenie stojce na stoliku szklanki, oprnione z drinkw.
Byam w Piekle ju drugi dzie. Jeszcze nie stworzyam diabom
skrzyde. Na razie prbowaam swoich si na mniejszych rzeczach. Tworzyam
martwe przedmioty. Baam si, e co mi si nie uda, kiedy od razu sprbuj
przywrci im dawno odcite czci ciaa.
Poza tym spdzaam czas, podziwiajc z leaka pikne widoki z mojego
tarasu. Odciam si na te dwa dni od wszystkich. Kleopatra chciaa si ze mn
koniecznie spotka, ale ustaliymy, e pogadamy jutro. Musiaam przede
wszystkim odpocz.
Teraz siedzielimy w nalecym do krewnego Kleopatry, Ramzesa II,
klubie Pod Gow Anubisa. Jedynego rudowosego faraona w historii. Biedak
mia przez to spore kompleksy.
W jego knajpce wszystko byo egipskie. Poczwszy od wystroju, a na
menu skoczywszy. To by naprawd bardzo adny klub. Nie widziaam takiego
na Ziemi, w Warszawie.
ciany pokryway stare bloki granitu, wygldajce tak, jakby przez
tysiclecia uderza w nie ostry piasek pustyni. Na licznych kolumnach
znajdoway si barwne hieroglify. Moe w wietle dnia wydawayby si
tandetne, mienic si tyloma kolorami, jednak niknc w mroku rozcigajcym
si pod sufitem, wyglday naprawd efektownie.
Okrge drewniane stoliki, take bogato zdobione, byy otoczone
krzesami i kanapami wzorowanymi na antycznych meblach.
Dosownie wkadym kcie staa jaka palma, juka albo inna rolina z
duymi zielonymi limi. Byo te kilka kolorowych orchidei.
Nie mniej barwni byli gocie klubu. W wikszoci skadali si na nich
dawno zmarli Egipcjanie. Nieraz spotkaam ju tutaj Tutenchamona czy
Nefretete. Wszyscy przewanie mieli na sobie stroje ze swoich epok, rnice
si od siebie tylko iloci szlachetnych kamieni i pir. Ubrana w ma czarn
wybijaam si z otaczajcego mnie towarzystwa. Nawet Azazel, najwyraniej za
namow Kleopatry, zaoy czerwon koszul.
Z zainteresowaniem rozejrzaam si po sali. Mj wzrok przycign
krtko ostrzyony blondyn o niesamowicie jasnych oczach. Tak jak ja nie
pasowa do tego lokalu, ubrany wycznie w czer. Zaskoczona zauwayam, e
mia na stopach sanday. Jezuski. Takie obuwie nosiy wycznie anioy. Tylko
e ten mczyzna nie mia do tego biaych skarpetek, tak charakterystycznych
dla anielskich zastpw.
Nie patrzy w moj stron. Przeczesywa spojrzeniem inn cz klubu i
sczy leniwie drinka. Pewnie czeka na jak dziewczyn.
- Wybuch emocji, co? - diabe nie wytrzyma i podszed do nas. Zdradzie j, miertelniku. Najwspanialsz kobiet pod socem. Jeste
skoczonym idiot.
- Beleth - westchnam. - Daj mu mwi.
Tak naprawd ubodo mnie to, co powiedzia Piotrek. Wybuch emocji.
To znaczy, e przy mnie nigdy nie dowiadczy czego takiego? Wydawao mi
si, e wrcz przeciwnie, e ostatnie cztery miesice byy niekoczcym si
pasmem aru i podania.
Zerknam na kipicego ze zoci diaba. To jednak on w naszej trjce by
mistrzem podania.
- Powiedz mi tylko, dlaczego to zrobie? - poprosiam. - A tak le ci ze
mn byo?
Powstrzymywaam si, eby nie zacz paka. Nie przy nim. Nie teraz.
Odwaga napdzana przez procenty gdzie wyparowaa.
- Byo mi z tob wspaniale! - wykrzykn Piotrek, patrzc mi prosto w
oczy. - Przecie wiesz. Ty bya dla mnie najwaniejsza.
- Chyba wanie nie byam najwaniejsza, skoro postanowie si zabawi
- stwierdziam gorzkim tonem.
- Naprawd nie wiem, dlaczego to zrobiem. Wszystko jest teraz rozmyte.
Ja musiaem...
Spojrzaam na niego ostro.
Musia?
Zabrzmiao znajomo. Ja kilka miesicy temu te co musiaam. Musiaam
wej noc do parku, by mg mnie zamordowa take uwiedziony diabelskim
czarem gwaciciel. To od tamtej nocy i tego rozkazu, ktrego nawet nie
pamitaam, bo skutecznie usunito go z mojej pamici, moje ycie wywrcio
si do gry nogami. To wtedy poznaam upade anioy.
Odwrciam si szybko do Beletha, eby zobaczy, jak zareagowa na
sowa Piotrka. Mia nieodgadnion min.
- Wiki, co tu jest nie tak - Piotru spojrza na mnie bezradnie. - Nie
wiem, co mam robi, co powiedzie. Wr do mnie. Prosz.
- Wiesz, e nie mog. Zdradzie mnie.
Stojcy obok diabe zacz si niecierpliwi.
- Dobra, do ju tych zawych prb - Beleth wzi mnie za rk. - Ona
nie chce ci widzie. Odejd i zostaw j w spokoju. Teraz nie ty jeste dla niej
najwaniejszy - doda ze zoliwym umiechem.
Piotru poczerwienia, ale posusznie odsun si ode mnie.
- Bd ostrona, Wiki, prosz ci - powiedzia tylko. - Oni znowu co
krc. Bd w pobliu, gdyby mnie tylko potrzebowaa.
Kiwnam gow. Beleth poprowadzi mnie do samochodu. Piotrek sta
przy Gowie Anubisa i patrzy, jak odchodzimy.
Samotny miertelnik w Piekle.
Rozdzia 10
Nastpnego dnia, tak jak obiecaam, wybraam si z wizyt do Kleopatry.
Bya to nasza ostatnia szansa na rozmow. Po poudniu miaam sprbowa
stworzy diabom skrzyda, a potem ruszy razem z nimi do Nieba na mae
zwiedzanie.
Beleth chcia pokaza mi Arkadi, ktra tyle dla niego znaczya.
Rezydencja Kleopatry przypominaa jej stroje. Bya pikna i piekielnie
droga. Stylizowana na egipskie paace z okresu najwikszej wietnoci tego
pastwa, posiadaa liczne udogodnienia takie jak sauna, jacuzzi, siownia,
prywatne zoo.
Dostaam si do niej za pomoc klucza diaba. Gdy pojawiy si przede
mn biae drzwiczki z dziesitkami kolorowych szkieek, westchnam ciko.
Lubiam Kleopatr, ale na dusz met tylko z daleka. Potrafia by bardzo
mczca. Niemniej opiekowaa si moim kotem pod moj nieobecno, za co
byam jej bardzo wdziczna. Najwyraniej nadszed moment spacenia dugu.
Zastukaam sze razy w twarde drewno.
- Ale prosz - odpowiedzia mi sopran Kleopatry.
Nacisnam klamk i weszam do sporego pomieszczenia, ktre spokojnie
mogo by staroytn sal balow. Pokj czy si z ogromnym tarasem,
rozpocierajcym si nad szerok rzek z bkitn wod. Nie zdziwiabym si,
gdyby bya to imitacja Nilu stworzona na zamwienie krlowej.
Biae szyfonowe firany rozcigay si pomidzy kolumnami, oddzielajc
wntrze od tarasu. Na zotej erdzi przy zotym tronie siedzia sok w kapturze
na gwce.
W pierwszej chwili nie zauwayam Kleopatry. Dopiero jej woanie
zaprowadzio mnie na ocieniony taras. Siedziaa tam na pozacanym leaku w
towarzystwie... rudej dziewczyny z klubu Pod Gow Anubisa.
- Cze - mruknam, zerkajc na obc.
- Usid, kochanie - Kleo wskazaa mi miejsce obok siebie. - Napijesz si
czego? Pijemy wanie martini.
- Nie, dzikuj - usiadam.
Dzisiaj musiaam by w dobrej formie. Nie mogam niczego popsu
podczas tworzenia skrzyde diabom. Alkoholowe odurzenie nie byo mi w tym
momencie potrzebne. Jeszcze zamiast skrzyde z pirami zrobiabym im
skrzyda nietoperza.
Chocia Azazelowi byoby z takimi chyba do twarzy.
Ruda towarzyszka Kleo przygldaa mi si penym wyszoci
spojrzeniem. Oceniaa mnie, lustrujc ca moj sylwetk. Najwyraniej to, co
zobaczya, nie spodobao jej si, bo umiechna si pogardliwie.
- A wic ty jeste Wiktoria - powiedziaa, znieksztacajc sowa. Miaa
bardzo silny amerykaski akcent. - Niedosza diablica - dodaa.
- Och nie, Wiki, poczekaj. To nie tak miao wyglda. Musz z tob
porozmawia.
- Nie bd rozmawiaa w jej towarzystwie - podparam si pod boki. Ruda
zamiaa si szyderczo:
- Nie stawaj tak, bo wygldasz grubo.
- egnaj, Syfilis - poegnaam si z ni zoliwie.
- PHYLIS! - wycedzia z furi.
Kleopatra zapaa mnie za rami i pocigna w stron wyjcia z tarasu.
- Moe porozmawiamy gdzie indziej - zaproponowaa szybko. - Poczekaj
tu na mnie, Phylis!
- Ma na ciebie czeka? A jednak to suca - skomentowaam na tyle
gono, eby ruda jeszcze zdoaa mnie usysze.
Krlowa prawie biegiem pocigna mnie przez szereg pokoi i komnat w
swoim paacu, zupenie jakby chciaa oddzieli mnie od Phylis jak najwiksz
liczb cian.
W kocu zatrzymaymy si w nieduym pokoju przeznaczonym do...
kpieli. A w kadym razie tak wywnioskowaam po wannie majcej ze trzy
metry dugoci i tyle samo szerokoci.
- Po co ci taka wanna? - zapytaam.
- eby kpa si w mleku - machna niecierpliwie rk. - A teraz
powiedz mi, co ty najlepszego wyprawiasz?! Jeszcze chwila, a rozptaaby si
midzy wami wojna. Jestem pewna e mj wspaniay paac mocno by na tym
ucierpia.
Potoczyam spojrzeniem po cianach pokrytych kolorowymi hieroglifami
i zotem. Miaa racj. Troch zdobie mogoby odpa.
- Kto to jest Kleo? I dlaczego mnie tu cigna? - zapytaam.
Zrezygnowana usiada na brzegu wanny. Zajam miejsce obok niej.
- To nowa diablica. Projekt nie upad po twoim odejciu. Lucyfer
postanowi sprbowa jeszcze raz. W kocu ja im si udaam, a potrzebna bya
jeszcze jedna kobieta. Nie daj rady ze wszystkimi zleceniami. Ju zupenie nie
mam czasu dla siebie!
Nie zaobserwowaam tego. Kleopatra sporo czasu spdzaa we wasnej
posiadoci, a take na zakupach. Zerknam na wann. Chocia gdybym ja
miaa tak azienk, to te bym z niej nie wychodzia.
- Szatan osobicie nadzorowa wszystkie procedury. Phylis nie miaa w
swojej rodzinie przodka obdarzonego Iskr od nie wiadomo ilu pokole. Jeli
chodzi o te siy, jest cakowicie jaowa.
- Pod wzgldem gustu te - wtrciam.
- Och, daj spokj, jej ubranie wcale nie jest takie ze - powiedziaa
niecierpliwym gosem.
Kleo take nie miaa na sobie duo lepszej sukni. Bya prawie cakiem
przezroczysta, a moja przyjacika nie nosia pod spodem bielizny.
- Czemu mi j przedstawia? - zapytaam.
- Mylaam, e si polubicie...
- Niedoczekanie. To prawdziwa zoza.
- Diablica - sprecyzowaa Kleopatra. - A diablice chyba z definicji nie
powinny by mie i usune.
No tak, to dlatego ja byam tak beznadziejn diablic.
- Ciekawe, jakie ona ma wyniki. Zdoaa w ogle namwi kogo na
Pieko? - chciaam wiedzie.
- Nie przegraa adnego targu, odkd otrzymaa moc.
Prawie musiaam si pozbiera z podogi po usyszeniu tej rewelacji. To
niemoliwe! Ona nie moga by a tak skuteczna! Ta tandetna ruda lala?
Przecie od razu wida, e jest farbowana! Jak taka bezguciasta baba moga
osiga sukcesy?
- Na pewno nie trafili jej si tak trudni klienci jak mnie - zaoponowaam. Gdyby dostaa moherowy beret albo innego staruszka, toby sobie nie poradzia.
Kleopatra nic mi na to nie odpowiedziaa. Za to westchna ciko:
- Zaprosiam ci do mnie, poniewa chciaam, eby j poznaa.
Przepraszam, e wyszo to tak niefortunnie. Phylis, zreszt tak jak ty, nie ma
szlacheckich korzeni. Nie sdziam jednak, e jest a tak plebejk. Nie wiem,
co si dzieje. Lucyfer chyba traci gust - umiechna si do mnie ciepo. - Ty
pomimo brakw w rodowodzie bya wietn diablic.
Podzikowaam jej, zaskoczona tym niespodziewanym komplementem.
- A drugim powodem mojego zaproszenia ci byo to, e ju
postanowiam, co zrobi z Azazelem - owiadczya.
- I co zrobisz? - zapytaam zaciekawiona.
Rzuci go?
Pojmie i bdzie torturowa?
Wykastruje?
- Porozmawiam z nim.
Przyznaj, e byam zawiedziona. Mylaam, e Kleo ma wiksz
wyobrani.
- Dzisiaj zrobisz im skrzyda, prawda? - upewnia si.
- Tak.
- Porozmawiam z nim i zobaczymy, co zdecyduje. Czy zostaje ze mn w
Piekle i ze swoimi nowymi skrzydami, czy idzie do Nieba.
Nie wierzyam w to, co sysz. Kleopatra miaaby podda si bez walki?
To do niej niepodobne.
- Tak po prostu pozwolisz mu odej? - zdziwiam si. - A co bdzie, jeli
wybierze Niebo?
Na twarzy Kleo pojawi si zowieszczy umiech.
- Nie martw si, kochanie. Znajd sposb. Ju ja go przy sobie
zatrzymam. Czy tego chce, czy nie.
Zdecydowanie nie chciaabym mie w niej wroga.
- W takim razie ja uciekam. Pozdrw ode mnie Syfilis.
Rozdzia 11
Kleopatra nie przysza na zabieg. Najwyraniej nie ciekawia jej caa
procedura.
Azazel siedzia, wpatrujc si wyczekujco w drzwi.
Obok niego na wysokim stoku kiwaa si mier. Tylko ona jedna z
naszych znajomych przysza kibicowa.
Niby bya bezcielesna, ale falowanie jej habitu wskazywao, e wesoo
machaa nogami. Bawio j to, co zaraz mielimy zrobi.
Beleth spojrza na mnie wyczekujco.
Znajdowalimy si w mojej kuchni. Wszystko w tym pomieszczeniu byo
biae lub chromowane. Wrcz klinicznie czyste. To chyba dlatego wybraam
wanie kuchni do tak zwanej operacji.
Nie podejrzewaam, eby podczas tworzenia skrzyde kto zacz krwawi
albo wydala jakie inne pyny ustrojowe, zawsze jednak lepiej by ostronym i
przygotowanym.
Kleopatra wci nie przychodzia. W kocu uznaam, e nie ma sensu na
ni czeka.
- Zaczynamy - klasnam w donie.
Diabe Azazel niechtnie zdj czarn koszul.
Mia nienobia skr na piersi. W jednym miejscu szpecia j duga,
przypalona blizna. To w tym miejscu zrani go diabelski gorejcy miecz, gdy
usiowalimy ratowa ludzi z Iskr Bo.
Uratowaam wtedy Azazela, zasklepiajc ran i odtwarzajc tkank. Kto
wie, czy nie zginby, gdybym tego nie zrobia? Mogam zlikwidowa take
blizn.
Troch si baam, czy zdoam zwrci im skrzyda. Nie wiedziaam, czy
posiadam tak sam si. Poprzednio byam penoprawn diablic, a nie tylko
czowiekiem, ktry zjad jabko z Drzewa Poznania Dobra i Za.
- Jestecie gotowi? - zapytaam, sama dodajc sobie tym otuchy. - To
ktry pierwszy na ochotnika?
Azazel i Beleth spojrzeli po sobie. Mj przystojny diabe przeczesa
doni czarnego irokeza. Spojrza mi prosto w oczy.
- Prbuj na mnie - usiad plecami do mnie. Azazel odetchn z ulg i
puci do mnie oko.
- Tylko pamitaj, lubi go. Nie zabij go przypadkiem - zamia si.
A miaam ochot powiedzie do niego avada kedavra i zamacha
palcem jak Harry Potter. Powstrzymaam si, bo i tak nie zrozumiaby aluzji...
Stanam za Belethem. Jego oliwkowa skra plecw bya ciepa i
aksamitna w dotyku. Na obu opatkach znajdoway si poszarpane czarne
blizny.
lady po odcitych przed tysicleciami skrzydach.
Rozdzia 12
Skrzyda wywoay sensacj.
Nastpnego dnia tylko do dwunastej rano zgosio si do mnie
szedziesit sze diabw z prob o zwrcenie skrzyde. Nie wiem dlaczego,
ale przyszed te jeden demon. Moe myla, e zrobi z niego diaba?
Na razie zdoaam si wykrci, twierdzc, e moce mi si skoczyy, ale
sdz, e dugo moja bajeczka nie przetrwa.
Ju widz, jak Lucyfer wydaje jaki specjalny dekret zakazujcy mi
uywania mocy. Wadca Piekie nie mgby si przecie pogodzi z faktem, e
wszyscy jego demoniczni poddani chc mie skrzyda niczym anioy. Tego by
jeszcze brakowao, eby nagle wikszo mieszkacw Niszej Arkadii
stwierdzia, e woli mieszka w Niebie. Szatan by si chyba zapaka i zamkn
w sobie.
Oczywicie wczeniej pewnie skrciby mnie o gow pod pretekstem
wszczynania zamieszek...
Pogaskaam lecego na moich kolanach Behemota po mikkim
kremowo-rudym uchu. Zamiaucza przeraliwie, wpatrujc si we mnie
olbrzymimi oczami.
- Bd za tob tskni - powiedziaam. - Naprawd nie chcesz i ze mn?
Kotek pokrci przeczco ebkiem i znowu miaukn.
Rozumiaam, dlaczego nie chcia ze mn i. Mj demoniczny pieszczoch
niezupenie pasowa do Arkadii.
Postawiam go na chodnej terakotowej pododze w salonie Usiad i
smutno zwiesi ebek. Odprowadzi mnie spojrzeniem do drzwi, za ktrymi
czeka ju na mnie Beleth i Azazel.
- Cay dom jest twj - owiadczyam mu. - Moesz drze wszystkie
poduszki, pociel, firanki. Wszystko jest twoje.
Kotek pochyli gwk, jakby rozwaa moj propozycj.
- Bd ci odwiedza - obiecaam mu. - A ty wpadaj do mnie czasem na
Ziemi. Znasz adres.
O ile wskutek nieoczekiwanych zwrotw akcji i wydarze, z ca
pewnoci zupenie niezalenych od diabw, bd jeszcze moga kiedykolwiek
wrci na Ziemi...
Dzisiaj mielimy wyruszy do Nieba. Miaam ze przeczucia co do tej
wyprawy.
Beleth umiechn si do mnie szeroko, gdy stanam obok niego. Azazel
posa mi tajemnicze spojrzenie.
Poza nami w moim ogrdku, pomimo e si na to nie zgodziam, byo
cakiem sporo osb. Kilkoro diabw znaam. Dodatkowo pojawili si dawno
zmarli miertelnicy, ktrzy znaczyli co w Piekle.
Poegnalna impreza rozkrcia si na moich rabatkach z kwiatami.
Rozdzia 13
Wolnym krokiem szlimy za witym Piotrem uliczk wyoon
rowym marmurem. Dookoa nas wszystko byo czyste i kolorowe.
Dominoway pastele, nie byo raczej zdecydowanych barw. Czerwony zdarza
si rzadko, czarnego nie widziaam prawie wcale. Czyby bya to barwa
zarezerwowana dla za?
Zerknam na idcego obok czarnowosego Azazela. Mia na sobie czarn
koszul i spodnie. Jedynie na szyi niebieskie pirko zawieszone na rzemyku
przypominao, jakiego koloru mia skrzyda. Nie wiem, czemu je ukry. Zrobiby
wiksze wraenie na wejciu, gdyby si nimi chwali.
Czarny Azazel. Tak - czer zdecydowanie bya zarezerwowana dla za.
Na ulicy, ktr szlimy, byo cicho i spokojnie. Zmarli obywatele
przechadzali si, nigdzie si nie spieszc. Ubrani byli w stroje z rnych epok,
tak samo jak w Piekle, tutaj jednak ubrania byy bardziej stonowane,
spokojniejsze. Nikt nie gorszy gbokim dekoltem czy krtk spdnic. Fakt,
zobaczyam kilkoro ludzi ubranych w skry, ale one te nie psuy efektu caoci.
Wolno min nas zabytkowy bentley. Z jego rury wydechowej
wydostaway si mydlane baki byszczce w socu. Auto wygldao, jakby
byo rekwizytem z filmu wyprodukowanego w latach pidziesitych. Za
kierownic siedzia starszy mczyzna.
Chwil pniej min nas jedziec na koniu.
Wszystko byo takie spokojne. W Piekle take nikt si nie spieszy. W
kocu wszyscy mieli wieczno na zaatwienie swoich spraw.
Prosto na nas jechaa dwjka dzieciakw na rowerach. Usunlimy im si
z drogi, a oni minli nas ze miechem, wprowadzajc troch wesoego
rozgardiaszu do tego stonowanego krajobrazu.
Beleth szed obok mnie umiechnity od ucha do ucha. Zupenie nie
przypomina tego dawnego diaba, ktrego poznaam w Niszej Arkadii. Nie
szydzi z mieszkacw Nieba, nie krytykowa ich ubiorw i zachowa. Nie
trajkota, w czym to niby Pieko jest lepsze. Cieszy si jak dziecko, e mia
okazj znowu si tu znale i i ulicami tego piknego, odrobin baniowego
miasta.
Tu przed nami wyrosa dua, kilkupitrowa budowla z setkami
kwadratowych okienek z biaymi okiennicami. Nie miaa na szczycie kopuy,
tylko spadzisty dach z powyginanymi srebrnymi rynnami, przypominajcy
pagod.
- Oto Administracja - owiadczy nam wity Piotr, zatrzymujc si przy
wejciu.
Mwic to, opar si na kiju golfowym niczym na lasce. Umiechn si,
spogldajc na budynek. Chyba lubi tu przychodzi.
Nie rozumiaam tego. Jak mona lubi chodzenie po urzdach?
- Uwierzya mu?
Przez chwil milczaam.
- Tak, chyba mu uwierzyam.
Putto przyglda mi si uwanie.
- Skoro mu wierzysz, to jest spore prawdopodobiestwo, e mwi prawd.
Masz czyste serce, lalka, a to uatwia ci dostrzeganie tej cechy u innych. Zreszt
jak sama wspomniaa, a take jak syszaem z plotek krcych po Niebie,
diaby pilnie ci potrzeboway do stworzenia skrzyde. To znaczy, e nie
chciayby, by stan im na drodze pewien miertelnik.
Nie miaam ochoty o tym myle. Nie chciaam rozmawia o Piotrze.
- Moja kolej. Skd masz ten tatua? - zmieniam temat.
- Aaa - przydusi niedopaek pit. - Podobaa mi si kiedy taka jedna.
Ale bya troch niedostpna. Wiesz... no... lubia nosi obcasy.
Pokiwaam wspczujco gow.
- To powiedz mi, lalka - przysun si do mnie. - Czyli jeste teraz wolna?
- Nie - odparam szybko. - Borys, bardzo mi pochlebiasz, ale ja cay czas
rozpaczam po Piotrku. Jeszcze nie wiem, co zrobi ze swoim yciem.
Teraz on pokiwa gow. Usiad na schodku i zacz macha wesoo
nogami. Bardzo szybko wrci mu dobry nastrj.
- A jak to jest? Wy, istoty anielskie, moecie tak ze zwykymi kobietami?
- zapytaam. - Bo w Piekle diaby mi powiedziay, e dawno temu Bg zakaza
zwizkw cielesnych midzy anioami, czyli te automatycznie diabami, a
kobietami. To podobno dlatego zrobiam si taka popularna, gdy staam si
diablic.
- Hm... no nie wolno - westchn ciko. - Z normalnymi miertelnikami
niestety nie wolno. To czyni nas wszystkich do samotnymi. Wydaje mi si, e
zakaz nawet obejmowa ciebie, gdy bya jeszcze diablic, ale nie jestem
pewien.
- To znaczy, e ja nie mogam by w zwizku z czowiekiem? - wolaam
si upewni.
- Tak.
No prosz, prosz... W takim razie, nie wiedzc o tym, mogam
spowodowa prawdziw katastrof. Nikt mnie nie uprzedzi, e mi nie wolno.
Beleth skutecznie nabra wody w usta, gdy wybywaam gdzie z Piotrusiem po
swojej mierci. Udawa zego, ale na pewno zdawa sobie spraw z
konsekwencji, ktre bymy ponieli.
Cae szczcie, e wtedy do niczego nie doszo! Moglibymy wpdzi si
w nie lada kopoty!
Nagle zrozumiaam motywy przystojnego diaba. Gdybym wtedy zasza
za daleko z Piotrusiem, na pewno zostaabym ukarana. A jak wygldaaby ta
kara? Znajc Lucyfera, pewnie z kilka tysicleci odsiadki w Piekle. W tym
czasie Beleth zadbaby o to, eby mj ukochany trafi do Nieba, gdzie jako
diablica przez wieczno nie miaabym wstpu. A to podstpny diabe!
Rozdzia 14
Wracalimy t sam tras, ale ja wci dostrzegaam nowe, ciekawe
szczegy, dziki czemu si nie nudziam.
Nagle min nas biay sportowy samochd. Tak jak wszystkie pojazdy w
Niebie nie emitowa spalin, tylko baki mydlane. Wydawao mi si to do
kiczowate, ale nie miaam prawa dyskutowa na ten temat. W kocu nawet nie
byam mieszkank Arkadii.
Auto wymino kilka innych samochodw, doroek, jedcw i pieszych.
Za kierownic dostrzegam brzowowosego mczyzn w dziwnym nakryciu
gowy. Na czole mia przepask nabijan srebrnymi kolcami.
- Czy to by...? - zapytaam.
- Tak, to najnowszy model maserati birdcage 77th! - wykrzykn putto i
zagapi si na do kosmicznie wygldajcy pojazd.
By bardzo paski. Ca grn powierzchni zajmowaa szyba. Wydawao
si wrcz, e pojazd promienia. Na dodatek ten mczyzna w rodku!
- Na Ziemi swojego czasu powsta maserati birdcage 75th, ktry nie zosta
wprowadzony do uytku. My mamy ju 77th. Czy on nie jest cudowny? To
najszybszy i najdoskonalszy samochd w caym Niebie. Widziaa t lini
wygicia podwozia?
- Cakiem adny. Ale kto...?
- A wanie - znowu mi przerwa. - Z tym samochodem wie si pewna
historia. Ostatnio mielimy w Niebie nieze zamieszanie, bo pewnemu
papieowi bardzo nie spodoba si ten samochd. Gdy trafi do nas po swojej
mierci, obiecano mu, e to on bdzie mia najszybsze auto w caej Arkadii. No i
przez pewien czas mia. Ale wiesz... synowi Szefa nikt nie odmwi, dlatego
pomimo protestw papieskich to maserati birdcage 77th jest najszybszym
samochodem na wiecie i w zawiatach.
O nic wicej ju nie pytaam. Szlimy w milczeniu ulicami Edenii.
- No piknie - mrukn ponuro Borys, gdy ju dochodzilimy na miejsce.
Zerknam na niego zdezorientowana. Podyam za jego spojrzeniem.
Patrzy z kwan min na przystojnego anioa w niedbaej pozie opartego o
barierk przy Administracji.
Gdyby nie to, e posiada skrzyda, miaabym pewne wtpliwoci, czy aby
na pewno by anioem. Mia bowiem kruczoczarne pira. Wydaway si
pochania wiato soneczne.
Mczyzna by tak jak inne istoty niebiaskie ubrany cakowicie na biao.
Mia na sobie lnian koszul, ozdobion delikatnym czarnym haftem na
konierzu przy szyi oraz na rkawach, i take pcienne spodnie. Jego stopy
obute byy w sanday jezuski. Jednak w przeciwiestwie do innych aniow nie
nosi do nich skarpetek. Dosta u mnie za to plus.
Lecz to nie jego strj zwrci moj uwag, ale nietypowa uroda. Mia
krtkie blond wosy. Tak jasne, e wydaway si wrcz biae. Jego tczwki
miay wyblaky niebieskoszary kolor. Prawie nie byo ich wida, przez co
wydawao si, e posiada tylko zwone w szparki renice.
By pikny tak jak wszystkie anioy. Jednak byo to niepokojce pikno
drapienego zwierzcia.
Zrozumiaam, kogo odrobin mi przypomina. Skojarzy mi si z
Azazelem. Mieli ze sob co wsplnego. Mrok w spojrzeniu.
Skd go znaam. Wydawao mi si, e widziaam podobnego mczyzn
w Piekle, ale przecie anioy miay zakaz pojawiania si w Niszej Arkadii.
W kocu pojawi si przebysk. On by Pod Gow Anubisa tego
wieczoru, gdy rozmawiaam z Piotrkiem. Tu przed opuszczeniem przeze mnie
Piekie.
Przyglda mi si uwanie. Poczuam si nieswojo pod ciarem jego
przezroczystego, odrobin przeraajcego spojrzenia.
- Kto to? - zapytaam putta.
- To anio Moroni. Nie lubi go. Straszny jest - zwierzy mi si.
Gdy wchodzilimy po schodach, anio umiechn si do mnie i skin
przyjanie gow.
- Witaj - szybko zastpi mi drog.
Nie mogam go wymin. Usyszaam, jak Borys mamrocze co do siebie
pod nosem, wyranie niezadowolony ze spotkania.
- Wybacz, e ci niepokoj. Nazywam si Moroni. Syszaem, e
przeprowadzasz si do Nieba. Czy to prawda? - uprzejmie zapyta mnie anio.
- Tak - odparam.
Nie wiedziaam, co jeszcze powinnam mu powiedzie. Wyranie na co
czeka. Zoy skrzyda na plecach. Zaczy si zmniejsza, a w kocu zniky.
Teraz nie musia si nimi popisywa. Ju zdyam si dowiedzie, e by
anioem.
- Intrygujesz mnie - stwierdzi. - Twoje zdolnoci, uroda. To naprawd
bardzo interesujce...
No ludzie, czy ja wydzielam jakie magiczne fluidy, ktre sprawiaj, e
notorycznie lec na mnie z wywieszonymi jzykami anioy i diaby? Co to ma
by? Nawet putto chcia pozna sytuacj mojego zwizku.
- Wiktorio! Tu jeste! - zza mojego nowego wielbiciela wychyn Azazel.
Tu za nim poda Beleth z zaniepokojon min. - Moroni! A co ty tu robisz?!
Nie powiniene nka jakich niewinnych duszyczek i wmawia im swoich
kamstw?
Czarnoskrzydy anio odwrci si powoli w stron diaba. Uprzejmy
umiech spez z jego twarzy.
- Azazel. Widz, e nic si nie zmienie. Ten sam obudnik i pieniacz co
kiedy - odparowa zniesmaczonym tonem. - Naprawd jeste na tyle naiwny, e
wierzysz, e uda ci si wrci do Niebios? Nikt ci tu nie chce, przyjacielu.
Rozdzia 15
Patrzyam na swoje odbicie w lustrze umieszczonym na suficie nad
ogromnym oem w mojej nowej niebiaskiej sypialni. Przystojny diabe mia
chyba jak obsesj na punkcie luster. Nie mogam zrozumie, czemu Beleth je
tam umieci. Chcia, eby jego gocie tu po przebudzeniu mogli zobaczy, jak
le wygldaj?
Ja teraz le wygldaam. Zmierzwione od wiatru wosy sterczay we
wszystkie strony. Dobrze, e miaam piekielne moce. Wystarczyo tylko
pstrykn palcami, a uoyy si na poduszkach w mikkie fale.
Przed chwil wrciam do rezydencji Beletha. Wczeniej, po naszym
strasznym locie, kiedy to umoczyam na szczcie tylko stopy w oceanie
niebiaskim, na chwil skoczyam na Ziemi. Nie byo mnie tam przez dwa dni.
Musiaam sprawdzi, czy brat si o mnie nie martwi i czy na uczelni byo
wszystko dobrze.
Jedynie moja najlepsza przyjacika Zuza zdenerwowaa si na mnie. Nie
daam jej znaku ycia, a obiecaam przecie, e pjd z ni na imprez do
Tomka, naszego kolegi z uczelni.
Pierwotnie miaam i tam take z Piotrkiem.
To dziki niemu nikt si nie przestraszy, e zniknam na dwa dni bez
sowa. Wyjani znajomym, e pojechaam w odwiedziny do krewnych, a
mojemu bratu powiedzia, e pojechalimy do jego rodzicw.
Byam mu wdziczna za pomoc na Ziemi. Oszczdzi mi wielu kopotw i
zmartwie.
Wrciam mylami do Zuzy. Bd musiaa pj na t imprez. Nie
miaam na to ochoty, ale musiaam si zmusi. Inaczej przestaaby si do mnie
odzywa. Zreszt i tak moe si obrazi, gdy dopiero na imprezie dowie si, e
zerwalimy.
Zawsze mwiymy sobie o wszystkim, a tu nagle takie dugie milczenie z
mojej strony. Przecie nie mogam jej miesza w moje anielsko-diabelskie
sprawy. Jeszcze staoby jej si co zego.
Nie spotkaam podczas swojej krtkiej wizyty na Ziemi Piotrka. Baam
si naszego spotkania. Baam si, e tak po prostu mu przebacz.
Gdy tak rozmylaam, wpatrujc si w swoje odbicie, kto zastuka do
moich drzwi. Oczywicie wiedziaam, kto to by. Po przybyciu do rezydencji
poprosiam go, eby da mi chwil dla siebie. Wymigaam si te od kolacji,
twierdzc, e nie jestem godna.
Najwyraniej uzna, e to koniec mojej samotnoci...
- Czego chcesz, Beleth? - zapytaam.
Wsun gow do pokoju.
- Chciabym z tob porozmawia. Mog?
- Tak. - Gdybym powiedziaa nie i tak by nie posucha.
Rozdzia 16
- Jeste gotowa? - zapyta Beleth, gdy nastpnego ranka zeszam do
przestronnego salonu na parterze posiadoci. By urzdzony tak jak pozostae
pomieszczenia. Peen by dobrego smaku, przepychu i bogactwa, niczym
ozdobna szkatuka z biuteri.
Dzisiaj miaam odwiedzi rodzicw. Spotka ich po tylu latach. Z jednej
strony nie mogam si tego doczeka, przeraliwie za nimi tskniam. Jednak z
drugiej... a co bdzie, jeli zawiod ich oczekiwania? Moe nie takiej crki
chcieli?
Dobrze ich pamitaam, pomimo e miaam tylko dziesi lat, gdy zginli
w wypadku samochodowym. Gupia mier. Pijany kierowca przysn za
kierownic i wjecha prosto w ich samochd na jednej z drg dojazdowych do
Warszawy.
Miaam ogromne szczcie, e mj brat by starszy o ponad dziesi lat.
Dziki swojej zaradnoci uzyska opiek nade mn Gdyby by modszy,
obydwoje trafilibymy do domu dziecka i moliwe, e by nas rozdzielono
Specjalnie dla mnie rzuci studia. Przenis si na zaoczne by mc
pracowa w dzie. Rodzin zakada dopiero teraz czyli dobrze po trzydziestce.
Wiele mu zawdziczaam, powici dla mnie naprawd duo.
Nie mogam si doczeka, gdy opowiem rodzicom o tym jaki jest
wspaniay.
Czy ja ich w ogle poznam? Miaam wyrane wspomnienia wzmocnione
wielokrotnie ogldanymi zdjciami, jednak mogli si zmieni. W Niebie na
pewno byli fryzjerzy, wizayci, stylici. Moe si odmodzili? Albo chocia
lekko zmienili swj wygld?
Bdc w zawiatach, nie trzeba byo wyglda tak jak w chwili swojej
mierci. Mona byo si cofn do poprzedniego wygldu, sprzed wielu lat, lub
wybiec w przyszo. W ten sposb dzieci nie musiay znajdowa si przez
wieczno zamknite w maym ciele, a starcy w zgarbionym, zniszczonym przez
czas i choroby.
Strasznie za nimi tskniam. Wizyta diabw w moim yciu przyniosa mi
wiele przykroci, ale te kilka korzyci. Jedn z nich byo to, e zobacz
ponownie rodzicw.
- Wiki? Skarbie, co ci jest? - do rzeczywistoci przywoa mnie gos
Beletha.
Spojrzaam na niego.
- Nie, nie. Wszystko dobrze. Mylaam o rodzicach.
- Pjd z tob ich pozna - wyszczerzy do mnie zby.
To nie by zbyt dobry pomys. Moi rodzice byli znacznie bardziej religijni
ode mnie. Wraz z ich mierci odeszam od Kocioa. Jednak teraz zamierzaam
do niego wrci.
- Osobicie masz go pilnowa, eby nie zrobi czego gupiego. Jasne? zastrzegam, usiujc zachowa resztki godnoci.
- Nie mog od razu zgodzi si na twoje warunki - podszed do mnie tak
blisko, e musiaam si cofn, jeli nie chciaam go dotyka. - Musisz
zaoferowa mi co w zamian. Moje zainteresowanie Azazelem troch kosztuje.
- Targuj si z kim innym - warknam. - Albo idziesz pilnowa Azazela,
albo nie idziesz w ogle.
Beleth zrobi skrzywdzon min.
- Zmienia si, Wiktorio... Kiedy nie zaprotestowaaby tak atwo.
Kiedy zdoabym wcign ci w t sodk gr obietnic.
- Sodk tylko dla ciebie.
- Ranisz mnie - zapa si za pier. - Przecie wiesz, co do ciebie czuj.
- Wiem, co powiedziae mi, e czujesz. Nie mam pewnoci, czy czujesz
naprawd.
Na jego twarzy znowu pojawi si umiech.
- Z radoci ci to udowodni.
- Na razie nie skorzystam.
- Stwardniaa, Wiki. Podoba mi si to. Chcesz by domin? Marz ci si
skrzane pasy, bicze, kajdanki?
- Zboczeniec! - wykrzyknam.
W odpowiedzi zamia si serdecznie i posa mi ciepe spojrzenie. Znowu
mnie podpuszcza.
W kocu zdoalimy wyj z jego rezydencji. Pod ni ju czekao
lamborghini diablo. Jednak nie byo krwistoczerwone, ale nienobiae. Wida
w Niebie nie chcia si wyrnia.
Gdy jechalimy, uwanie przygldaam si Arkadii przez okno. Moj
uwag zwrciy parki. Co chwil mijalimy takie same. Wyglday klasycznie,
tak jak ziemskie miejsca odpoczynku wrd przyrody.
Miay jednak jeden element wsplny, ktrego na Ziemi ani razu nie
widziaam. W kadym z nich stao na wskich nkach po kilkanacie bogato
zdobionych mis o rednicy okoo metra. Jedne byy nisze, inne wysze,
wszystkie mniej wicej wysokoci stou. Przy wielu z nich pochylali si ludzie,
zagldajc z zaaferowaniem do rodka. Obok zawsze bya fontanna i kilka
glinianych dzbankw stojcych w jej pobliu.
Ciekawe co to byo?
Po do dugim czasie Beleth w kocu zatrzyma samochd przed
niepozornym bkitnym domkiem ze srebrnym dachem.
- To tu - oznajmi. - Na pewno nie chcesz, ebym z tob poszed?
Pokrciam przeczco gow.
Otworzyam nisk furtk i weszam na teren posesji. Do drzwi prowadzia
wska cieka wybrukowana duymi owalnymi kamieniami wygldajcymi jak
otoczaki.
Beleth nie odjeda. Najwyraniej czeka, a wejd do rodka.
- Zamierzam wrci na Ziemi i ju tam zosta - powiedziaam. Zaatwi tylko jeszcze jedn spraw w Niebie i wracam.
- Jedn spraw? - tata usiowa pocign mnie za jzyk.
- Tak, a potem uwolni si od diabw i nigdy wicej nie dam si
wcign w ich gierki - owiadczyam.
- Dobrze - mama odrobin si uspokoia.
Chtnie poznaabym tego stranika. Musz mu podzikowa, e nie
pokazywa rodzicom wszystkich scen z mojego ycia prywatnego...
- A ten stranik... - usiowaam zmieni temat. - Kim on jest?
- Ty nie zmieniaj tematu - powiedzia tata, doskonale wyczuwajc mj
podstp. - Masz przesta spotyka si z diabami, syszysz? To nie jest dla ciebie
odpowiednie towarzystwo. Lepiej by byo, gdyby spotykaa si z anioami.
- Beleth i Azazel niedugo stan si anioami. Ju im stworzyam skrzyda.
Bo wiecie, mam moc Iskry...
- Wiem, kochanie - mama umiechna si do mnie ciepo. - Ja te j
mam. Po mnie j odziedziczya.
Postanowiam nie mwi im, e ja w przeciwiestwie do niej posiadam
take moce piekielne. Jeli jeszcze tego nie wiedz. Tacie mogoby si to nie
spodoba.
- Nie wierz, e archanioowie pozwol im sta si anioami. Gabriel na
pewno si temu sprzeciwi - skwitowa tata.
Zapada cisza. Odkryam, e wcale tak do koca nie znaam moich
rodzicw. Zmarli, gdy byam zbyt maa. Mimo to lepo ich kochaam.
Kochaam ich za te dziesi lat bliskoci, ktre mi dali.
Czsto zastanawiaam si, czy byabym inna, gdyby to oni mnie
wychowali, a nie starszy brat.
- Kochanie, chciaa co wiedzie o oknach i o straniku. Prawda? zagadna mama po obiedzie, gdy siedzielimy na werandzie, popijajc mroon
herbat.
- Tak!
- Moe przejdziemy si na pole okien, co skarbie? - zwrcia si teraz
pena entuzjazmu do taty. - To bdzie wreszcie rodzinny spacer!
Ten w odpowiedzi tylko kiwn gow.
Szybko zebralimy si do wyjcia. Byo ju pne popoudnie. Niedugo
zapadnie rowy zmierzch.
Idc do drzwi, zatrzymaam si raptownie. Na kominku, wrd wanych
bibelotw, ramek ze zdjciami i muszelek z podry leao co, co nie pasowao
do caoci.
- Skd to macie? - zapytaam, biorc do rki dugie czarne piro.
- Znalelimy wczoraj w ogrodzie - mama umiechna si wesoo. - To
piro anielskie! Bardzo rzadko mona takie znale. Oni raczej nie gubi ich
przypadkiem. Przyniesie nam duo szczcia. Jaki anio najwyraniej nad nami
potajemnie czuwa.
Rozdzia 17
Razem z rodzicami szlimy wsk uliczk wykadan marmurowymi
pytami. Mijali nas umiechnici ludzie i pozdrawiali wesoo. Wszyscy byli
spokojni i zrwnowaeni. Zerkali na mnie ciekawie. Czyby wiedzieli, kim
jestem? Pewnie tak.
Sprawa diabw bya bezprecedensowa. A zdziwio mnie e Archanio
Gabriel, czy kto inny u wadzy, jeszcze nas std nie wyrzuci. A w kadym
razie, e nie wyrzuci mnie. To zdecydowanie nie byo moje miejsce.
Kolejna para nadchodzca z naprzeciwka przywitaa si z nami. Rodzice
odpowiedzieli machinalnie. Przyznam szczerze, e nie byam przyzwyczajona
do czego takiego. Na Ziemi przechodnie tak si nie zachowywali. W Piekle,
ktre byo lustrzanym odbiciem tego podobno smutnego padou byo podobnie.
Nikt nie zwraca na ciebie uwagi. Pena anonimowo.
W Niebie czuam si zbyt odsonita. Zupenie jakby kady si mn
interesowa. Nie mona znikn w tumie. Niepokojce.
Weszlimy do jednego z wielu parkw, ktre widziaam po drodze. Byo
w nim sporo ludzi. Przewanie gromadzili si wok dziwnych mis na nkach,
ale take siedzieli na awkach czy po prostu spacerowali.
Rodzice podprowadzili mnie do jednej z mis. Zajrzaam do niej. Bya
pusta. - I co teraz? - zapytaam.
- Teraz nalejemy do niej wody - owiadczya mama.
Tata ruszy w stron marmurowej fontanny przedstawiajcej kilkoro
maych putt z konewkami. Wzi gliniany dzban, Ktrych byo wiele w jej
pobliu, i zaczerpn, na oko, zwyczajnej wody. Po chwili przelewa j do
kamiennej misy.
Oczekiwaam jakich byskw, fajerwerkw, nagej ciszy, ale srodze si
zawiodam. Woda w misie wygldaa identycznie jak ta w dzbanie czy
fontannie. Na jej powierzchni odbijay si nasze twarze.
- A teraz na co czekamy?
- Na stranika - wyjania mama.
Podniosam gow znad tafli wody. Statecznym krokiem zmierza w nasz
stron jaki staruszek ubrany w tog. Przypomina mi pod tym wzgldem
witego Piotra. Moe te by witym?
Gdy podszed bliej, zauwayam, e mia na doniach lateksowe
rkawiczki.
- Witajcie, moi drodzy - powita rodzicw. - Chcecie zobaczy to co
zwykle?
Pokiwali gowami.
Staruszek zerkn na mnie i przeczesa doni brod. Bya krtsza i mniej
zmierzwiona od tej, ktr mia wity Piotr, jednak mimo to bya imponujca.
Jasnoniebieska szata wydymaa si na jego do solidnym brzuchu.
mormoni bior lub na wieczno, a nie tak jak inni chrzecijanie, pki mier
ich nie rozczy.
- Czemu tak ci to bawi? - zapytaam podejrzliwie.
- Bo to troch uprzykrza ycie moim wyznawcom. Dlatego tak mnie to
bawi - wzruszy ramionami.
Zamiaam si krtko.
- Dlaczego si miejesz? - zapyta.
- Bardzo przypominasz mi w tej chwili Azazela - wyznaam. - Tak samo
jak on nie lubisz ludzi.
Moja uwaga zdenerwowaa anioa. Poczerwienia na twarzy, jego
miniaturowe renice zwziy si jeszcze bardziej.
- Nie porwnuj mnie z tym achudr - wycedzi. - Jestem
nieporwnywalnie wikszy i wspanialszy od niego. Moe i mamy podobny
stosunek do miertelnikw, ale ja lepiej potrafi ich wykorzysta. Poza tym nie
robi sobie wszdzie wrogw tak jak Azazel. A ju jego przystpienie do
Lucyfera uwaam za kardynalny bd. Przecie to byo oczywiste, e nic na tym
nie zyska.
Miaam ju do tej rozmowy, do jego towarzystwa. Znuyo mnie to.
Chciaam wreszcie si dowiedzie, czego ode mnie chcia.
- O czym chciae ze mn rozmawia? Bo jeli tylko miae zamiar
chwali mi si swoimi osigniciami, to chciaabym ju pj - owiadczyam. Nie potrzebuj wykadu na temat dziejw Stanw Zjednoczonych.
- Jeste twarda, Wiktorio - zauway. - Nietypowa miertelniczka. Tutaj
wszyscy ludzie korz si przed anioami. S niczym pezajce u anielskich stp
robaki. Zwierzta.
Cokolwiek by twierdzi, pogldy mia naprawd icie Azazelowe. Myli
si jednak. Wcale nie by od niego mdrzejszy czy lepszy. Jedyne, co ich
rnio, to miejsce staego pobytu.
Na dodatek przejawia t sam denerwujc cech, ktr mia kady
czarny charakter w hollywoodzkich filmach. Zamiast przej do rzeczy i
zastrzeli gwnego bohatera, musia mwi tak dugo o swoich planach, a kto
go zdy obezwadni. On po prostu nie potrafi si streszcza.
- Ale ty masz problem z przejciem do sedna. Ja rozumiem, e masz
miliard lat na karku i po prostu musisz si komu wygada, ale czemu na lito
bosk wybrae mnie? - nie wytrzymaam. - Czemu wszyscy nie dacie mi
spokoju? Chc by zwyk miertelniczk!
- Przykro mi, Wiktorio, ale nie moesz. Posiadasz zbyt potne moce.
Potniejsze nawet ode mnie - jego oczy zabysy zazdronie. - Powiem ci, jak
traktuj ci mieszkacy Niebios, a pewnie take i Piekie. Dziki machlojkom
twoich diabw otrzymaa siy, ktre nie powinny by dane osobie z Iskr
Bo. Przez to staa si kim lepszym od aniow, diabw, witych. To nie
jest prawidowe, Wiktorio. Zrozum, e gdyby chciaa, mogaby obala rzdy.
Niewane, czy ziemskie, czy niebiaskie. Ty moesz wiele, o ile nie wszystko.
Rozdzia 18
Przyznaj, zaskoczy mnie tym, cho nie tak bardzo, jak chyba tego
oczekiwa. Wiedziaam, e bdzie czego ode mnie chcia. Jak sam mi dobitnie
wyjani, miaam moce, ktre mog by niezwykle przydatne.
To tak, jakby wszyscy uywali ukw, a ja jedna strzelby.
Moja pomoc bya nieodzowna do wielkich, brudnych spraw, ktrymi
namitnie zajmoway si ostatnio nadprzyrodzone istoty w moim towarzystwie.
Wiktoria Biankowska - supermenka do wynajcia. Dzwo, gdy chcesz obali
rzd lub doprowadzi do zniszczenia ludzkoci!
- Chyba nie chc ci pomc - stwierdziam. - Chc mie ju wity spokj.
Chc wrci na Ziemi i y swoim yciem.
- Och nie, moja droga. Nie moesz teraz znikn ze sceny. Nie wiem, co
planuje Azazel, ale on na pewno nie pozwoli ci odej.
- Teraz ju nie jestem mu potrzebna - wzruszyam ramionami.
- To po co zabra ci do Nieba? - zapyta niewinnie.
O dobro serca nie naley go podejrzewa, to fakt.
- W sumie nie wiem - mruknam. - Na wycieczk. Przecie nie
podejrzewa chyba, e zastrasz Gabriela, eby dali mu stanowisko archanioa,
no nie?
Moroni umiechn si do siebie.
- A wic Azazel chce zosta archanioem? - podrapa si w zamyleniu po
brodzie. - Czyli to jest jego plan? No prosz, prosz. A to miernota.
Oczywicie nie ugryzam si w odpowiednim momencie w jzyk. To po
to Moroni chcia si ze mn spotka. Mia nadziej, e zdoa si ode mnie
dowiedzie, co planuj moi towarzysze. A ja oczywicie wszystko podaam mu
na piknie przystrojonym talerzu.
- Ale nie wiesz tego ode mnie, jasne? - warknam. - Bo inaczej...!
- Bo inaczej co? Zamienisz mnie w mrwk i zadepczesz? - wykpi mnie.
- Nie jeste zabjczyni. Wiem, e nadal masz wyrzuty sumienia z powodu
tamtych i aujesz tego, co si stao. Wtpi, eby miaa to kiedykolwiek
powtrzy. Cho przyznaj, e by to bardzo imponujcy wyczyn.
Kipiaam ze zoci, ale mia racj. Nie odwa si ponownie zabi. Zbyt
wiele mnie to kosztowao. Nerww, nieprzespanych nocy, ez. W pewnym
sensie zabiam take cz siebie.
Odgarnam wosy z twarzy. W Arkadii byo bardzo przyjemnie. Nie byo
ani za ciepo, ani za zimno. Temperatura okoo dwudziestu czterech stopni.
Jednak mnie zrobio si teraz bardzo gorco. Czuam, jakby moje policzki
gotoway si ze zoci.
- Chciabym, aby pomoga mi w moim maym planie. W zamian obiecam
ci spokj, ktrego tak pragniesz.
Moroni opar si o drzewo w nonszalanckiej pozie.
- Nie ufam ci. Nie wierz, e dasz mi spokj. To si nigdy nie skoczy.
Diaby te miay da mi spokj. A widzisz, jaki jest tego efekt - rozpostaram
ramiona.
- Wszyscy wiedz, e diabom nie naley ufa. Nie odpowiadam za nich i
pobudki nimi kierujce - zmierzy mnie spojrzeniem od stp do gw. - Chocia
dobrze rozumiem Beletha. Byaby z ciebie wspaniaa towarzyszka ycia.
Potna, pikna, pocigajca. Sam zaproponowabym ci wsplne ycie, jednak
wiem, jak brzmiaaby twoja odpowied.
- To dobrze, e wiesz - mruknam.
- A wanie. Jak twj wybranek? Pogodzilicie si ju? - zapyta zoliwie.
Czy tu wszyscy wiedzieli o wszystkim? Istnienie Piotrka i jego zdrada nie
ukryy si nawet przed anioem? Skandal.
- Nie... - mruknam.
- Zamiast by na Ziemi z ukochanym, ty przebywasz w Niebie z diabami
- zamia si ze mnie. - Moja droga, podziwiam twoj inteligencj, ale s chwile,
e nawet ja zaczynam w ni wtpi. Nie naley ufa diabom. Zapamitaj to raz
na zawsze Dobrze ci radz.
Postanowiam nie cign tej niewygodnej dla mnie rozmowy.
- Czyli co w sumie ode mnie chcesz? Nie chcesz zrobi ze mnie swojej
dziewczyny, to co w kocu?
- Nie chc, by bya moj partnerk, bo nie moesz ni zosta. Boskie
prawo zabrania anioom spkowa ze miertelnikami, a ty niestety jeste
miertelniczk.
Ju miaam mu przerwa, jednak on wreszcie powiedzia co nowego,
co, czego jeszcze nie wiedziaam:
- To wszystko co prawda bdzie przeszoci, gdy tylko osign to, co
zamierzam. Wtedy porozmawiamy ponownie.
Po plecach przebieg mi dreszcz niepokoju. Jego gos stwardnia i sta si
o wiele bardziej zowieszczy ni na pocztku rozmowy.
- A teraz potrzebuj twojej pomocy w zdobyciu kilku przedmiotw.
Zapewniam, e nie zajmie ci to duo czasu.
- Jakie przedmioty? - zapytaam nieufnie.
- Klucze - umiechn si chciwie.
Jego wyblake oczy zalniy w socu. Mae jak szpileczki renice zwziy
si jeszcze bardziej. Miaam wraenie e zniky zupenie.
- Po co ci te klucze?
- Och, zamierzam tylko zdoby wadz nad wiatem, obali potg
archaniow, sprawi, by wszyscy zapomnieli o starym Bogu, i pomc Afryce w
stworzeniu wasnego programu kosmicznego.
Westchnam ciko. W zawiatach kady uwaa mnie za idiotk.
- Taaa, jasne. I co jeszcze? Moe zlikwidujesz Pieko, bo jest
niepotrzebne? - zakpiam.
Nie wiem, gdzie chcia si wama za pomoc tych kluczy, ale nie bdzie
mi tu mydli oczu, e niby chce zniszczy Boga.
- Och nie kochana. W adnym razie nie zlikwiduj Pieka. Pozwl, e co
ci zacytuj. Jak mwi dziewite twierdzenie satanizmu: Szatan jest najlepszym
przyjacielem, jakiego kiedykolwiek Koci posiada, poniewa przez te
wszystkie lata dawa mu zajcie!2. Nie mog zniszczy takiej piknej tradycji.
mia si do rozpuku z mojej miny. Dobrze wiedzia, e nie wierz w ani
jedno jego sowo.
Nagle spowania, widzc co albo kogo za moimi plecami. Z dobrego
policjanta zmieni si w zego glin.
- Droga Wiktorio. Zauwa, e jestem teraz miy, ale mog szybko
przesta taki by. Mam do gierek. Przemyl to, co ci zaproponowaem powiedzia szybko.
- Pomyl - mruknam.
Nie ma mowy, w nic mnie nie wcignie ten oszukaczy anio. Po moim
trupie! Anie, zaraz. Nie powinnam tak mwi. Chc doy pnej staroci i
drczy wnuczta przypalonymi ciastkami wasnej roboty.
Chocia z drugiej strony widmo spokojnego ycia, ktre roztacza przede
mn Moroni, byo bardzo kuszce.
- Zostawi ci troch czasu na zastanowienie. Potem spodziewaj si mojej
wizyty. Do zobaczenia - kiwn mi na poegnanie gow i odwrci si na
picie, rozkadajc czarne jak smoa skrzyda.
Powiew wiatru smagn mnie po twarzy, gdy Moroni wzbi si w
powietrze.
- Hej! - podbieg do mnie w tej chwili zasapany Beleth. - STJ!
Jednak Moroni by ju tylko czarn plamk midzy chmurami.
Dopiero teraz zwrciam uwag na to, jak ju si zrobio pno. Zacz
zapada rowopomaraczowy zmrok, wyduajc cienie otaczajcych nas
drzew. Cakiem wypado mi z gowy mae przyjcie na Ziemi, na ktrym
miaam si dzisiaj stawi.
- Czego od ciebie chcia? - zapyta podenerwowany Azazel, bdc
podejrzanie bliski histerii. - Nawet na chwil nie mona zostawi ci samej, bo
zaraz zaczynaj si jakie kopoty. No mwe, czego on od ciebie chcia!
- Po prostu ze mn rozmawia - odburknam.
- O czym?
- O tym, co ja tu robi. O tym, e jestem cakiem potna - wzruszyam
ramionami.
Nie byam pewna, czy powinnam im mwi o planach Moroniego. A jeli
rzeczywicie daby mi wity spokj, gdybym mu pomoga?
By anioem. Moe mogam mu zaufa?
- A nie pyta ci o moje plany? - naciska Azazel.
2
- Nie...
- To ciekawe - zaspi si. - O co mu moe chodzi?
- Po prostu zaintrygowaam go swoj osob.
Azazel przyglda si uwanie, jakby mi nie uwierzy. W kocu jednak
chyba da za wygran, bo jego twarz si rozpogodzia.
- A moe Moroni nic nie planuje? - rzuci pytanie w przestrze. - Moe po
prostu zaniepokoilimy go swoj obecnoci i chce wybada, jakie s nasze
prawdziwe zamiary?
- Moe - mrukn nie do koca przekonany Beleth, zerkajc na mnie
krzywo. - Nie podoba mi si, e zaczepia Wiktori. Musimy jej lepiej pilnowa.
Spojrzaam na niego ostro. Nie zamierzaam wszdzie chodzi w ich
asycie. Chocia przystojnego diaba pewnie bardzo by to ucieszyo.
- To nie wiesz, czego chcia? - Azazel po raz kolejny chcia si upewni.
Po raz kolejny wzruszyam ramionami. A co mi strzykno w karku. Za
czsto ostatnio wykonywaam ten gest. Zwaszcza w momentach, kiedy
oszukiwaam. Nabyte zwyrodnienie barku chyba nie wiadczyo dobrze o
statystyce moich kamstw.
- W Niebie nie ma anielic, prawda? - zapytaam niespodziewanie.
Diaby spojrzay na mnie zaskoczone t nag zmian tematu.
- Nie. Pieko jest znacznie bardziej postpowe od Arkadii i ju dawno
stworzyo tak posad. Niebo jest pod tym wzgldem wybitnie zacofane, przez
co traci corocznie wiele setek, jeli nie tysicy dusz - odpowiedzia Azazel. Ale jak ju zostan Archanioem, to obiecuj, e pomyl nad tym
zagadnieniem. A co, Wiktorio? Zgaszasz swoj kandydatur?
Mie skrzyda. Fajna rzecz. Znacznie przyjemniejsze od rogw i ogona.
- O ile nie bdzie si to wizao ze mierci, to nie ma sprawy westchnam.
- Postaram si - Azazel wyszczerzy do mnie zby. - A teraz co? Idziemy
na przyjcie? Mam ochot si upi!
Patrzyam na niego ze zgroz. Nie miaam ochoty niaczy pijanego
diaba na imprezie studenckiej. Beleth cisn mnie za rk, eby doda mi
otuchy.
- Ja si nim zajm - szepn.
Rozdzia 19
Staam pod drzwiami studenckiego mieszkania Tomka z dopiero co
wyczarowan butelk wina w doni. W drugiej ciskaam torb foliow z
kilkoma opakowaniami chipsw. Bd musiaa stawi czoo Zuzie, Piotrkowi,
caemu wiatu.
Nacinicie dzwonka byo chyba ponad moje siy.
- Wchodzimy w kocu? - zniecierpliwi si Azazel.
A na dodatek miaam za plecami dwa zrzdliwe diaby.
Niechtnie wcisnam dzwonek. Otworzy mi rozemiany Tomek,
wyranie ju pod wpywem biaej, czerwonej lub tej wody ognistej.
Spojrza ciekawie na moich towarzyszy.
- Hej - pocaowaam go w policzek. - To s moi znajomi: Bartek i Arek.
Przepraszam, e wczeniej nie zapytaam czy mog ich przyprowadzi.
Obiecuj, e bior na siebie ca odpowiedzialno za ich zachowanie. Poza tym
mog porczy, e bd grzeczni i nic nie zdemoluj.
Wcisnam koledze do rk alkohol oraz zagryzk i weszam do
mieszkania. Od razu straciam zainteresowanie diabami. Potrzebowaam jak
najprdzej zorientowa si, czy Piotrek ju przyszed, ebym zdya
odseparowa go od Beletha, ale najpierw musiaam znale Zuz i opowiedzie
jej o rozstaniu.
Na moje nieszczcie staa porodku pokoju i rozmawiaa z Piotrem.
Szlag by to trafi...
Byam ciekawa, co tym razem Piotrek mi powie. Wymyli jeszcze inny
powd swojej zdrady? Zamiaam si gorzko w mylach. Pocieszao mnie, e
przynajmniej odkd zjedlimy jabko, nie moglimy by po raz kolejny
zaczarowani ani zmuszeni do zrobienia czego wbrew naszej woli. Teraz
grzeszylimy tylko i wycznie na swj rachunek.
Idc w ich stron, zobaczyam Monik. Podrywaa jakiego nieznanego
mi chopaka. Puszczalska dzira. Zauwayam, e zerkna na mnie z lekkim
umiechem.
Si woli powstrzymaam si, eby nie podej i na dzie dobry nie
roztrzaska jej czaszki o cian.
- Cze - powiedziaam z krzywym umiechem do dwch bliskich mi
osb.
Piotrek spuci wzrok, ja spojrzaam w bok, a Zuza zdziwiona uniosa do
gry brew.
- A co tu si dzieje? - zapytaa podejrzliwie. - Nie rzucacie si na siebie,
nie obciskujecie, nie caujecie? Wsz jakie zamieszanie.
- Rozeszlimy si - powiedzia cicho Piotrek.
Zuza nie wiedziaa, co powiedzie. Staa z szeroko otwartymi ustami i
par razy poruszya nimi jak nita ryba. To musia by dla niej szok. Pierwszy
raz nie dowiedziaa si czego wprost ode mnie. W kocu wzia si w gar i
warkna z pretensj:
- A ty mi nic nie mwisz?!
- To si stao przed chwil - mruknam.
- Zuza, przepraszam ci, ale czy mog porozmawia przez chwil z
Wiktori? Sam na sam? - poprosi Piotrek.
Rzucia mi pytajce spojrzenie, ale nie zareagowaam na nie. Urazio
mnie, e nie zapyta mnie o zdanie, mimo to zdecydowaam si go wysucha.
Zuza westchna, pokrcia gow i zostawia nas samych. O ile mona zosta
samemu w pokoju penym ludzi.
- Moe wyjdziemy na balkon, jeli tam nikogo nie ma? - zaproponowa
mj byy ukochany.
Balkon by do bolesnym miejscem. To od niego wszystko si zaczo.
Ktem oka zauwayam, e Beleth przyglda nam si podejrzliwie.
Wyglda, jakby mia ochot zabi Piotrusia spojrzeniem.
Balkon na szczcie by pusty. Tomek i jego wsplokatorzy pozwalali
pali w mieszkaniu, wic nie byo chtnych do marznicia na dworze.
Zamknlimy za sob drzwi. nieg niedawno si rozpuci. Wiosenna odwil
pojawia si niespodziewanie.
Bez zbdnych, ckliwych zagaje postanowiam od razu przej do rzeczy.
- Chciaam ci zapyta, czy nadal nic nie pamitasz z tamtego zdarzenia oparam si o barierk, patrzc na szare bloki oliborza.
Piotru nie przysun si do mnie. Stan w takiej odlegoci, ebym czua
si komfortowo.
- Tak - odpar z moc. - Nic nie potrafi sobie przypomnie. Ale
czasami... czasami mam sny. To dziwne sny. Widz w nich urywki tamtego
poranka.
Drgnam. Tak samo byo ze mn, gdy zostaam zamordowana. Take
miaam sny. Nikomu o nich nie mwiam, nawet Piotrkowi. Potem o nich
zapomniaam, gdy straciam pami. Mgliste migawki wieczoru, wizje
mordercy, widmo noa wbijajcego si w mj brzuch, fantomowy bl.
Oczywicie mojej traumy nie da si porwna z tym, e jemu si ni, e
si pieprzy z Monik.
Hm, nie mog brzydko mwi i nienawidzi, bo moje szanse na trafienie
do Nieba malej.
Pomimo e zamknlimy za sob drzwi balkonowe, dobieg nas perlisty,
sztuczny miech Moniki. A si wzdrygnam z obrzydzenia. Dobra nienawidzi przestan, kiedy wejd na jaki wyszy stopie duchowy, bo na
razie byam na to najwyraniej za saba...
- A co z tob, Wiki? - chcia mnie dotkn, ale cofn do. - Nie pakujesz
si w adne kopoty? Bo diaby cay czas za tob chodz.
- Wszystko jest dobrze - umiechnam si. - Spotkaam moich rodzicw
w Niebie! Rozmawiaam z nimi. Mogam si do nich przytuli.
- Chod do rodka. Tu jest zimno. Jeszcze mi si, diablico, przezibisz westchn zawiedziony brakiem mojej reakcji.
- Anielico - poprawiam go. - Od jakiego czasu zamierzam by tylko i
wycznie prawa i dobra.
Moje diaby siedziay razem z Zuz na kanapie, sczc alkohol z
wysokich szklanek. Jednak Beleth nie by zajty rozmow. Czujnie obserwowa
kady nasz gest i zmian wyrazu twarzy. I by widocznie niezadowolony z tego,
co podejrza.
- Osobicie uwaam wszelkie wojny religijne za zo. W kocu nasza
wspaniaa religia kae krzewi prawd - Azazel wanie rozwodzi si nad
jakim dziwnym tematem. - Czy jednak mona uzna wojny krzyowe za samo
zo? Ot...
Zuza wpatrywaa si w diaba jak w obrazek, spijajc kade sowo z jego
ust. Pocigna solidny yk ze szklanki, napenionej zapewne wdk z sokiem
winiowym. Znajc moj przyjacik, pewnie w stosunku 1:1.
- Moemy pogada? - zaproponowaam. Zuza niechtnie odesza ze mn
na bok.
Opowiedziaam jej w wielkim skrcie, jak to Monika rozbia nasz
zwizek, bo krcia si koo Piotrka, a on lekko zacz jej ulega. Nie
wspomniaam o zdradzie cielesnej. Powiedziaam tylko, e zerwaam z nim,
skoro nie jest pewien swoich uczu wobec mnie.
- Nie wyglda, jakby nie by pewien swoich uczu - skwitowaa moj
opowie Zuza. - Poza tym widz, e nie jeste mu duna. Szybko znalaza
nowego adoratora, tego Bartka. ledzi zazdronie kady twj ruch, kiedy
wysza z Piotrkiem na balkon. Nie powinna si nimi tak bawi. Zdecyduj si
na jednego. Nie moesz mie dwch.
Nie wierzyam w to, co wanie usyszaam. Zuza prawia mi moray!
Zastanawiaam si, na kim waciwie mi teraz zaley. Czy zaleao mi na
Piotrusiu, mojej szczeniackiej mioci? Teraz na balkonie przypomnia mi, jak to
byo, kiedy bylimy razem.
- Moe tak samo byo z Piotrkiem i Monik? - zapytaa Zuza. - W kocu
wszyscy wiemy, e z niej kawa cholery, jak si na co uprze. A tym razem
najwyraniej upara si na twojego Piotrka. Pewnie uznaa, e to wietna
zwierzyna owna, bo jest w tobie zakochany. J podniecaj takie wyzwania.
Mj poziom zoci znowu podnis si do poziomu, na ktrym najchtniej
powyrywaabym Monice wszystkie wosy z gowy. Jeden po drugim, eby
cierpiaa jak najduej.
No tak, gdybym jej powiedziaa, e si przespa z Monik, to Zuza pewnie
twierdziaby co zupenie innego. Dopki si tego nie dowie, bdzie jego
zagorza zwolenniczk.
- A teraz opowiedz mi o Arku - moja przyjacika zmienia temat. Wydaje si strasznie fajnym facetem. A do tego jest religijny! Idealny kandydat
na chopaka!
Rozdzia 20
Jeszcze dugo rozmawiaymy na imprezie. O Piotrku, Bartku, nowej
mioci Zuzy, czyli Arku. Nie zawiodam si na niej. Zawsze miaa do
specyficzny, przewanie chybiony, gust, jeli chodzio o dobr mczyzn.
By zapobiec kolejnej katastrofie, wyjaniam jej, e Arek jednak nie jest
do wzicia, poniewa jest gejem. Stara si tylko sprawia wraenie hetero, eby
nie zosta wymianym i napitnowanym.
Od razu jej przeszo.
Znowu miaam spdzi noc w rezydencji Beletha. Diabe, wyranie
zdoowany moimi dobrymi stosunkami z Piotrusiem, stara si zrobi wszystko,
byle mnie tylko uwie.
Gdy lekko zawiani wrcilimy do jego posiadoci, Beleth stwierdzi, e
powinnimy zdecydowanie zje jeszcze kolacj. W kocu nie mona ka si o
pustym odku. Inaczej alkohol mgby nam zaszkodzi.
Nie wiem, czemu na to przystaam. Chyba tylko i wycznie z ciekawoci,
co on tym razem wymyli.
Diabe na t okazj wybra du jadalni stylizowan na zamkow
komnat. Duy st, przeznaczony raczej do biesiad ni skromnej kolacji we
dwoje, wyglda przeraliwie pusto. Przykryty burgundowym obrusem
haftowanym w biae re pasowa do ozdobnych kilimw przedstawiajcych
barwnych rycerzy zabijajcych smoki. Dookoa gw smokw byy wyszyte
strugi krwi. Przeurocze.
Z sufitu zwiesza si okazay yrandol z kilkudziesicioma zapalonymi
wiecami, z ktrych skapywa gorcy wosk. To byo romantyczne, ale i strasznie
niepraktyczne. Ju si obrus zniszczy.
Diabe odsun mi krzeso i posadzi u szczytu stou. Sam zaj miejsce po
mojej prawicy. Klasn w donie i na pustym stole pojawia si zastawa i pikne
dania.
- Chyba nie sdzisz, e tyle zjem? - zamiaam si.
Na rodku leao ogromne prosi z jabkiem w pysku. Tak si na nie
zagapiam, e nie usyszaam, co mi odpowiedzia.
- Przepraszam, moesz powtrzy? - skupiam uwag na moim
towarzyszu.
- Powiedziaem, e niewane, ile zjesz, wiem, ile ja zjem. Zamierzam
zje dzisiaj ciebie - umiecha si kuszco.
- No, no! Zy wilku. Nieadnie - zakpiam.
Jak zrobi, eby alkohol wyparowa z mojej gowy i ebym natychmiast
wytrzewiaa? Pomylaam intensywnie o tym, e chc by trzewa. Ku mojemu
zaskoczeniu udao mi si. Odetchnam z ulg. Byam bezpieczna.
Bez sowa poda mi pmisek z wdlinami.
- yczysz sobie? - zapyta z galanteri.
- Praktycznie ju nim jestem. Dziki tobie, moja pikna - szepta. Stworzya mi skrzyda, za co zawsze bd ci wdziczny. Moe odwdzicz ci
si teraz? Jak sdzisz? Mog odda dug, powiedzmy... w naturze.
Musn delikatnie opuszkami moje rami. Gorce palce parzyy moj
skr.
W kocu skoczya si skra niedwiedzia. Miaam do wyboru albo
wsta, albo usi na zimnej posadzce. Oczywicie mogam te przesta
ucieka, ale tego w adnym wypadku nie zamierzaam robi. Ulec Belethowi
oznaczaoby przegra nasz gr.
Zerwaam si na rwne nogi. On take wsta.
- Sdz, e pjd spa. Tak, to bardzo dobry pomys. Za duo wypiam podaam mu kielich i posaam zadowolone z siebie spojrzenie. - Jeeli mam by
jutro wypoczta i gotowa na wycieczk, to powinnam si porzdnie wyspa.
- Chcesz pj do ka? - zapyta, udajc, e gboko si nad tym
zastanawia. - Masz racj. Tu, na niedwiedziej skrze byoby moe
romantycznie, ale na pewno nie tak wygodnie jak na materacu.
- Id sama - zaznaczyam. - Dobranoc.
Zabawa si skoczya. Lubiam z Belethem gra, poniewa by naprawd
wietnym flirciarzem, ale czsto dochodzilimy do miejsca, z ktrego ju mogo
nie by odwrotu, gdyby diabe za bardzo si nakrci. To by wanie taki
moment.
Ruszyam szybkim krokiem przez labirynt korytarzy. eby nie musie
pyta si go o drog, pstryknam palcami, proszc o wskazwki. Na posadzce,
niczym namalowane kred przez dziecko, pojawiy si biae, wietliste strzaki.
- Sprytne - pochwali mnie Beleth, idc oczywicie za mn. - Wiesz, w
tych spodniach masz naprawd zgrabne poladki. A mam ochot ich dotkn.
Odwrciam si do niego zgorszona.
- Oblene. Mylaam, e sta ci na co lepszego. Zrwna ze mn krok,
zapa za rami i przypar do muru.
- Moemy si przekona, czy sta mnie na co lepszego - jego szept
askota mnie w szyj, gdy pochyli si do mojego ucha. Po plecach przebieg mi
rozkoszny dreszcz. Przeklam si w mylach. Czemu moje ciao tak na niego
reagowao?! Nie zgadzam si na to!
- Co powiesz na to, ebym poszed z tob do sypialni - kusi zmysowy,
niski gos. - Pociel na pewno wymarza. Pomog ci j rozgrza...
Byam uwiziona midzy jego silnymi ramionami. Podnis gow, do tej
pory wtulon w moj szyj i spojrza mi prosto w oczy. Jego tczwki
wyglday jak pynne zoto. Przymkn powieki i opar czoo o moje,
rozkoszujc si naszym dotykiem.
- Bardzo mi pochlebiasz, Belecie - odparam schrypnitym gosem. - Ale
chyba ci podzikuj.
- Twoje usta mwi nie, ale twoje ciao tak - delikatnie mnie
pocaowa.
Rozdzia 21
Ulice niebiaskiego miasta, ktrego nazwy nawet nie zdyam jeszcze
pozna, byy pene soca. Promienie odbijay si od metalowych dachw,
marmurw, srebrnych latarni.
Wszystko byo pikne i jak z obrazka, jednak musiaam stworzy sobie
okulary przeciwsoneczne, bo mylaam, e wypali mi oczy. Zmarli mieszkacy
przygldali mi si ciekawie. Ich soce nie razio.
- Jak nazywa si to miasto? - zapytaam idce obok mnie diaby.
Zachowyway si, wedug mnie, dziwnie. Szy rodkiem ulicy, starajc si
zwrci na siebie jak najwiksz uwag przechodniw. Oczywicie miay na
plecach lekko zoone skrzyda.
To chyba miaa by reklama, w przypadku gdyby Gabriel nie mg si
zdecydowa, czy ich przyj, i zarzdzi plebiscyt wrd mieszkacw.
Oczywicie prawdopodobiestwo, e w taki sposb zostanie podjta decyzja,
byo rwne zeru, jednak diaby nadal przeprowadzay swoj akcj promocyjn.
Dzisiaj wybralimy si na dugo obiecywan mi wycieczk po cudach
Arkadii. Nie wizaam z ni wikszych nadziei czy oczekiwa. Gwnie
zaleao mi na tym, eby w ktrym momencie skierowa moich towarzyszy w
stron Jeziora Czasu.
Beleth sign do mijanego wanie krzaku r i zerwa jedn ryczk,
krwistoczerwon, idealnie pasujc barw do mojej bluzki.
- Oto edenia - poda mi z galanteri kwiat.
- Dzikuj - a miaam ochot dygn, gdy przyjmowaam podarunek.
Wplotam r we wosy, wprawiajc go w doskonay nastrj.
Jak na razie przystojny diabe robi wszystko, by mnie w sobie rozkocha,
tak jak obieca. Od rana czstowa mnie drobnymi, uroczymi gestami majcymi
zapewni o jego szczerym, niegasncym zainteresowaniu.
Zero podtekstw erotycznych, propozycji niadania w ku lub spdzenia
paru upojnych chwil na stole w jadalni.
Nie poznawaam go. A nawet, co mnie sam zawstydzao, zaczynao mi
brakowa jego podania.
- Proponuj, ebymy zaczli od Anielskiego Centrum Dowodzenia powiedzia Azazel i zatar donie z uciechy. - To niedaleko. Poza tym dawno
tam nie byem.
Beleth skrzywi si z niesmakiem.
- Wtpi, eby za tob tsknili.
- O czym nie wiem? - zapytaam zainteresowana.
- Na pewno wszystko dokadnie ci opowie, gdy dojdziemy na miejsce odpar przystojny diabe. - Wasna pycha nie pozwoli mu milcze.
Rozdzia 22
- Nie rozumiem, czemu si mnie tak czepiacie! - obruszy si Azazel, gdy
chwil pniej szlimy soneczn ulic Edenii w stron Obserwatorium.
Nie miaam ochoty dzisiaj ju niczego obserwowa, ale to by kolejny
punkt wycieczki, wic si nie kciam. Chciaam jak najszybciej dosta si do
Jeziora Czasu.
- Bo zabie dinozaury - warknam. - Wszystkie.
Na ulicy puciam rami Beletha. Nie bylimy par, ebym go trzymaa.
Poza tym moi rodzice mogliby nas zobaczy, a wtedy solidnie by si na mnie
zdenerwowali.
- A ty to niby taka mdra jeste - mrukn. - Chciaaby mie Jurassic
Park na co dzie? Wyobraasz sobie taki wiat? Tak, mamo, ju id po mleko,
tylko zobacz, czy stado tyranozaurw poszo mordowa gdzie indziej.
Westchnam ciko. Cay podstpny diabe. Znajdzie milion powodw i
przyczyn, ktre uzasadniaj jego zachowanie.
- Czy Bg czasem ingeruje? - zapytaam. - To znaczy, no wiecie, czy
zdarzyo si kiedy, eby przeszkodzi na przykad Azazelowi?
- Mnie nigdy w niczym nie przeszkodzi - diabe by z siebie bardzo
zadowolony. - To z ca pewnoci oznacza, e akceptuje wszystko, co robi.
W tej chwili niebo nad naszymi gowami gwatownie pociemniao, a
gdzie w oddali uderzy piorun. Na wszelki wypadek odsunam si od Azazela.
- Chyba zaprotestowa - stwierdziam zoliwie.
- Eee tam - zbagatelizowa sytuacj diabe. - Po prostu zbiera si na burz
albo Zafkiel bawi si przyciskami.
Mnie jednak pocieszyo to, e kto nade mn najwyraniej czuwa.
- To teraz pjdziemy do Obserwatorium - pokierowa Beleth. - Spodoba ci
si. Ja je bardzo lubi.
Wesoym gosem opowiada mi anegdotki z niebiaskiego ycia jeszcze
sprzed ich wygnania za sympatyzowanie z Lucyferem. Suchaam go jednym
uchem, znowu przygldajc si architekturze miasta.
By dosta si do kolejnego punktu naszej wycieczki, musielimy przej
przez p Edenii, a bya do rozlega.
Gdy znajdowalimy si przy budynku Administracji, dostrzegam w
cieniu pagody ciemne skrzydo wystajce zza jednej z kolumn.
- To Moroni - powiedziaam do moich towarzyszy. - Tam, przy drzwiach.
Diaby szybko skieroway czujne spojrzenia w tamt stron.
- Poronioni Moroni - wymamrota pod nosem Azazel.
Niczego niepodejrzewajcy anio wyszed zza kolumny. ywo
gestykulowa, opowiadajc co swojemu kompanowi. Po chwili i on ukaza si
naszym oczom.
- Std mona podziwia wikszo Arkadii, nie tylko sam stolic, czyli
Edeni. Na poudniu zobaczysz miasta Walhalla, Nawie i Wyraj, na pnocy
Omeyocan i Yao Chi, na wschodzie Pola Elizejskie otaczajce Elizjum, a na
zachodzie gry Maszum - zachwala Beleth.
- Znam niektre te nazwy - zmarszczyam brwi.
- Bo to ziemskie okrelenia zawiatw zaczerpnite z rnych religii wyjani. - Jak widzisz, Arkadia jest do kosmopolityczna.
Podeszam do jednej z lunet. Byy do skomplikowane. Miay po kilka
szkie rnej gruboci, ktre wisiay na zotych drucikach. Mona je byo
dowolnie zmienia, by powikszy lub zmniejszy obraz.
- Ja ci poka - zaoferowa si Beleth. Sprawnie ustawi wszystkie szka.
- Zobacz, to Pola Elizejskie i wity Piotr - odsun si, bym moga do
niej podej.
Zblienie byo niesamowite. Odsunam gow i sprbowaam wypatrze
na horyzoncie gadkie poacie trawy. Nic z tego. Jeszcze raz zerknam przez
lunet. Po krtko citym trawniku spacerowa wity Piotr z jakim nieznanym
mi czowiekiem. Obaj nieli torby wypenione kijami i kierowali si w stron
najbliszego doka. O czym rozmawiali.
Powikszenie byo tak due, e doskonale widziaam, jak poruszaj si
ich usta, a take zmarszczki materiau na todze witego.
- Tam jest dom twoich rodzicw - Beleth znowu ustawi lunet. - A w tle
za nim wida pikny park wzorowany na ziemskich wiszcych ogrodach
Semiramidy.
- Eee...
- To ogrody, ktre znajdoway si w Mezopotamii. Jeden z siedmiu
cudw wiata antycznego - wyjani mi z wyszoci Azazel. - Ale ci dzisiejsi
miertelnicy s tpi! To ja wtedy miaem odsiadk za epok lodowcow i
przegapiem te wieki, a jednak wiem, co si wwczas dziao, a ty nie wiesz?
- Ja w przeciwiestwie do ciebie nie miaam a tylu tysicy lat na
nadrabianie brakw w wyksztaceniu - wycedziam.
Nie chciaam, eby Beleth pokazywa mi kolejne zabytki. Wolaam sama
pokrci luneta. Dusza chwil bawiam si ni, bdzc po ulicach Edenii i
ledzc jej mieszkacw. Nigdzie nie dostrzegam Piotrusia w towarzystwie
Moroniego.
Ciekawe, gdzie mieszka tajemniczy anio? Pewnie te posiada wspania
rezydencj.
Azazel, wyranie znudzony, kopa w mur, zupenie jakby mia nadziej, e
jak wystarczajco dugo bdzie to robi to wiea si rozpadnie. Znajc jego upr,
byo to do prawdopodobne.
- Ciekawe, kiedy dokadnie rozpatrz nasz spraw? - zapyta. - Podali
nam tylko przyblion dat. Biorc pod uwag tempo pracy Administracji, moe
si przesun o kilka dni
- Chc zobaczy moj przyszo - owiadczyam z przekonaniem. Wiecie, takie tam. Ile bd miaa dzieci, czy moja suknia lubna bdzie biaa,
czy ecru.
- A nie moesz poczeka, a si zestarzejesz i sama si przekonasz? prychn podstpny diabe.
- Biorc pod uwag, ile czasu z wami spdzam, czasami zastanawiam si,
czy tego doyj... - mruknam.
Diaby przez chwil milczay, wac moje sowa.
- A gdyby jezioro pokazao ci przyszo u mojego boku? zapyta nagle
tym zainteresowany Beleth. - Co by zrobia?
Szczerze mwic nie pomylaam o tym. Trudno nawet byo mi
wyobrazi sobie, e jestemy razem. Przecie on by diabem, a ja
miertelniczk. Zreszt tak naprawd chciaam zobaczy przeszo.
- No c... chyba musiaabym si z tym pogodzi - odparam ostronie.
- I ulegaby mi? - upewni si.
- A jezioro pokazuje w stu procentach to, co si wydarzy? Czy tylko jedn
z moliwoci? - wolaam si upewni.
- Przyszo nie jest zmienna - wyjani mi ze stoickim spokojem. Niewane, jakie decyzje podejmujesz, i tak nieubaganie dysz do swojego
przeznaczenia. Jego nic i nikt nie zmieni. Jest ci pisane od pocztkw wiata.
Zasmucio mnie to. Wolaam wierzy, e sama ksztatuj swj los, a nie
mie wiadomo, e kto napisa w historii wiata, jak potoczy si moje ycie, i
ju. A moe ja nie chc, dajmy na to, mie dwanaciorga dzieci? I co wtedy, h?
- Czy w takim przypadku mi ulegniesz? - naciska.
- Chyba nie bd miaa wyboru - wzruszyam ramionami. Nieoczekiwanie
zaczam si obawia tego, co mogabym zobaczy w wodach Jeziora Czasu.
- W takim razie wybierzemy si na ma wycieczk - zdecydowa z
zacit min Beleth.
Rozdzia 23
- Zwariowae! Zwariowalicie oboje! Zupenie nie wiem, dlaczego z
wami id! To jedno wielkie nieporozumienie - biadoli Azazel, wlokc si za
nami zacienion ciek. - Wszyscy bdziemy mie przez to kopoty! To
kompletna gupota!
- Och, zamknij si wreszcie - nie wytrzymaam tej niekoczcej si litanii.
Ju prawie bylimy na miejscu. By nie wzbudza podejrze, na
skrzydach przelecielimy cz trasy, a teraz poruszalimy si pieszo. Szlimy
ju ponad godzin. Jezioro Czasu znajdowao si w odludnym miejscu z dala od
wszelkich zabudowa. Zupenie jakby byo ukryte przed ciekawskimi
spojrzeniami.
- Moge z nami nie i, ale zdecydowae si zobaczy swoj przyszo
archanioa, wic teraz zamilknij - skwitowaam.
Narzekania Azazela stay si odrobin cichsze. Jednak wci trway.
W pewnym momencie wiatr usta. Nagle zrobio si przeraliwie cicho.
Nie byo sycha ptakw ani lenych zwierzt. Nie byo sycha naszych
krokw.
- Zbliamy si - szepn Beleth.
Z przeraeniem zdaam sobie spraw, e po pewnym czasie umilky te
nasze oddechy i bicie serc. Przeraona przyoyam sobie palce do ttnicy
szyjnej tu za lini uchwy. Poczuam lekkie, delikatne uderzenia. Bardzo ciche.
Zupenie jakby nawet nasze ciaa bay si zachowywa gono w pobliu Jeziora
Czasu.
- Czy kto pilnuje jeziora? - zapytaam szeptem. Mj gos wyda si
przeraliwie gony.
- Tak. Pewien stary wariat, anio Forneus. Jest odrobin demoniczny, wic
czasami ludzie sdz, e naley do zastpw Lucyfera. Musimy na niego
uwaa. Ma oczy dookoa gowy - odpar Beleth.
- Jest taki czujny?
Niepokoio mnie, e wariat by stranikiem. Nie zdawaam sobie sprawy,
e ta wyprawa moe by niebezpieczna albo przynie nam jakie niemie
konsekwencje.
Azazel zamia si ponuro i odpowiedzia:
- Nie, on po prostu ma o kilka par oczu wicej. Z tyu, po bokach. Naley
do Tronw.
- Ze sowem tron kojarzy mi si tylko krzeso - wyznaam.
- To taki wany i bardzo niebezpieczny gatunek aniow, Wiktorio posa mi potpiajce spojrzenie.
Nie wiem, czemu si czepia. Przecie nie skoczyam religioznawstwa.
- Dobra, dobra - wzruszyam ramionami. - Czyli oglnie unikamy na
brzegu faceta, ktry nie moe nosi czapki, tak?
- Ja ci wszystko wytumacz.
- Beleth! - krzyknam. - Azazel!
- Co si dzieje?! - pisn tamten, wyrwany z ogldania swoich wizji,
pewien, e to Forneus pdzi prosto na nas.
dka zakoysaa si, kiedy zerwaam si na rwne nogi i zaczam
okada Beletha piciami gdzie popadnie. Zasoni si przede mn nieporadnie,
jednoczenie usiujc zachowa rwnowag.
Po gadkiej do tej pory tafli wody potoczyy si potne fale wzbudzone
naszym ruchem. dka niebezpiecznie przechylaa si z boku na bok.
- Zaczarowalicie! Piotrusia! Wy! otry! Kamcy! On mnie wcale nie
zdradzi!
- Kochanie, prosz - usiowa uspokoi mnie Beleth, uchylajc si przed
ciosami. - To byo dla twojego dobra. Przecie Piotr jest beznadziejny.
Chciaaby spdzi z nim reszt ycia?
- Chc mie wolny wybr! - krzyknam.
- O cholera - jkn cicho Azazel. - Miaa patrze w przyszo, a nie
przeszo.
- Oszukalicie mnie! - wpadam w furi. - Znowu! Znowu mnie
wcignlicie w swoje ciemne sprawki. Jak ja was za to nienawidz!
Nagle nad jeziorem przetoczy si nieludzki ryk. Drzewa zaczy szumie,
jak gdyby zerwa si nagle silny wiatr. Pomimo e woda nie moe dre jak
ziemia, poczuam wyran wibracj, ktra uniosa dk do gry.
Zamachaam bezadnie ramionami, usiujc si czego zapa. Beleth
wycign w moj stron rk, jednak nie zdoa mnie chwyci. Moje donie
napotkay pustk.
Popeniam bd, e wstaam i zaczam krzycze.
Nie znajdujc adnego oparcia, wychyliam si niebezpiecznie do tyu i
wypadam za burt z gonym chlupotem. Woda bya ciepa i lepka. Dotykaa
mnie. Czuam, jakbym zanurzya si w czym... ywym.
Wypynam na powierzchni, plujc sodk, obrzydliw ciecz.
Dwa diaby nie rzuciy mi si z pomoc. Siedziay, kurczowo trzymajc
si awek, wpatrujc si w co po drugiej stronie dki.
Co, co obudziam swoim krzykiem.
Co, co byo straszne.
Z wody do poowy wynurzy si olbrzymi stwr. Wydawa si wielki
niczym gra w porwnaniu z malek jak upina dk. Odrobin przypomina
ksztatem czowieka.
Jego szarozielone ciao pokrywaa uska. Nie mia szyi, okrga, paska u
szczytu gowa wyrastaa wprost z klatki piersiowej, dookoa ktrej byy trzy
pary rk zakoczonych petwami. Trjktne uszy znajdoway si na czubku
czaszki, poniewa wszdzie byy oczy.
Azazel skama. Forneus nie mia kilku par oczu wicej. Praktycznie ca
powierzchni, ktra niezajta bya maymi rybimi ustami, zajmoway wypuke,
pozbawione powiek gaki oczne. Jak mona pragn istnie w takiej postaci?
Stwr zawy przeraliwie. Tym razem dwik, jaki wydoby si z jego
garda, zabrzmia raczej jak syrena alarmowa. Byam pewna, e ciga posiki.
Nabraam gboko powietrza i zanurkowaam. Potwr by skupiony na
diabach w dce. Istniaa szansa, e mnie nie zauway albo wemie mnie za
wizj, gdy bd pod powierzchni.
Nie mog da si zapa. Inaczej nie zobacz Piotrka i nie powiem mu,
czego si dowiedziaam.
Szybko machajc koczynami, kierowaam si do jednego z brzegw.
Dookoa mnie przepyway wizje. Staraam si nie zwraca na nie uwagi, by nie
ulec ich magii.
Po mojej prawej przemknam maa ja na rowerku, z drugiej strony
znowu ubrana w drogi kostium, o wiele starsza rozmawiaam przez telefon,
umiechajc si wesoo. Przez chwil zobaczyam dawno zmar prababci,
ktr miaam okazj pozna jako niemowl, wic pamitaam j tylko ze zdj.
Miaa zmarszczone czoo i grozia mi palcem, zupenie jakby informowaa mnie,
e le robi.
Wiedziaam, e nie postpuj waciwie. Nie powinnam bya znale si
w wodzie.
Koczyo mi si powietrze. Wynurzyam si na chwil. Zerknam przez
rami. Azazel wiosem odgania od siebie Forneusa. Na niebie, nad nimi,
dostrzegam zarys anielskiej postaci. Zaraz pojawi si kolejne, aby zobaczy,
co si stao, i jak nic zamkn winowajcw w jakim wizieniu, o ile takowe
istniej w Arkadii.
Nabraam powietrza i ponownie si zanurzyam. Nie do szybko, by nie
zosta zauwaona przez anioa. Doskonale zdawaam sobie spraw, e musia
mnie dostrzec.
Nie miaam zamiaru da si zapa. O nie! Na pewno nie teraz, kiedy ju
znaam prawd. Musz znale Piotrka i mu o wszystkim powiedzie. Oboje
bylimy ofiarami piekielnych machlojek.
Skoro to Phylis udawaa Monik, to z pewnoci do niczego nie doszo.
Bya diablic. Nie moga spa z mczyzn, bo poniosaby za to straszne
konsekwencje. Odebraliby jej posad. Wtpiam, czy diaby zdoayby j
namwi do a takiego powicenia.
To znaczy, e Piotru by niewinny. Nie zdradzi mnie. Tylko mu to
wmwili. Poczuam si oszukana. Beleth znowu kama.
Byam w poowie odlegoci od brzegu. Dopyn tam i si ukryj.
Przeczekam zamieszanie, a potem uciekn do Edenii. Tam znajd Piotrka i
oboje wrcimy do domu, zostawiajc cay ten baagan na grze.
Zamierzaam wrci tutaj dopiero za osiemdziesit lat. Nie wczeniej.
Rozdzia 24
Po cichu przedzieralimy si przez milczcy las otaczajcy jezioro.
Pstrykniciem palcw wysuszyam nasze ubrania. Musielimy szybko uciec,
eby anioy nie powizay nas z tym przestpstwem.
Moroni dobrze si sprawi. Nie podjto za nami pocigu. Jak na razie
aden z diabw sowem nie pisn, e z nimi byam.
Nie wiem dlaczego. Bali si mnie? Byli pewni, e si utopiam? Czy
gdyby powiedzieli, e mnie tam zaprowadzili, dostaliby ciszy wyrok za,
nazwijmy to tak, deprawowanie miertelnych?
A moe to mj przystojny diabe nie chcia, ebym miaa kopoty?
Poczuam satysfakcj, e ich zapano. Kamcy. Jak mogam kiedykolwiek
im ufa? Tak atwo udawao im si wywie mnie w pole. Tylko co si teraz z
nimi stanie? Co spotka Beletha? Miaam nadziej, e mimo wszystko kara nie
bdzie zbyt straszna.
Skarciam si w duchu. Czemu mi na nim tak uparcie zaleao? Przecie
miaam teraz znowu Piotrka. Beleth by diabem. Nie powinnam go nawet lubi.
Potknam si o wystajcy korze. Piotr poda mi rk. Znowu
przeskoczya pomidzy nami moc.
- Co teraz? - zapyta.
Zanim zdyam mu odpowiedzie, wyszlimy z lasu. Przed nami
rozcigaa si jedna z licznych ulic Edenii. Pocignam go do najbliszej
kawiarni. Zamwilimy kaw i usiedlimy w zacienionym ogrodzie.
Wzi mnie za rk.
- Jak ja tskniem za twoim dotykiem - wyzna. Zastanowiam si
gboko, czy to odwzajemniaam. Na pewno w jego towarzystwie czuam si
bezpiecznie, ale... Co ten diabe mi zrobi? Przecie Piotr jest niewinny. Nie
zdradzi mnie! Kocha mnie. Co si nagle popsuo?
Ja si zmieniam - ta myl nie dawaa mi spokoju.
Wpatrywa si we mnie ufnie. Poczuam si le ze wiadomoci, e nie
potrafi powiedzie mu, e te tskniam. Kilka dni temu tskniam, ale czy
tskniam wczoraj albo dzisiaj rano?
- Nad Jeziorem Czasu powiedziae, e Moroni ci pomaga przypomniaam. - Skd go znasz?
Musiaam si tego dowiedzie.
- To on znalaz mnie - odpar. - Wtedy gdy w Piekle odjechaa
samochodem razem z tym diabem, on wyszed za mn z klubu. Zagada,
powiedzia, e jest anioem...
Anioy nie mogy wpada do Piekie bez zaproszenia, ot tak, dla kaprysu.
Potrzeboway specjalnych przepustek wydawanych przez Lucyfera. Samowolne
przebywanie w Niszej Arkadii byo powanym wykroczeniem.
Rozdzia 25
Zawizaam klucz diaba na mocnym rzemieniu. Zamierzaam nosi go na
szyi jak Piotrek, eby gdzie mi si nie zapodzia. Mg si przyda do podry
po caym wiecie. Gdy mielimy teraz uaktywnion moc Iskry i jabka, rysowaa
si przed nami do ciekawa przyszo na Ziemi.
Nawet nie tyle podrnicza, co naukowa. Lubi, kiedy po pstrykniciu
palcami w kilka sekund mam przyswojony kilkusetstronicowy podrcznik. Co
tak czuam, e chyba skocz studia z wyrnieniem.
Spojrzaam na Piotrka, ktry wanie koczy wiza sznurwk
zakurzonych martensw. Czarne wosy opady mu na oczy. Nie zauway, e go
obserwuj. ycie byoby znacznie prostsze, gdybym go kiedy nie pokochaa,
gdybym ulega diabu.
Odwrciam wzrok.
Przed nami znajdowaa si gadka ciana kawiarni. Skoro obydwoje
mielimy przyznany pobyt stay w Niebie, to spokojnie moglimy przedosta si
do domu moich rodzicw za pomoc kluczy. Nie wiedziaam, jak dugo
zajoby nam dotarcie tam pieszo.
- Idziemy? - zapytaam, gdy stan obok mnie. Piotr kiwn gow.
Wsunicie metalu w beton zawsze wydawao mi si niemoliwe, zbyt
magiczne, by co takiego mogo zdarzy si naprawd. Jednak znowu zostaam
mile zaskoczona. Klucz wszed gadko. Przekrciam go w zamku.
Przed nami zaczy si formowa biae podwjne drzwi z mnstwem
kolorowych szybek. Pomimo e naleay do Beletha, nie zamierzaam z nich
rezygnowa i kopiowa sobie mojego starego klucza od Piotrka. Te byy
wygodne, poniewa przez szko wida byo zarysy tego, co znajdowao si po
drugiej stronie. Czyli ewentualnego niebezpieczestwa, zowrogie ksztaty nie
przemykay za drzwiami.
Nacisnam klamk i przeszam na drug stron. Bylimy w ogrodzie
moich rodzicw. Przeszlimy przez jedn ze cian ich niebieskiego domku.
Obok nas wyrastay z ziemi kolorowe malwy.
- Gotw? - zapytaam Piotrka, gdy stanlimy na wycieraczce.
Mia nietg min. Wziam go za rk. Nie wiem, czego si obawia.
Przey ju spotkanie z moim bratem i cae jego przesuchanie. Moi rodzice nie
mogli by przecie gorsi od niego.
Poza tym, jakkolwiek by na to patrze i jakkolwiek le by to brzmiao, nie
yli. Nie bdzie ich spotyka codziennie, kiedy zechce porwa mnie na randk.
Zadzwoniam do drzwi. Po chwili otworzya nam moja mama.
- Wikcia! - wykrzykna ucieszona.
Jej zaciekawione spojrzenie skierowao si na Piotrusia. On natomiast
zerkn na mnie, hamujc miech po usyszeniu tego odrobin wstydliwego
zdrobnienia.
Rozdzia 26
Przekroczylimy prg. Po zamkniciu drzwi otoczya nas ciemno oraz
wyrany ju zapach skry i soli. Moroni klasn w donie. Na ten dwik
srebrne rolety rozsuny si, wpuszczajc olepiajco jasne soce do
pomieszczenia, ktre okazao si do nowoczenie umeblowanym salonem.
Byam tylko w trzech rezydencjach w Piekle i jednej w Niebie, wszystkie
jednak wyglday podobnie, zastawione meblami z przernych epok, gwnie
tych dawno minionych, ktre cechowaa elegancja, przepych i wrcz namacalna
kosztowno. Czowiek ba si czegokolwiek dotkn, eby przypadkiem nie
popsu.
Wntrza Moroniego bardzo si od nich rniy. Panowa w nich
minimalizm. Krlowa chrom, szko i biaa skra, ktrej zapach wczeniej
czuam.
Ale skd sl? Jej zapach wpada do wntrza przez olbrzymie okna. Dom
Moroniego znajdowa si tu przy play. Doskonale byo wida biae fale
znaczce piasek.
Zerknam na anioa. Patrzy na nas, ciekawy reakcji na swoj wspania
rezydencj.
- Robi wraenie - poczuam si zobligowana do pochway. - Naprawd
moesz std dzwoni na Ziemi?
- Tak - umiechn si szeroko. - Zaatwiem sobie ten przywilej.
W aniele wszystko byo biae: strj, wosy, oczy, zby. Brakowao tylko
biaej duszy.
- Pod jakim pretekstem? - zapytaam.
- Prosz, usidcie - wskaza nam kanap, a sam rozsiad si w fotelu. Nie potrzebowaem pretekstu. Jestem anioem. Anioom si ufa.
Nie mielimy wyboru. Musielimy go wysucha. Usiedlimy.
- Ale ty zaoye Koci mormonw. Nie powinni ju ci ufa - zauway
Piotrek.
Opowiedziaam mu wczeniej wszystko, czego dowiedziaam si o
Moronim. Chciaam, eby by przygotowany na ewentualne spotkanie, ktre
niestety doszo do skutku szybciej, ni podejrzewaam.
- Och, Niebo jest miosierne - machn rk.
Zabrzmiao to tak, jakby wanie stwierdzi, e raczej atwowierne i
gupie.
Zapatrzyam si na widok za oknem. By pikny. To wanie tak musiaa
wyglda plaa, na ktrej Wenus wyonia si z piany. Mogabym mieszka w
takim domu. Tylko inaczej bym go umeblowaa. Wystrj Moroniego by zimny
i nieprzyjazny. Tak jak on sam.
- Dobrze. Widz, e nie chcecie dzwoni ani si rozluni - westchn. W takim razie proponuj przej do rzeczy.
Rozdzia 27
Moroni nie odpowiedzia na moje pytanie. Chyba uwaa, e jest to
poniej jego anielskiej godnoci.
Ponownie usiedlimy w zimnym salonie. Jeszcze raz zapatrzyam si na
sielski widok za oknem. Soce skaniao si powoli ku zachodowi.
Nasz szantaysta przeczesa doni krtkie blond wosy. Patrzy na nas z
zadowolon min. Cieszyo go, e znalaz gupich, ktrzy wykonaj brudn
robot za niego.
- Pragn, bycie odnaleli dla mnie cztery przedmioty. S maych
rozmiarw. atwo bdzie wam je ukry. Zapewniam, e sobie poradzicie.
Jasne, gdyby to by taki pryszcz, to sam by sobie poradzi.
- Pierwszy klucz symbolizuje kontynuacj przerwanego ycia. Oddaje
cze podaniom targajcym ludmi. To jabko.
- Jabko? - wydusiam.
Prosz, niech to tylko nie bdzie to jabko, o ktrym ja myl. Z jaboni,
ktra przez pewien czas bya zamieniona z mojej winy w krzak pomidorw.
- Jabko z Drzewa Poznania Dobra i Za - wyjani Moroni. - Musicie
dosta si po nie do Piekie.
Psiakrew.
- A gdzie ronie to drzewo? - zapyta Piotrek. By peen dobrych chci.
Chcia jak najszybciej mie to z gowy.
- W gabinecie Lucyfera, w doniczce - odpowiedziaam ponuro.
Piotrkowi od razu przeszed dobry humor.
- Mamy si wama do Szatana? - wykrzykn.
- Tak - potwierdzi spokojnym gosem Moroni. - Bdzie to jedno z
waszych zada. Co do kolejnych...
- A nie ma takiego drzewa w Niebie? - przerwaam mu. -To niemoliwe,
eby jedyny egzemplarz by w Piekle.
- Dlaczego? - zdziwi si. - W Arkadii nikomu nie przyznajemy mocy.
Drzewo nie jest nam potrzebne. Lucyfer zobowiza si go pilnowa i
odpowiednio pielgnowa, wic nikt przeciw temu nie zaprotestowa.
Zawiaty byy ze sob w bardzo dobrej komitywie. Nie podejrzewaam
ich o to.
Chocia z drugiej strony jak mogam zapomnie o tym, e Niebo po cichu
nadzorowao prac Pieka?
- Jak wiecie, jestem anioem - kontynuowa Moroni. - Nie mog, ot tak
sobie, pojawi si w Niszej Arkadii. Kto mgby mnie zauway.
- Przecie tam bye - zauway Piotr. - Pod Gow Anubisa, kiedy si
poznalimy.
Rozdzia 28
Diabe Belfegor zgodzi si spotka z nami jeszcze tego samego dnia w
maej kafejce nad brzegiem morza przy gwnym bulwarze Los Diablos. Nie
miaam do niego numeru telefonu, zreszt nadprzyrodzeni mieszkacy
zawiatw i tak ich nie uywali. Przesaam mu po prostu wolny przekaz
mylowy, a on odpowiedzia.
Lubiam telepati. Bya wygodna i tania.
Nie powiedziaam uroczemu diabu, czemu chc si spotka.
Postanowiam zachowa t rewelacj na wieczr. Zdradziam tylko, e
przyprowadz swojego ziemskiego chopaka. Piotru bardzo go zainteresowa,
wic nie musiaam zbyt dugo namawia zarzuconego robot diaba.
Popijalimy kaw, podziwiajc zachd soca. Belfegor jeszcze si nie
pojawi.
- On jest transwestyt - powiedziaam Piotrkowi, chcc przygotowa go
na to, co zobaczy.
Chopak zakrztusi si.
- Diabe? Transwestyt? - zamia si. - Ale jak to?
- Pieko od dawna usiowao wprowadzi do zawodu diablice. Na to, by w
ich roli wystpoway kobiety, wpado dopiero niedawno - wyjaniam. - A
Belfegorowi ju tak zostao. Chocia pasuje to do jego imageu sekretarki
Szatana.
W tej chwili do naszego stolika zacz si zblia mody blondwosy
chopak. Tym razem nie mia na sobie sukni z falbanami. Woy czarne proste
spodnie i czerwony akiet, rozchodzcy si na bladej, wskiej piersi.
Zauwayam, e mia na nogach liczne czenka.
Belfegor by bardzo adny. Trzeba mu to byo przyzna.
- Witaj - wstaam.
Diabe wycaowa mnie sze razy w policzki, jak nakazywaa piekielna
etykieta.
- To Piotrek - przedstawiam chopaka. - A to Belfegor.
Piotru podnis si niepewny, czy diabe nie zechce take przywita go w
ten entuzjastyczny i wylewny sposb.
- Spokojnie, ciebie nie bd caowa - zamia si Belfegor i ucisn mu
do. - Mio mi ci pozna. Wiele o tobie syszaem.
Usiedlimy przy stoliku.
- Dokadnie tak sobie ciebie wyobraaem - powiedzia diabe. - Z
opowieci Wiki wywnioskowaem, e jeste nieziemsko przystojny, jednak
przeszede moje oczekiwania. Mam nadziej, e bdziecie yli razem dugo i
szczliwie.
Chopak poczerwienia, a ja odwrciam wzrok po usyszeniu tych
ycze.
Dokoczyam makaron.
- A wracajc do mierci, to potrafi si porusza wykorzystujc czarn
dziur. Nikt inny nie uywa tego rodka lokomocji. W gabinecie Lucyfera nie
mona stworzy drzwi. Nie wiem, w jaki sposb chroni to pomieszczenie, ale
zwyczajnie si nie da. Gdyby to byo moliwe, wamanie, ktrego dokonaam z
Belethem, moe nie byoby tak tragiczne w skutkach.
- A sdzisz, e mier bdzie chciaa nam pomc? - zapyta, take
koczc posiek.
- Chyba tak - pstryknam palcami, a talerze znikny. - Ona jest ponad
tym. Jej nie obejmuj adne prawa panujce w zawiatach. Sdz, e niele si
ubawi naszym pomysem.
- Wesoa mier. To chyba dobrze.
Zerknam na zegarek. Niepostrzeenie wiato soca zmienio si w
wiato gwiazd. wiece dopalay si. Najwyszy czas pj spa, jeeli o szstej
rano mielimy by rzecy i gotowi na wtargnicie do gabinetu Szatana.
- Idziemy spa? - zaproponowaam.
- Co rozkaesz - odpar. - Ja si ciebie sucham, od dzisiaj to ty jeste
szefow wszystkich operacji. Masz znajomoci, ktrych ja nie posiadam.
Szlimy schodami na pierwsze pitro, na ktrym znajdowaa si moja
sypialnia. Zerknam na Piotrka, na jego szerokie ramiona, rozwichrzone wosy.
Chciaam zobaczy, czy chemia jeszcze zadziaa. Musiaam to sprawdzi.
Przed oczami stana mi twarz Beletha. Z nim chemia dziaaa a za
bardzo.
- Oj, sdz, e masz jedn znajomo - poprawiam go. Dotkn moich
plecw, przepuszczajc mnie w drzwiach. - Tak? A jak to?
- Bardzo wpywow. Zna wszystkie wane persony w Piekle i Niebie. Zatrzymaam si, by musia si do mnie zbliy, przechodzc obok.
- Naprawd? A do tego jest pewnie pikna? - stan naprzeciwko mnie.
Oparam si plecami o framug. On przysun si jeszcze bliej.
Dotknlimy si nosami. Zamknam oczy.
- Tak - powiedziaam schrypnitym gosem. - Jest pikna, mdra,
elokwentna...
- I jedyna w swoim rodzaju - dokoczy, a nasze usta spotkay si w
pocaunku.
Szarpic ubrania, ruszylimy w stron ka. Zza wysokich okien
migotay do nas gwiazdy. Usiadam na pocieli. Piotrek cign przez gow
podkoszulk. W ciemnoci widziaam jego uminion klatk piersiow. W
cigu kilku ostatnich miesicy zacz sporo wiczy.
Przesunam doni po miniach brzucha. Moje palce zatrzymay si
przy pasku jego spodni.
Odgarn mi wosy na plecy i patrzc prosto w oczy, powiedzia:
- Jeste pikna, Wiki.
Rozdzia 29
Nastpnego dnia, tu przed szst rano, w naszej kuchni, siedzc na
wysokim barowym stoku, mier popijaa zielon herbat. Zamachaa
nieistniejcymi nogami pod habitem. Zdoaam poczy si z ni za pomoc
wolnego przekazu mylowego. Nie wiem, co bymy zrobili, gdyby mi si to nie
udao.
Sami za nic w wiecie nie dostalibymy si do gabinetu Szatana. Droga
prowadzca przez Urzd bya niedostpna z powodu krcego tam Lucka. Z
kolei w jego rezydencji roio si od penicych sub demonw. Zreszt mona
byo si tam bardzo atwo zgubi. Labirynt tworzcy Urzd to przy niej nic
trudnego.
- Przyznam wam, e nie mog si doczeka. Jeszcze nigdy nie zdarzyo
mi si znale w gabinecie Szatana. Wiecie, tam raczej nikt nie umiera... zaskrzeczaa. - Wiktorio, naprawd ci lubi. Wci dostarczasz mi nowych,
ekscytujcych rozrywek.
Piotrek zaparzy wanie kaw. Miy aromat rozszed si po caym
pomieszczeniu.
- Chcesz moe? - zapyta naszego gocia.
- Kawa jest niezdrowa - obruszya si mier, krcc zamaszycie gow
ukryt pod kapturem. - Ja pij tylko zielon herbat.
- Przecie jeste mierci - zdziwi si. - Nie moesz umrze...
- Ale mam zasady - odpara z godnoci. - Alkoholu te nie pij.
Piotrek zerkn na mnie, ale ju nic nie powiedzia. Nie chcia jej czym
podpa. W kocu to od niej zaleao, czy umrzemy w miar szybko, czy w
mczarniach. Widziaam jej zakrwawiony topr i nie miaam ochoty kiedy z
niego skorzysta.
- Jest szsta - spojrzaam na zegarek.
- To idziemy! - Chropowaty gos mierci zawsze przyprawia mnie o
niemie dreszcze.
By niczym skrobanie widelcem po pustym talerzu.
Signa do kieszeni i rzucia co przed siebie. Czarny punkt zacz si
rozszerza i wirowa. Po chwili by na tyle duy, e mier spokojnie zdoaaby
przez niego przej, a my musielibymy si niele pochyli. Przejcie byo
dostosowane wielkoci do wacicielki.
Czarna dziura wirowaa. Widziaam po drugiej stronie malekie punkciki
gwiazd.
- Teraz niech jedno wemie mnie za rk. Drugie niech si trzyma
pierwszego - zakomenderowaa, wycigajc rk owinit habitem.
Piotrek nie mia ochoty jej dotyka, wic ja j cisnam. Pod drapicym
materiaem wyczuam drobn do. Schwycia mnie z zadziwiajc si. Drug
Rozdzia 30
W trjk przygldalimy si zielonemu jabku lecemu na kuchennym
blacie. Nie mogam uwierzy, e nam si udao. Byo naprawd blisko. Gdyby
Szatan tylko si odwrci, zobaczyby moj nog.
Ju za mn nie przepada, ale po czym takim chyba by mnie
znienawidzi.
- Co zamierzacie z nim zrobi? - zapytaa mier, wskazujc rbkiem
habitu na jabuszko. - Bo pewnie wiecie, e jak zjecie je, to wasze moce nie
wzrosn, co?
- Nie zamierzamy go je - odpar Piotrek wymijajco.
Ja postanowiam powiedzie naszej towarzyszce prawd. Komu jak
komu, ale jej mona byo zaufa.
- Anio Moroni chce od nas tego jabka - wyznaam. - Zamierza za jego
pomoc i za pomoc kilkunastu innych przedmiotw otworzy wrota Piekie.
Zapada cisza. Piotrek wpatrywa si we mnie ze zdumieniem, nie mogc
poj, czemu powiedziaam o tym mierci. Za to ona? Ona zacza si mia.
- Wiedziaam, e dostarczysz mi rozrywki - skwitowaa. - Wrota do
Piekie, powiadasz? No to bdzie ciekawie.
Zatara rce. Ju wiedziaam, co sobie kalkulowaa po cichu.
- Bdzie duo zmarych za jednym zamachem. To mi si podoba! - bya
autentycznie zadowolona. - Tylko mi tego nie popsuj, tak jak ostatnim razem...
No c... ona lubia wszelkiego rodzaju klski ywioowe i wojny. Moga
rzuci si wtedy w wir pracy, ktr uwielbiaa. Miaa do mnie pretensje za to, e
nie dopuciam kiedy do wybuchu bomby atomowej w Moskwie. Nie moga si
tego doczeka, a ja jej bezczelnie popsuam ca zabaw.
- To zostawiam was - rzucia na cian przenon czarn dziur. - Mam
duo roboty! Dzisiaj huragan Wespa uderzy w Nowy Orlean. Lubi to miasto.
Przyciga wszystkie moliwe zawirowania pogody. Nie mog si spni!
Wskazwka zegara ju wiruje.
Jej skrzekliwy, obkaczy miech znikn razem z ni w przejciu.
Wpatrywalimy si w bia cian i srebrne szafki kuchenne.
- Ona jest dziwna - skwitowa Piotru.
We mnie te wzbudzaa sprzeczne emocje. Jednak jej ufaam.
- Gdzie teraz? - zapyta.
- Moe Niebo? - zaproponowaam. - Zaniesiemy Moroniemu jabko, a
przy okazji wamiemy si po lamp do Gabriela. Bd w odwrotnej kolejnoci.
Wanie osignity sukces motywowa nas do dalszego dziaania.
Spojrzaam krytycznie na nasze ubrania. Spodnie i koszulki byy kruczoczarne.
Zbytnio wyrnialibymy si w Arkadii. Pstryknam palcami. Czer zamienia
si w delikatny bkit, ktry szybko przesun si w d mojego ciaa,
Podcign majteczki, eby nie wida byo zza nich pudeka papierosw.
Zerkn na nas z rozbawieniem.
- Niele si wpakowalicie - stwierdzi. - O, i widz, e zdoaa zamwi
herbat. Jestem peen podziwu. Jaki smak?
- Bez smaku - mruknam. - Borys, wycignij nas std!
miejc si z nas zoliwie, zaklaska siedem razy. Kanapa zacza si
wybrzusza tak samo, jak poprzednio si zapadaa. Powoli wypychaa nas na
zewntrz. Gdy moje stopy dotkny podogi, szybko zerwaam si z podstpnego
mebla.
- Mylaem, e si od niej nie uwolnimy - powiedzia Piotru, spogldajc
na normalnie wygldajc kanap.
Putto zerka na niego ciekawie. Gdzie moje maniery?
- Poznajcie si - machnam w powietrzu pust filiank. - To jest Borys,
mj dobry znajomy z Nieba, a to Piotrek, mj chopak z Ziemi.
Ucisnli sobie rce. Putto, eby zrobi dobre wraenie, z prawdziw
werw zapa do chopaka. Wyprostowa si take jak mg, eby doda sobie
jak najwicej centymetrw. Mimo to Piotrek i tak musia si niele pochyli,
eby go dosign.
- A wic moi drodzy. Czemu mnie wezwalicie? - zapyta Borys. Potrzebne wam jakie lewe papierki?
Rozejrzaam si dookoa.
- Moe poszukamy jakiego odosobnionego miejsca? - zaproponowaam.
Putto wzi ode mnie filiank. W jednej chwili rozpyna si w oboku
niebieskiej pary.
- To moe wyskoczymy na papieroska? - zapyta konspiracyjnym
szeptem.
Chwil pniej przeczogiwalimy si przez mae przejcie tu obok
bramy do Nieba. Borys przycisn drzwi kamieniem, eby si nie zamkny. Nie
byo od zewntrz klamki. To uniemoliwiao powrt t sam drog.
Putto wyj wymitolon paczk papierosw i wycign w nasz stron.
Pokiwalimy gowami, chocia Piotrek przez chwil si zawaha. Rzuci palenie
dla mnie jaki miesic temu i cay czas mocno go do papierosw cigno.
Zdoa jednak zachowa siln wol.
Usiedlimy na schodach. Zerknam niespokojnie na zote golemy, te
jednak ani drgny na nasz widok. Miaam nadziej, e nie bd syszay, o
czym mwimy.
- To te potwory? - zapyta Piotrek. - Nie wygldaj tak strasznie.
- Po Niebie kry pewna opowie, ktra powoli zamienia si w legend odezwa si Borys. - Mwi o jednym mieszkacu zawiatw, ktry uwiedziony
urod kamieni szlachetnych usiowa wyduba golemowi jedno z rubinowych
oczu. Podobno mia by to prezent dla ukochanej. Zgin na miejscu, nawet nie
dotknwszy byskotki.
Rozdzia 31
Wolno przechadzalimy si po piknych ogrodach Gabriela. Tu obok
mnie przelecia may czerwony koliber. Udawalimy, e z przejciem
podziwiamy pikno natury. Przyznaj, e byo czym cieszy oczy.
Nad naszymi gowami rozpociera si dach z lici, utworzony przez
wiekowe dby. Zwiesza si z nich ciemnozielony mech, kadc si pod nasze
stopy. Zauwayam, e na wielu drzewach rosy kpy dorodnej jemioy.
Brakowao tylko druidw.
Ogrody Gabriela nie byy typowe. Lepiej pasowao do nich okrelenie
las. A ju idealnie - zaklty las z bajki.
Co jaki czas mijay nas grupy entuzjastycznych mieszkacw Niebios.
Pozdrawiali nas wesoo, a my ich.
- Czyli co zamierzasz? - zapyta mnie rozbawiony Piotru. -Umwi ich
na randk?
- Poprosz mier o ma przysug - wyjaniam. - Powiem jej, e
obiecaam, e poka Borysowi Pieko, ale e musz zabra go tam chykiem,
dlatego nie mog uy drzwi.
- I wyobraasz sobie, e kiedy bd przelatywa przez inny wymiar, to
putto zaponie do mierci gorcym uczuciem, gdy tylko zobaczy jej twarz?
- Tak - potwierdziam. - Poza tym jedynie tam bdzie mg lata na tych
swoich mikrych skrzydekach. Nie ma tam grawitacji.
- W swoim icie szataskim planie zapomniaa o jednym. W ktrym
momencie mier si zakocha?
Zamyliam si. O tym rzeczywicie nie pomylaam. Zaoyam, e gdy
zobaczy faceta swojego wzrostu, to po prostu straci dla niego gow. Jednak nie
musiao to by takie proste. Bya do wybredna. Najwyraniej uwaaa te, e
ma w sobie co boskiego.
Ale Borysowi nie powinno to przeszkadza. Ju zdy si przyzwyczai,
e kto wydaje mu rozkazy, prawda?
Naszym oczom ukazaa si w kocu rezydencja Gabriela. Przypominaa
jeden z malowniczych, krytych rdzaw dachwk budynkw w Toskanii.
Brakowao tylko winnicy.
Rozejrzelimy si, czy nikt nas nie ledzi, i szybkim krokiem podeszlimy
do wejcia.
Spojrzelimy sobie w oczy. Piotrek kiwn gow, a ja nacisnam
klamk.
Wskoczylimy do rodka.
Znalelimy si w rozlegym salonie. Szybko przebieglimy krtkim
korytarzem, ktry czy si z podobnym pomieszczeniem. Gdzie by gabinet?
Pokoje Gabriela byy umeblowane klasycznie, z lekkim przepychem. Nie
byo tu miejsca na sztuk nowoczesn Moroniego. Wszdzie wisiao mnstwo
Rozdzia 32
Ostatni prost pokona biegiem, szybko si do mnie zbliajc.
Gorczkowo zastanawiaam si, co powinnam zrobi. Mam ucieka z krzykiem?
Albo udawa gupi i zaprzecza wszystkiemu?
Wiedziaam tylko, e nie mog zdradzi pooenia Piotrusia. By cie
szansy, e nie zauway, jak si chowa. Moe chocia jemu uda si uciec.
- Gabrielu! - posaam mu szeroki firmowy umiech, ktrym zjednywaam
sobie klientw Pieka. - To znaczy, Archaniele Gabrielu!
Zatrzyma si obok mnie.
- Och, po co tak oficjalnie! Wystarczy Gabrielu - ucisn mnie
serdecznie.
Zaraz... Co si dzieje? Nie krzyczy? Czyby nie goni mnie dlatego, e
widzia bkitne wiato jego lampy? Ani nie widzia, jak chykiem wymykamy
si z jego rezydencji?
Byam zdezorientowana.
- Jakie to szczcie, e ci spotkaem - powiedzia. - Bardzo chciaem z
tob porozmawia.
- Taaak? - zapytaam powoli.
Czyli nie wie? Nie mogam uwierzy, e nam si udao. Co takiego!
Czybym chocia raz w yciu miaa szczcie? Niewiarygodne.
Poczuam przypyw nadziei. Skoro teraz tak dobrze mi idzie, to moe i z
tym caym Moronim sprawnie sobie poradz?
Archanio wzi mnie pod rk. Rozejrza si po otaczajcym nas
bluszczu. Jednak po chwili wrci do mnie spojrzeniem swoich przenikliwych
orzechowych oczu.
- Wydawao mi si, e kto z tob by - wytumaczy swoje zachowanie.
- A tak, Piotrek - powiedziaam szybko. - Ale ju poszed. Dawno. Tak,
ju go tu nie ma. Zdecydowanie. Rozdzielilimy si. Mamy si potem spotka.
Wiesz, jak to jest...
Zamiaam si. Czuam, e coraz bardziej si pogram, ale byam tak
przeraona, e nie mogam nic na to poradzi.
Gabriel nadawa si na namiestnika Arkadii. Ca swoj postaw i
zachowaniem pokazywa, e jest osob u wadzy. Jego twarz o odrobin ostrych
rysach cechoway zacinite usta i ostre spojrzenie oczu, ktre wydaway si
wszechwiedzce. Cao odrobin agodziy brzowe loki okalajce jego
anielsk twarz.
By pikny, ale jednoczenie powany. Wzbudza respekt.
- Rozumiem - oznajmi. - Co powiesz na may spacer? Chciabym z tob
porozmawia o sprawach anielskich, diabelskich i w ogle o tobie. Jeste bardzo
ciekaw postaci, Wiktorio. Jeszcze nie mielimy sposobnoci, by pogawdzi.
- Traktowaa mnie jak Anioa Stra. Nawet tak mnie tytuowaa - doda z
lekk dum i spojrza lekko zbity z tropu. - Musiaem jej si wtedy pokaza wyzna jakby na swoj obron. - Inaczej wpadaby w rozpadlin skaln. Nie
miaem wyboru.
Poczuam si w obowizku go pocieszy.
- Spokojnie, przecie nasz los zosta dawno temu zapisany. Nie moemy
go zmieni. Widocznie tak musiao si sta.
Zmarszczy brwi i spojrza na mnie zaskoczony.
- To nieprawda - zaprzeczy. - Przecie po to ludzie maj woln wol.
Jeeli wszystko od dawna byoby przesdzone, to nie miaoby to najmniejszego
sensu.
Poczuam, e gotuj si w rodku ze zoci. Diaby mwiy mi co innego.
A szczeglnie podkrelay t informacj podczas wizji nad pewnym zbiornikiem
wodnym...
- A jak to jest z Jeziorem Czasu, o ktrym opowiadae? Przecie ono
pokazuje przyszo. W takim razie nie mona jej zmieni.
- Pokazuje jedn z wersji przyszoci. Gdyby patrze w jego wody
wystarczajco dugo, pewnie mona by zobaczy wszystkie. To czowiek
dokonuje wyboru, to od niego zaley, jak potocz si jego losy.
Poczuam si oszukana. To znaczy, e moliwe, e wcale nie bd miaa
najpikniejszej na wiecie biaej sukni lubnej? A co si stanie, jak w ogle nie
doyj lubu?!
Ciekawe, czy zobaczyabym inn wersj przyszoci? Na przykad staro
spdzon w Piekle w towarzystwie pewnego diaba.
- Rozumiem - odparam, usiujc ukry emocje.
- Wracajc do mojej podopiecznej, to pilnowaem Anabelle przez cae jej
ycie. Wiesz, e zostaa siostr zakonn? - umiechn si. - Postanowia suy
Bogu. Moliwe, e to przeze mnie. Na szczcie obie wojny wiatowe ominy
Szwajcari. Chciaem, eby miaa szczliwe ycie. Od czasu do czasu
spaceruj z ni po tych ogrodach. Z moj ma Anabelle.
Kiwaam gow, suchajc jego opowieci. Zachowywa si jak ojciec
dumny ze swojej pociechy. Zapewne tak wanie si czu.
- Droga Wiktorio, przepraszam ci za te opowieci. Nigdy nie miaem z
kim si nimi podzieli. - Jego przenikliwe orzechowe oczy przewiercay mnie na
wylot. - Jednak czuj, e tobie mog zaufa.
Czemu wszyscy mi ufali? Poczuam si jak ostatnia szuja, gdy
przypomniaam sobie, e wanie go okradam. Powinnam powiedzie mu
prawd, ale nie mogam, dopki nie bd miaa wystarczajcych dowodw.
Teraz Moroni wszystkiego by si wypar.
- Nie wiem, co mam powiedzie. Dzikuj ci za zaufanie - wydusiam. Nie wiem, czy powiniene mi ufa. Jestem tylko czowiekiem.
- A czowiekiem - poprawi mnie. - Wolna wola czyni z ciebie naprawd
potn istot.
Rozdzia 33
Moja rozmowa z Gabrielem bya odrobin surrealistyczna. Nie
wiedziaam, czy mam si po tym wszystkim mia, czy paka.
Oczywicie archanio zapewni mnie, e nie yczy mi mierci ani nie
wry krtkiego ycia. Jednak ja to tak odebraam.
Nie miaam wyboru, wic zgodziam si zosta anielic po swojej mierci.
Anio nie chcia sucha moich zapewnie, e mam sabe osignicia. Nie chcia
sysze o odmowie. Moje obawy skomentowa do wyczerpujco:
- Po prostu pracowaa po zej stronie. Przyjrzyj si Niebu i Pieku. Czy w
Niszej Arkadii widziaa jakiekolwiek dziecko? Albo rodzin mieszkajc
razem? W Piekle nie ma instytucji, jak jest rodzina. Tam trafiaj samotni ludzie
egoistycznie szukajcy rozrywek. Ludzie sabi, ktrzy daj si skusi diabom.
Po pewnym czasie zamieszkiwania w Niszej Arkadii pojmuj swj bd.
Odkrywaj, e s tak samo samotni jak na pocztku. Na tym polega pobyt w
tamtym miejscu. Niebo jest inne. Lepsze. Sdz, e nie miaaby najmniejszych
kopotw z prac anielicy. Masz dobre serce.
Nie wiem, czy bd bardziej przekonujca ze skrzydekami na plecach. Ja
chyba nie naogldaam si wystarczajco kanau Telemarket Mango.
Zdenerwowa mnie. Czy nie mog liczy na normalne ycie
pozagrobowe? Mam pracowa przez wieczno? Poza tym, jakeby inaczej,
kontrakt na anielic ma trwa przepisowe siedemdziesit siedem lat.
Ciekawe, czy potem bd moga zrezygnowa? Wtpi, czy jakikolwiek
putto pomoe mi wyplta si z prawnych kruczkw umowy z Niebem.
Archanio trzyma w garci ca Administracj.
Dodatkowo moj odmow storpedowa stwierdzeniem, e i tak ju mam
moc, to po co miaaby si marnowa? Nie wolno przecie niczego marnowa.
Na zo od dzisiaj zamierzam zawsze zostawia resztki na talerzu i
wyrzuca je do kosza...
Szybko wbiegam do parku, w ktrym mia na mnie czeka Piotrek.
Miaam nadziej, e zrozumia instrukcje. Chciaam jak najszybciej go
zobaczy. Byo mi strasznie le. Chciaam, eby mnie pocieszy.
Zapad zmrok, jednak ulice Edenii nie potrzeboway owietlenia,
wystarcza olbrzymi Ksiyc. Prawie nie byo spacerujcych mieszkacw
Nieba. Wszyscy dawno udali si do domw. Okna take zakoczyy na dzisiaj
dziaalno. Stranik poszed do domu.
Przy fontannie sta mj chopak. Zauwayam, e pod koszul, zaoony
za pasek, niczym pistolet, mia poduny ksztat zakoczony owalem. Lampa
owiecenia archanioa. Piotru take mnie zauway. Umiechn si z ulg.
Przytulilimy si mocno.
- Martwiem si - powiedzia. - Strasznie dugo ci nie byo.
- Nie jeste mu winny przysugi - powiedziaam zadowolona z siebie. Sama poszam do Nieba. On mnie nie namawia. Nie musimy go uwalnia.
- A dlaczego posza do Arkadii? - zapyta z niewinn min Moroni.
- Bo chciaam si dowiedzie, czy Piotrek naprawd mnie zdradzi, czy to
moe sprawka diabw.
Anio poklepa torb, jakby chcia si upewni, e lampa nadal w niej jest.
- A czemu zacza podejrzewa, e to moe by sprawka diabw?
- No, bo si podejrzanie zachowywali...
- Czy naprawd jeste a tak naiwna, e uwaasz, e zdoaaby
przechytrzy tak starego diaba, jakim jest Beleth? Gdyby nie chcia
pswkami da ci do zrozumienia, e co jest nie tak, toby tego nie zrobi. To
potna istota, ktrej wiek jest liczony w miliardach lat. Sdzisz, e nie ukryby
przed tob prawdy?
Nie wierzyam mu. Beleth wielokrotnie udowodni mi, e potrafi
zachowywa si bardzo nierozsdnie. Zwaszcza wtedy, gdy chodzio o mnie.
Chyba mia kopoty z panowaniem nad emocjami w takich momentach.
- Nieprawda - uparcie trwaam przy swoim. - Poza tym Beleth i Azazel
musieli mnie sprowadzi do Nieba, ebym pomoga im w zdobyciu wadzy
archanielskiej. Czyli tak czy inaczej bym tu przysza. W adnym wypadku nie
jest to twoja zasuga.
- Dobrze, w takim razie nie wierz w moje sowa. A chcesz wiedzie,
dlaczego jeszcze jestem winien Belethowi przysug?
Spojrzelimy na niego nieufnie.
- Dla mnie Beleth zdradzi Azazela.
Zamrugaam. Niemoliwe. To najlepsi przyjaciele. Chocia z drugiej
strony Azazel wielokrotnie wmanewrowywa Beletha w swoje ciemne sprawki.
Moe wreszcie przystojny diabe postanowi si odegra?
- Nie wierz ci - owiadczyam.
Zamia si chrapliwie.
- To zupenie jak Beleth. On te nie wierzy, e Azazelowi uda si zosta
archanioem.
- Moliwe, e w to nie wierzy, ale byby przynajmniej anioem. Za to
przez ciebie zostanie wygnacem. Wtpi, eby si na to zgodzi.
- Przy mnie nie bdzie wygnacem. Gdy ju zasid na tronie
niebiaskim, umieszcz go po swojej prawicy.
- A jeli twj plan si nie powiedzie? - prychn Piotrek. - Co wtedy?
Sdzisz, e nadal bdzie po twojej prawicy? To diabe. Zdradzi ci.
- Zapewniam ci, e si powiedzie - owiadczy lekko zirytowany anio.
- Kamiesz - mruknam. - Nie wierz w ani jedno twoje sowo.
- Kochanie, anioy te kami - skwitowa. - Nie obchodzi mnie, co
mylicie. Macie uwolni Beletha z wizienia. Potwierdzi, e zawar ze mn
umow.
Zerknlimy po sobie z Piotrusiem.
Rozdzia 34
Zdjam buty i zanurzyam palce w piasku. Fala zmoczya moje stopy,
zatapiajc je coraz gbiej. Ukrylimy si wrd ska, na play, niedaleko domu
Moroniego. Jeszcze paliy si w nim wiata. Anio krzta si w swoim
gabinecie. Nie spieszyo mu si na Ziemi do swoich wyznawcw.
- Ciekawe, czy Beleth ucieszy si na nasz widok - mrukn Piotru.
Nadal boczy si na to, e musielimy go uwolni. Liczyam, e uda nam
si okra Moroniego i nie bdziemy musieli tego robi. Baam si, e moja
decyzja o powrocie na Ziemi nie bdzie ju taka niezomna, gdy spotkam
przystojnego diaba.
W kocu wiato w gabinecie zgaso. ledzony przez nas anio wyszed na
taras, rozpostar skrzyda i odlecia w ciemn noc, zostawiajc otwarte na ocie
drzwi na taras.
Kochaam t ufno mieszkacw Niebios.
Co prawda, kto tak podstpny jak Moroni nie powinien raczej wierzy w
prawo innych obywateli i mieszkacw Arkadii. W kocu istniao pewne
prawdopodobiestwo, e trafi si kto tak cwany i zdeprawowany jak on.
- Idziemy - szepnam.
Szybko woyam buty. Wybieglimy zza ska i ruszylimy w stron
domu. Piotrek rozglda si czujnie, ale nikogo nie byo wida. Dom sta na
uboczu. Nie musielimy przejmowa si ciekawskimi spojrzeniami ssiadw.
Przeskoczyam przez barierk rozlegego tarasu. W domu panowa mrok.
Niczego nie syszaam poza szumem fal. Uyam mocy, tworzc w doni kul
przygaszonego wiata.
Piotrek otworzy szaf. Jej wntrze wygldao tak, jak je zapamitalimy.
Z t rnic, e bezcenny rkopis schowany by teraz w grubej tubie z
karbowanego plastiku. Zdjam zakrtk. By tam. Anio widocznie ba si, e
moe si rozsypa, zanim odczyta go w asycie wszystkich przedmiotw.
To by byo dopiero ironiczne zakoczenie caej historii.
- Tak po prostuje zabierzemy? - zapyta Piotrek.
- Nie wiem - przygryzam warg.
Gdybymy je ukradli, to za szybko by si zorientowa, e co jest nie tak.
- Moe zrobimy dla niepoznaki kopie? - zapytaam.
- A czy kopie bd dziaa? - Piotrek mia wtpliwoci. - Przecie klucze,
ktre skopiowaa, dziaaj, wic moliwe, e i przedmioty, ktre zostawimy
Moroniemu, bd dziaa.
Mia racj. Kopistk niestety byam za dobr.
- Trudno - wzruszyam ramionami. - Wane, ebymy oryginay
przekazali Gabrielowi.
Rozdzia 35
Drzwi powoli znikay za naszymi plecami. Przejcie stworzylimy w
cianie jednego z budynkw Edenii w pobliu wzgrza, na ktrym rezydowa
Gabriel. Nie wiedziaam, czy moemy dosta si bezporednio w poblie jego
domu. Moliwe, e cay teren by chroniony.
Ziewnam zmczona. Zaczynao wita. Rozejrzaam si dookoa.
Dziwne. Nie sdziam, e w Niebie jest tyle rannych ptaszkw.
By olbrzymi ruch, kompletnie nieadekwatny do pory dnia.
Min nas jaki zdyszany putto, wymachujc swoimi malekimi
skrzydekami. Wyranie gdzie si spieszy. ciska w doni ma zot trbk.
Cay czerwony na policzkach wyta si, eby dolecie jak najdalej. Inny
niebiaski pracownik, podtrzymujc woln rk biae majteczki, ktre zsuway
mu si z tustej pupy, przebiera nkami. W drugiej doni take dziery zot
trb.
Co tu si dziao?
Zerknlimy po sobie z Piotrkiem.
- Jaka parada? - zapyta. - Albo wito?
- Nie mam pojcia - poczuam si nieswojo.
W oglnym rozgardiaszu jeszcze nie zostalimy przez nikogo zauwaeni.
Dziesitki maych putt biego w rne strony. Wszyscy byli wyranie czym
zdenerwowani.
Nigdzie nie dostrzegam te adnych mieszkacw Niebios. Owszem,
pora bya nieludzka, niemniej wobec takiego zamieszania spodziewaabym si
obecnoci ludzi. Ich jednak nie byo.
To wszystko robio si coraz dziwniejsze.
W domu, przez ktrego cian wanie przeszlimy, wszystkie zasony i
okiennice byy szczelnie zasunite i zamknite. Podobnie byo w kolejnym
domu. I w jeszcze jednym. I jeszcze jednym. Niebiaskie drzwi nie miay
zamkw, byam jednak pewna, e zastawiono je co najmniej krzesami.
- Nie podoba mi si to - szepnam do Piotrusia.
Ponad nami growao wzgrze, na ktrym mieszka Gabriel. Bylimy
bardzo blisko. Wystarczyo wej na ciek, ktra zaczynaa si tu przed
nami, a doprowadziaby nas na sam szczyt. Na razie nawet nie drgnlimy,
zaskoczeni tym, co zastalimy. Zaganiani mali pracownicy Niebios take nie
zwrcili na nas uwagi.
- Chod - Piotrek wzi mnie za rk. - Nie bdziemy przecie tutaj tak
sta. Zapytajmy kogo, co si stao.
Wyszlimy z cienia na rodek ulicy. Akurat obok nas bieg may
szczerbaty putto.
- Przepraszam, czy co si stao? - zapytaam uprzejmie.
Rozdzia 36
Anielskie wizienie znajdowao si pod miastem, cakowicie na uboczu,
w otoczeniu poszarpanych wzgrz i kotlin. Z dala od mieszkacw, ktrych ten
widok mgby niepotrzebnie zdenerwowa lub zmartwi.
Wizerunek Arkadii musia pozosta nieskalany. Nie mogli sobie pozwoli
na z reklam.
Budynek wizienia odrobin przypomina Administracj. Na pewno nie
mia nic wsplnego z bunkrem sucym za Anielskie Centrum Dowodzenia.
Wbrew pozorom by cakiem adny. Czerwona pagoda opadaa do ziemi.
Powykrcane rynny przedstawiay smoki albo we. ciany oboone byy
czarnym granitem. Budynek byby cakiem gustowny, gdyby nie jeden drobny
szczeg.
We wszystkich wysokich oknach, przez ktre wida byo wiszce we
wntrzu biae firanki, znajdoway si zote kraty.
Cikie metalowe drzwi wejciowe przypominay zamkowe wrota obite
grubymi gwodmi. Nie byo w nich klamek, a jedynie olbrzymie koatki, ktre
metalowe lwy trzymay w swych szczkach. Porodku, przedzielony na p
szczelin wrt, znajdowa si jeszcze jeden pysk olbrzymiego kota,
wyszczerzonego w gronym ryku.
Obeszlimy budynek dookoa. Nigdzie nikogo nie byo wida. Zupenie
opustoszay teren.
- Jak my wejdziemy do rodka? - zaspi si Piotrek.
- Chyba trzeba zastuka - stanam naprzeciwko drzwi.
Ledwo dosigaam do koatki.
- A co zrobimy, gdy kto nam otworzy? Przecie jaki anio mia
pilnowa wizienia. Nie powiemy mu przecie: Dzie dobry, chcemy uwolni
jednego winia. Moemy? - marudzi chopak.
Jego plan ju nie wydawa mu si taki wspaniay.
- Nie wiem... - westchnam ciko. - Moe zosta oddelegowany do
szukania nas po caej Arkadii?
- Zafkiel i Ariel nie zostali oddelegowani - zauway Piotrek.
- Bo Zafkiel to fanatyk - czuam, e trac cierpliwo.
- Raz kozie mier. - Wycign si do koatki i trzy razy uderzy ni o
metal.
- Jeszcze cztery razy - upomniaam go. - W Niebie puka si siedem razy.
Mamroczc co pod nosem, speni moj prob. Lekko przerdzewiay
metal ciko chodzi pomidzy zbami bestii. Musia si odrobin zmczy.
Po naszych uderzeniach zapanowaa cisza. Nie usyszelimy w rodku
adnych krokw. Jedynie zgrzyt elaza.
Dochodzi od drzwi.
Czyby kto przekrci klucz w zamku?
- Ja lubi by drzwiami.
- A dugo nimi jeste? - spytaam.
Lew otworzy szeroko paszcz i zawarcza gono.
- Jam jest tylko drzwiami. Wchodzicie, czy nie?!
Umiechnlimy si z Piotrkiem. Chyba okazalimy si godni, a on
naprawd lubi by drzwiami.
- Wchodzimy - odparlimy zgodnie.
- To wchodcie - warkn.
Drzwi zaczy si uchyla. Musielimy si cofn, poniewa otwieray si
na zewntrz. W rodku znajdowa si dugi korytarz z celami o dugich
srebrnych kratach. Porodku lea czerwony dywan ze zotymi frdzlami. Na
cianach obitych purpurow tapet wisiay pozacane kandelabry. Wosk kapa
duymi kroplami na podog.
Przeszlimy przez wrota.
Drzwi powoli si za nami zawary. Zostalimy zamknici w rodku.
Ciekawe, czy lew nas potem wypuci?
Korytarz prowadzi do wysokich schodw. Budynek mia kilka piter.
Powoli zaczlimy i przed siebie, zagldajc po kolei do cel. Wikszo
z nich bya pusta, jednak kilka miao swoich lokatorw.
Minlimy zapijaczonego putta. Spojrza na nas czerwonymi od alkoholu
oczami i zapa si kurczowo krat.
- Wypucie mnie! - zawoa. - Obiecuj, e ju nie bd pi. Nie bd.
Tylko troszk. Czasami. Wiecie, jak trafi si okazja. Ale przez wikszo czasu
bd trzewy.
Minlimy go szybko. Putto zacz co piewa, czkajc co chwila.
- Och, moja butelko... ik... czemu taka pusta... ik... och, moja pereko...
ik... chc ci wsadzi w usta... ik!
- Zamknij si, miernoto! - wrzasn z koca korytarza dobrze znany mi
gos. - Ni krzty poezji, tylko same zberezestwa.
Azazel. A gdzie by on...
- Ta pijacka morda znowu zaczyna... - warkn jego kompan.
A gdzie by on, by te Beleth.
Po cichu ruszylimy szybko korytarzem.
Mijalimy cele. W jednej z nich dostrzegam nieznanego mi anioa z
poow twarzy spalon rcym kwasem. Przewierci nas spojrzeniem jedynego,
bkitnego oka. W kolejnej znajdowa si zoty golem zwinity w pozycji
embrionalnej na pododze.
Poza nimi nie dostrzeglimy nikogo. Drzwi si myliy. Wcale nie byo tu
zbyt wielu istot. No, chyba e wysze pitra byy bardziej zatoczone.
Wntrza cel nie przypominay tych piekielnych. W rodku byy
kompleksowo wyposaone. Miay ka z pociel i mikkimi materacami oraz
poduszkami. Dywany na podogach, lustra na cianach, krzesa. W oknach
Rozdzia 37
- To znaczy, zakadam, e wiem - tumaczy si chwil pniej.
- Mormoni anioa jeszcze nie zdoali znale odpowiedzi, o jakie
niewinitko chodzi - powiedzia Piotrek - a ty twierdzisz, e tak po prostu
wiesz?
Podstpny diabe umiechn si i odgarn warkocz na plecy.
- W kocu jestem Azazel. Wiem rne rzeczy - wyjani.
- To mw szybko, jaka to ko? - ponagliam go.
Nie byam pewna, ile mamy czasu. W kadej chwili mg pojawi si z
powrotem anio pilnujcy wizienia. To nie byo bezpieczne miejsce na
pogaduszki.
- A co ja bd z tego mia?
Rce mi opady. Czy aden z nich nie zna sowa bezinteresowno?
- Czyste sumienie - mrukn zrezygnowany Piotrek.
- Ale ja mam najczystsze sumienie pod socem - achn si diabe.
Czyciutkie. Idealnie czarne. adnych plam na takim tle nie wida.
- To moe satysfakcj, e dziki tobie Moroni nie zdobdzie wadzy nad
wiatem? - zaproponowaam.
Azazel zamyli si.
- Taak. Chyba wam pomog - powiedzia.
Opar si o kraty. Na jego twarzy pojawi si przebiegy umiech.
- Ko niewinitka, powiadacie. Wyjanienie tej zagadki jest proste.
Osobicie poszukabym tej koci na Cmentarzu Niewinitek.
Cmentarz Niewinitek? Co to takiego? Pierwszy raz syszaam t nazw.
- Oczywicie adne niewinitka nigdy nie byy tam pochowane - machn
rk. - Jak ten cmentarz ma histori! Zacznijmy od tego, e powsta na miejscu
pogaskiej wityni, potem zwieli tam szcztki Ryszarda z Pontoise i zdarzay
si same cudy. Zawsze mnie zastanawiao, czy te cudy byy od Ryka, czy od
pogan...
- Azazel, daruj sobie te historyczne wstawki. Powiedz, gdzie jest ten
cmentarz - nakazaam. - Nie mamy czasu.
Prychn na mnie. Zawiodam jego oczekiwania. Nie byam suchaczem,
jakiego najwyraniej oczekiwa.
- Nie ma ju tego cmentarza. Zosta zlikwidowany bodaje w 1785 roku.
Dokadnie nie pamitam. rednio mnie to obchodzio.
- To po co nam o tym mwisz? - wycedziam.
- Chyba wiem, o co mu chodzi - wtrci Piotrek. - Wiem, gdzie s koci z
tego cmentarza.
Niewiarygodne. Wszyscy najwyraniej byli mdrzejsi i lepiej
poinformowani ode mnie. Skandal!
- Przenieli je do katakumb pod Paryem - dokoczy.
Rozdzia 38
Zza kilkudziesiciu kolorowych szybek byska do nas wesoo ogie. Nie
wiem, po co Beleth zastuka szybko sze razy, jak nakazywaa piekielna
etykieta, zamiast po prostu ucieka. Szko zadzwonio, le osadzone w drewnie.
- Prosz - odpowiedzia nam wyniosy gos w momencie, kiedy w pdzie
wskoczylimy do rodka.
Kleopatra siedziaa na zotym krzele przy zotym biurku i przegldaa
jakie papiery. Zapewne dokumenty na temat kolejnego zmarego, ktrego miaa
namwi na Nisz Arkadi. Za plecami miaa pochodni, ktrej wiato
widzielimy.
- Cze - powiedziaam.
Podniosa gow i spojrzaa na nas zdumiona. Dugie strusie piro, ktrym
pisaa, opado na biurko. Olbrzymi kleks rozla si po kartce.
- Och - wyszeptaa po prostu.
To byo chyba najoszczdniejsze powitanie, z jakim si spotkaam z jej
strony. Zwykle bya znacznie bardziej wylewna. Zaskoczona patrzya, jak do
pokoju wchodz ja, potem Beleth, a na kocu Piotru.
Chopak zamkn za sob drzwi, a spojrzenie krlowej stwardniao.
- A gdzie Azazel?! - warkna, zrywajc si z krzesa, dla ktrego
znacznie bardziej odpowiednia byaby nazwa tron. - Boi si tu przyj?!
- Nadal jest w wizieniu w Arkadii - wyjani jej diabe.
- Och - usiada z powrotem zbita z pantayku. - Nie rozumiem.
Beleth klasn w donie. Obok biurka pojawiy si trzy mikkie fotele. Nie
spodziewaam si tego po nim. Przez chwil podejrzewaam, e stworzy tylko
dwa wygodne siedziska, a dla Piotrka twardy drewniany taboret. Diabe zdoby
u mnie plus.
Usiedlimy.
Fotel Piotra nie zaama si pod nim. Beleth zdoby kolejny punkt.
- Wszystko ci wyjani, Kleo - przeczesa doni czarnego irokeza i zacz
mwi.
Opowiedzia jej w skrcie, co si dzisiaj wydarzyo, a take o naszej
chwilowej wsppracy z anioem Moronim. Zakoczy wszystko urocz i jake
plastyczn wizj zotych golemw, ktre chciay nas rozczonkowa za pomoc
swej straszliwej broni.
- Czego ode mnie oczekujecie? - zapytaa, zerkajc na plecak, ktrego
Piotru na wszelki wypadek nie wypuszcza z rk.
- Pozwl nam si tu przespa i troch odpocz. Jutro std znikniemy i
nikomu nie powiemy, e miaa z tym cokolwiek wsplnego - zaproponowa
Beleth.
Krlowa zerkna na swoje skrupulatne notatki.
- Mam dzisiaj wieczorem targ, wic i tak nie bdzie mnie w domu. Gdyby
co si wydao - posaa nam ostre spojrzenie - nie wiedziaam, e bylicie w
moim domu. Wamalicie si tutaj bezprawnie. Rozumiecie?
Kiwnlimy gowami. Nagle co mi si przypomniao.
- Kleo, a nie wiesz, co u Behemota? Nie zagldaa do niego?
Krlowa lekko si zaczerwienia.
- Nie zagldaam do niego.
Nie zaskoczya mnie tym. Poprzednio, jak miaa si nim zajmowa, to te
pokpia spraw.
Ciekawe, co u niego sycha? Miaam nadziej, e nie podpali mi domu
iskrami i e nic mu si nie stao. Mg zrobi sobie krzywd. Nie wiem, co sobie
wyobraa, ale po zjedzeniu jabka nie mg lata za ptakami. Chyba e owoc
inaczej dziaa na koty.
Nie byo jeszcze za pno. Zmrok nie kad si na krajobrazie Los
Diablos. Jednak zmczenie pochylao moj gow coraz niej.
- Zaprowadz was do pokoi - zaproponowaa krlowa.
- Masz trzy wolne sypialnie? - zapyta diabe.
- Dwie wystarcz - sprostowa Piotrek, podajc mi do, eby pomc mi
wsta.
Nawet nie miaam siy, eby przerwa ich kolejny pojedynek sowny.
Chciaam jak najszybciej si pooy. A oni znowu si kcili.
- Dwie? Wybacz, Piotrze, ale nie pocigaj mnie mczyni - warkn
diabe. - Nie zamierzam zajmowa z tob jednego pokoju. Sdz, e w
rezydencji Kleopatry znajdzie si kilka sypialni. Nie jest ubog krewn
Nefretete.
Krlowa zmierzya go ostrym spojrzeniem. Gratulacje, udao mu si
wcign j do tej bezsensownej dyskusji.
- Mam szesnacie sypialni! - wybuchna. - A z tego, co wiem, tamta
wieniaczka tylko czternacie.
- No wanie - Beleth pokiwa gow.
- W takim razie zajmij dwie, Belecie, skoro jedna ci nie wystarczy. Ja
bd spa z Wiktori, na wypadek gdyby mnie potrzebowaa albo gdyby kto
nas zaatakowa - odparowa Piotrek.
Diabe ju mia wda si z nim w kolejn rozpraw, ale ja si wtrciam:
- pi w jednym pokoju z Piotrkiem. Koniec dyskusji. Uszanuj moj
decyzj.
Diabe posa mi zranione spojrzenie. Nie wiem, czy tylko gra, czy
rzeczywicie cierpia. Nie chciaam jednak ulec. Gdybym zostaa sama w
pokoju, najprawdopodobniej po niespena dziesiciu minutach odkryabym
Beletha w swoim ku. Obecno Piotra bdzie go hamowaa i zdoam si
wyspa.
A naprawd o niczym wicej teraz nie marzyam.
On si skrada.
I najwyraniej mia na nogach obcasy...
Ubranie intruza zaszelecio, gdy zawadzi o niski taboret stojcy obok
ka, przy ktrym porzucilimy plecak z artefaktami.
- Niech Set porwie te cholerne meble - usyszelimy stumione
przeklestwo.
Po chwili zaszeleci plecak. Wyszlimy zza parawanu.
Kleopatra klczaa przy plecaku i siowaa si z suwakiem. Zasyczaa z
blu i wsadzia do ust palec.
- Ekhm... - odchrzknam.
Kleo odwrcia si. Spojrzaa na nas z gupi min i palcem w ustach.
Nastpnie wstaa z godnoci i otrzepaa sukni.
- Mylaam, e jestecie zajci - powiedziaa spokojnie.
- A my mylelimy, e nikt nam nie bdzie przeszkadza - odparowaam.
W odpowiedzi tylko wzruszya ramionami.
- Widz, e zainteresowa ci nasz plecak - zauway Piotrek.
- Taa... - spojrzaa na swj palec. - Zamaam sobie paznokie.
Powinnicie nosi taki worek z tasiemk. Znacznie wygodniejszy w obsudze.
Polecam. My, Egipcjanie, uywalimy takich przed tysicami lat. Doskonale
speniay swoj rol.
Jej bezczelno nie miaa granic. Zreszt i tak nie spodziewaam si po
niej przeprosin. Posaa causa w stron swojej doni. Jej manicure by jak nowy.
Umiechna si zadowolona z siebie.
- Czemu chciaa ukra nasz plecak? - zapytaam, a fragmenty ukadanki
uoyy si w mojej gowie. - To ty wamaa si do mojego domu?
Powinnam bya od razu si tego domyli. Kt by inny zniszczy
podczas ataku szau arabskie mozaiki? Kleopatra nienawidzia wszystkiego co
arabskie.
Do dzisiaj nie moga wybaczy Arabom, e poniekd zniszczyli egipsk
kultur. Teraz w Egipcie nikt ju nie mwi po egipsku ani nie uywa
hieroglifw. Krlowa wielokrotnie powtarzaa mi, e to ogromna strata dla
caego wiata.
Pamitaam jej opowieci o hierarchii spoecznej w jej czasach. O
moliwociach kobiet, stanowiskach, ktre piastoway. Byy kapankami, a
nawet wadczyniami. Gdy ich rodzice byli zamoni, otrzymyway te czasem
typowe wyksztacenie. Kleo uwielbiaa rozwodzi si nad ich wolnoci w
dziedziczeniu i dysponowaniu swoim majtkiem, a take nad tym, e mogy si
rozwodzi i otrzymyway potem alimenty od ma.
Feministki nie miayby o co walczy w tamtych czasach. Kobieta nie
musiaa zasania twarzy ani ciaa. Ubrania Egipcjanek raczej wicej odsaniay
i podkrelay, ni ukryway.
Kleopatra ze swoim zamiowaniem do golizny bya tu wietnym
przykadem.
Rozdzia 39
Pynam w szerokiej dce po Jeziorze Czasu. Piotrek wiosowa z
umiechem. Czuam si szczliwa, chocia byo mi troch duszno, mimo e
znajdowalimy si na wieym powietrzu, a po twarzy askota mnie delikatny
powiew wiatru.
Pynlimy spokojnie. Podczas naszej podry mijay nas wizje.
Wszystkie przedstawiay mnie.
Ja z dyplomem uczelni.
Ja w biaej sukni.
Ja w Paryu podczas miodowego miesica. Ja z podpisan umow o
prac. Ja ciskajca jakiego wrzeszczcego bachorka. Penia szczcia i
samospenienia w moim obecnym stanie ducha.
Nagle ten pikny sen, kiedy to umiechaam si szeroko i liniam na
zapewne rcznie haftowan, nienadajc si do prania poduszk Kleopatry,
zosta brutalnie przerwany. Tym brutalniej, e przerwa go kobiecy wrzask z
silnym amerykaskim akcentem doskonale wyczuwalnym nawet w tym jednym,
dosadnym sowie:
- KURWA!
Usiadam w jednej chwili. A raczej sprbowaam usi. Nie udao mi si
to, bo zapltaam si w rami Piotrka, ktrym mnie obejmowa. Jak si potem
okazao, miaam na sobie jeszcze jego nog i poow klatki piersiowej, przez co
zapewne byo mi odrobin duszno, za delikatny powiew wiatru okaza si
oddechem Piotra, ktrego twarz leaa tu obok mojej.
- Co si...? - mrukn niewyranie, z trudem uchylajc powieki.
Przed naszym kiem staa Phylis ubrana jak zwykle w skrzany kostium
prostytutki. Kompletnie pozbawiony gustu. Nie wiem, jak mona z wasnej,
nieprzymuszonej woli czy ze sob tyle krzykliwych kolorw. Poza tym jak
zwykle jej olbrzymie piersi wyglday, jakby tylko za pomoc wyjtkowo silnej
magii trzymay si pod ubraniem.
Ciekawe, co by si stao, gdyby sprbowaa biec?
Racja. Wtedy dostaaby nimi po twarzy.
- Gdzie jest rkopis? - zasyczaa wcieka, trzymajc w doni pusty
plecak.
W przeciwiestwie do Kleopatry poradzia sobie z suwakiem. Musz
przyzna, e nie spodziewaam si tego po niej.
Piotrek usiad i przetar oczy. Gdy zobaczy kolorowo ubran, rud Phylis,
skomentowa caoksztat tak, jak tylko on potrafi - krtko i na temat:
- O fak...
- Syfilis, co do cholery tutaj robisz? - warknam.
Jej oczy zapony wciekoci. Tak samo zreszt jak policzki.
Rozdzia 40
Phylis leaa nieruchomo na posadzce. Z jej uszu, nosa i ust wyciekaa
gsta czerwona ciecz. Krew.
Nie oddychaa, nie ruszaa si. Drgawki ustay. Beleth podszed do niej i
przyjrza si zaciekawiony. Nie dotkn jej, nie pomg. Po prostu obserwowa.
- Hm - mrukn w kocu. - Ciekawe.
Najwyraniej zadowolony z siebie odwrci si w nasz stron. Piotrek
usiad na posadzce, masujc pier, a ja przy nim klczaam.
- Widz, e nie moga sobie poradzi beze mnie, moja pikna - odezwa
si dumny. - Wiedziaem, e on nie da rady.
- Nie daem, bo nie chciaem jej zamordowa tak jak ty - warkn chopak,
zrywajc si na nogi. - W przeciwiestwie do zwykego diaba mam sumienie.
- Nie jestem zwykym diabem - wycedzi Beleth. - Zapominasz, e zaraz
zostan anioem.
- Na pewno nie po tym, jak zamknito ci w wizieniu, z ktrego
ucieke.
Beleth na chwil zosta zbity z tropu.
- Moliwe - odpowiedzia. - W takim razie jestem niezwyky z innego
powodu. Wiktoria mnie poda.
- No popatrz - Piotrek podpar si pod boki. - Mnie te. To chyba nie
czyni ci lepszym ode mnie, czowieka, czy nie?
Pierwszy raz kto przegada osupiaego w tym momencie Beletha. Byam
pod wraeniem, mimo e obaj cakiem o mnie zapomnieli.
To bya moja sprawa, kogo podaam...
W tej samej chwili zauwayli, e klcz na ziemi.
- Pomog ci - powiedzieli w tym samym momencie i rzucili si w moj
stron.
Kady zapa za jedno moje rami i szarpn mn do gry. Gowa opada
bezwadnie, kiedy zrobio mi si czarno przed oczami.
O... zapomniaam o krwotoku...
****
Chwil pniej ocknam si na ku. Obok mnie ze skwaszonymi
minami siedzieli mczyni mojego ycia.
Odetchnam gboko. Najwyraniej ktry z nich naprawi moje narzdy
wewntrzne. Zapewne Beleth, bo Piotrek jeszcze nie umia tego robi. Chyba e
nauczy si tego instynktownie, tak jak ja.
Leaam w innej sypialni. Zapewne mnie przenieli. Poduszka pod moj
gow pachniaa Belethem. A zatem wyldowaam w jego ku.
- A co z Phylis? - zapytaam.
Rozdzia 41
Szatan posa mi zmczone spojrzenie. Mia lekko podkrone oczy.
Chyba nawet pomimo pozbycia si z Pieka wiecznie wtrcajcego si Azazela
nadal mia duo roboty.
- Co teraz? - swoje pytanie skierowaam do niego. - Zamkniesz nas w
wizieniu, skaesz za prb morderstwa Phylis, a moe wymylisz co jeszcze
innego?
- Chyba nie bd taki - umiechn si i podrapa po brodzie. - Z tego, co
mi opowiedzielicie, zapowiada si na to, e Moroni pragnie opanowa wiat.
Ciekawe, jak w jego wizji ma wyglda Pieko?
- Wspomina, e zamierza je zatrzyma, bo bez Pieka nie byoby Nieba przypomniaam sobie z grubsza jego sowa.
- Taaak... Mio z jego strony... - westchn ciko. - Tylko ciekawe, czy
chce je zachowa w tej formie... Wiedziaem, e z nim jest co nie tak. Od razu
wyda mi si podejrzany, kiedy nie chcia przystpi do mojej rewolucji,
pomimo e wczeniej mi pomaga.
Spojrza na nas. Chyba nie spodobao mu si to, co zobaczy.
- Nie zamierzam nic z wami robi. Macie zapewniony azyl w Piekle jako
moi obywatele. Nie mam zamiaru wydawa was Gabrielowi, a on nie moe mi
kaza tego zrobi. Oczywicie jakby kto pyta, to ja nie mam zielonego pojcia,
cocie zrobili i co ukradli.
Pokiwalimy gowami.
- A w ogle to Gabriel nie chcia was wysucha? - chcia wiedzie
Szatan.
- Nie prbowalimy nawet z nim rozmawia - wyjani Piotrek. - Wysa
za nami anioy z mieczami.
- I golemy... - mrukn ponuro Beleth.
- Konserwatywny gupek - zakpi Lucek. - A wracajc do Moroniego, to
radz wam czym prdzej ruszy na poszukiwanie ostatnich dwch kluczy. Z
ca pewnoci ju si na nie rzuci. Musicie go wyprzedzi.
To chyba by nasz plan na dzi.
- Zajm si Phylis. Moecie si ni nie przejmowa. Nie bdzie wicej
prbowaa was zniszczy - uspokoi nas. - Czy jeszcze kto w Piekle jest w
jakikolwiek sposb powizany z Moronim?
- Nie - odpowiedzielimy zgodnym chrem.
adne z nas nie zamierzao dawa Szatanowi wskazwek w sprawie
powiza Kleopatry z anioem. Po pierwsze dlatego, e bya nasz przyjacik,
a po drugie - wolelimy nie mie w niej wroga. Lucek pewnie krzywdy by jej
nie zrobi.
Ale ona nam tak...
Ta, po ktr siga chopak, bya ukruszona. Kto wie, czy by dziaaa?
Signam po tak, ktra wygldaa, przynajmniej u nasady, na cakowicie
niezniszczon.
Szarpnam, ale nie ruszya si z miejsca. Leay tutaj, jedna na drugiej,
od dziesicioleci. Wygldao na to, e na skutek wilgoci i wielu innych rzeczy, o
ktrych wiedzie nie chciaam, skleiy si ze sob na stae.
Zapaam j obiema domi i szarpnam. Nie poruszya si. Oparam si
nog o te lece niej i jeszcze raz szarpnam.
- Wiki... - westchn Piotrek. - A moe sprbuj inn?
- Niech wemie t - zaprotestowa Beleth.
Najwyraniej jego nowa strategia polegaa na zgadzaniu si ze mn we
wszystkim.
- Ju wychodzi - stknam z wysikiem.
Ko rzeczywicie jakby odrobin si obluzowaa. Gosy si zbliay.
Szarpnam jeszcze raz z caej siy.
Nagle poleciaam do tyu. Piszczel wysun si z mlaniciem, zupenie
jakby kto go wczeniej trzyma i nagle puci.
Upadam na plecy prosto w kau.
- Udao mi si! - wysapaam, kiedy obaj doskoczyli do mnie, eby pomc
mi wsta.
W tym momencie schludny stos koci, pieczoowicie uoony, jeszcze
zanim si urodziam, zadra i z chrzstem zacz si na nas sypa.
Oj...
Po piszczelach zsuny si czaszki i kolejne czci szkieletw. Jedna z
czaszek wyldowaa tu przede mn. Miaam wraenie, e puste oczodoy
wpatruj si we mnie karccym wzrokiem.
Dobra, nie ma si czym martwi. Klasn zaraz w donie, a one uo si
tak samo, jak wczeniej leay. Nic zego si nie stao!
- Co si dzieje?! Kim jestecie?! - krzykn kto za nami aman
francuszczyzn. W jego gosie wyczuwao si silny angielski akcent.
Dobra, to chyba nie zd klasn w donie... Mam nadziej, e
waciciele tych szcztkw, ktrych spotkam w Niebie albo w Piekle, nie bd
na mnie za bardzo li za zbezczeszczenie ich miejsca wiecznego spoczynku.
Jak si okazao, wcale nie by tak wieczny.
Tu obok nas zatrzymaa si grupka mczyzn. Patrzyli na nas wrogo.
- To koci z Cmentarza Niewinitek - jeden z nich wskaza na tabliczk
obok nas.
- Kim jestecie? - zapyta drugi.
- Turysta - Beleth zamia si sztucznie i zacz si podnosi. - Nie
rozumiem po francuski. Nie wiem, co mwi ty.
Za jego przykadem zerwalimy si na rwne nogi. Wci ciskaam w
doni zdobyczny piszczel.
Rozdzia 42
Olepieni zatrzymalimy si. Wszyscy, oprcz Beletha. Moe posiada
koci wzrok, bo nawet si nie zatrzyma, gdy ogarna nas ciemno.
Syszelimy teraz podniesione gosy mormonw, gdy nawoywali si w
korytarzu.
Lampy wiszce przy suficie zabysy kilka razy i rozwietliy na chwil
mrok. Zdyam dostrzec, e dookoa nas stao kilkanacie ciskajcych widy
demonw. Szczerzyy si wesoo w stron mormonw.
Zapaam Piotrka i pocignam na olep w stron wyjcia. Woln doni
szorowaam po chropowatej cianie. Demony zajm si pocigiem i skutecznie
go zatrzymaj. Gonicy nas mczyni byli zbyt przeraeni, eby stanowi
jakiekolwiek zagroenie.
Po chwili zobaczylimy w oddali przed sob wiato. Wbieglimy do
wysokiego pomieszczenia. Przed nami byo jeszcze jakie dwiecie schodkw i
oczekiwana powierzchnia.
- AAAAAAU! - za naszymi plecami kto zacz przeraliwie krzycze.
- CHICHICHICHICHICHICHICHICHICHI! - odpowiedzia mu
zowieszczy chichot.
Po plecach przebieg mi dreszcz. Nie wiedziaam, co demony zrobi
gonicym nas mczyznom, ale na pewno nie bdzie to nic przyjemnego.
Zaczlimy wspina si po schodach. W kocu, gdy czuam kady
misie w nogach i poladkach, dotarlimy na szczyt. W korytarzu panowaa
cisza. Nie byo sycha ani ludzi, ani demonw.
Dyszc ciko, wydostalimy si z budynku. W wskiej uliczce, na ktr
prowadzio niepozorne wyjcie, czeka na nas Beleth. Jak gdyby nigdy nic
popija kaw zakupion w maej kawiarence naprzeciwko. Wszystko w niej byo
w czaszki. Kubki, torby, ksiki. Blisko katakumb atwo naprowadzia
waciciela na odpowiedni i niepowtarzaln stylizacj knajpy.
- Ju? - zapyta spokojnym gosem.
- Tak, ju - warknam za, e nas zostawi. - Ale nie dziki tobie.
Musielimy wezwa na pomoc demony.
- Och, naprawd? - zdziwi si teatralnie. - To ja specjalnie si oddaliem,
eby twj rycerzyk mg stan w obronie swojej ukochanej, a ty wezwaa
demony? aosne.
Posa kpice spojrzenie Piotrkowi, ktry zagotowa si cay ze zoci.
- Tak? - teraz ja zapytaam. - A byam przekonana, e uciekae gdzie
pieprz ronie, bo sdzie, e Moroni da swoim poplecznikom gorejce miecze.
- Jeli ju to fanatykom, a nie poplecznikom - sprostowa. - Poza tym to
nieprawda.
Nie mia wicej argumentw do wypowiedzenia. Wzruszy tylko
ramionami. Oznaczao to, e trafiam w sedno.
Rozdzia 43
Powoli si budziam. Powieki miaam cikie, w gowie dudnio mi, jakby
kto uderza motem tu przy moich uszach. Chciaam co powiedzie, ale w
ustach zascho mi tak bardzo, e nie zdoaam wydoby z siebie adnego
dwiku. Jedynie zakaszlaam gucho.
Przez dusz chwil nie widziaam wyranie. Razio mnie biae wiato.
- Ach! Widz, e ju si ockna - powiedzia doskonale znany mi gos.
Obraz nabra ostroci. Naprzeciwko mnie sta Moroni. Na cienkim
rzemyku na szyi zawiesi sobie zoty Piercie Rybaka.
Dookoa nas zebrao si kilkoro ludzi. Zauwayam, e
dwch mczyzn trzymao dziewczyn i chopaka. Przykadali im noe do
garde. Na gadkiej szyi modej kobiety rysowaa si czerwona linia w miejscu,
w ktrym pytko zranio j ostrzy. Patrzya na mnie penymi przeraenia oczami.
Chopak kiwa przeczco gow, jakby nie mg uwierzy w to, co widzi. To
bya Zuza.
Moja najlepsza przyjacika. Oraz Marek. Mj brat.
Szarpnam si caym ciaem w ich stron. Zorientowaam si e jestem
przywizana do pnia wyschnitej akacji. Znajdowalimy si porodku pustki.
Otaczay nas suche poacie trawy. Gdzie w oddali zarycza so.
Afryka. Sawanna. Miejsce idealne do otworzenia wrt do Piekie.
- Moroni - syknam. - Zabij ci!
- Tylko sprbuj - powiedzia zimnym gosem. - Jeeli uyjesz mocy, moi
sudzy zamorduj twoich najbliszych.
Spojrzaam na nich. Nie zdoaabym obezwadni obu na raz. Gdy zrani
jednego, drugi dgnie swoj ofiar. Niewane, co zrobi, nie uratuj jednej
osoby.
- Jeeli sprbujesz si uwolni, take czeka ich mier - oznajmi anio.
- Czemu? - zapytaam.
- Wiki! Wiki! Co si dzieje? - zawoa Marek. Przeladowca uderzy go w
twarz, eby zamilk.
Nie mogam na to patrze.
- Nic, Marek, to tylko ci si wydaje - po policzku potoczya mi si
samotna za. - To tylko zy sen...
Przeknam lin i posaam Moroniemu twarde spojrzenie. Nie zamie
mnie. Za duo przeszam, eby tak po prostu si rozklei.
- Czemu? - powtrzyam pytanie.
- Jeste moj zakadniczk - wyjani. - Chcc ci ratowa, Beleth i Piotr
przynios mi rkopis.
- A ty staniesz si bogiem - prychnam.
- W rzeczy samej - spojrza na rozwietlone niebo. - Dzisiaj idealna
pogoda na otwarcie bram do ciemnoci. Przygasimy odrobin soce.
Rozdzia 44
Wyobraziam sobie skrzyda. Pikne biae skrzyda. Anielskie skrzyda.
Skrzyda, ktrych nie powinnam mie, a ktre wanie wyrastay mi z plecw na
wysokoci opatek.
Miaam nadziej, e bd dziaa. Udao mi si stworzy je diabom.
Teraz te powinno mi si uda.
Zanim biae lotki wyksztaciy si do koca, zamachaam skrzydami i
wzbiam si w powietrze. W poowie drogi pomidzy mn a anioem, w
rozbysku biaego wiata pira rysowane zotym promieniem zostay stworzone
do koca.
Mciam skrzydami, lecc coraz wyej. Min mnie golem. Jego
rubinowe oczy zabysy gniewnie. Machn czterema szablami, cinajc kilka
dugich biaych pir.
Leciaam dalej. Pode mn rozbysa kula ognia, pochaniajc zot rzeb,
ktra zacza si topi. Fala gorca popchna mnie jeszcze szybciej do gry.
To Piotrek albo Beleth usiowali mi pomc.
Wycignam rce w stron manuskryptu, ktry trzyma Moroni. Anio
zauway, e lec prosto na niego. Nie przerywajc intonacji, usiowa si
cofn. Zrobi to jednak za pno.
Zdoaam chwyci za doln poow rkopisu. Wyrwaam kawaek z
kocwk tekstu.
- NIE!!! - zawy Moroni.
Mocno machajc sabncymi skrzydami, staraam si jak najbardziej od
niego oddali. Wzlecie jak najwyej.
Niczym Ikar kierowaam si ku socu, ale go nie widziaam. Nade mn
formowa si czarny okrg wrt do Piekie. Podyam w jego kierunku. Anio z
gonym krzykiem lecia za mn.
By silniejszy. Dogania mnie.
Spojrzaam na tekst, ktry mu wyrwaam. Linijki, ktre przeczyta,
wieciy si na zoto, byszczc w przygaszonym socu. Te jeszcze
niewypowiedziane byy ciemne, martwe. Nie mogam pozwoli, by Moroni
dokoczy. To byby koniec wiata, ktry znamy.
A zapewne take koniec mojego ycia. Anio nie pozwoliby mi y. Nie
po tym jak wystpiam przeciwko niemu.
Skupiam si na locie. Przelaam moc w skrzyda, by byy silniejsze.
Nagle naprzeciwko mnie z dymu wyoni si zoty golem. By tak blisko,
e mogam przejrze si w jego mapiej twarzy pozbawionej wyrazu. Unis
ramiona, chcc przebi mnie szablami.
Z krzykiem przeraenia przestaam macha skrzydami i runam w d.
Bezradnie usiowaam si czego zapa.
Rozdzia 45
Nie wiedziaam, co si dzieje. Bl by okropny. Niewyobraalny!
Wydawao mi si, e co wwierca mi si w gow, w serce. Nie mogam myle,
nie mogam oddycha. Mogam tylko cierpie. Nagle bl znikn. Tak po prostu.
Otworzyam oczy i nabraam gboko powietrza. Ucisk w piersiach zela.
Znowu mogam oddycha.
Nade mn bya biel. Czarny wir znik. Zastpia go wiato, ktra
powoli znikaa, odsaniajc bkitne niebo.
Zdaam sobie spraw, e le na ziemi. Nie wiedziaam, jakim cudem ju
si nie unosiam. Czybym spada?
Nie pamitaam upadku.
- Wiki - nade mn pochyla si Piotrek. - Nic ci nie jest?
Delikatnie gaska mnie po policzku. Wzi mnie za rk. Moja skra
rnia si od jego. Promieniaa.
Umiechnam si. Na twarzy Piotra pojawia si ulga. Pomg mi usi.
Leaam w okrgu uoonym z przygniecionej trawy. Poza nim, na poaci
pokrytej szarym popioem ze spalonej sawanny, stali Moroni i Beleth.
Diabe patrzy na mnie bezgranicznie zdumiony. Miaam wraenie, e ba
si podej.
- Nie! - zawy anio. - To nie moe tak by! Nie moga odebra mi
boskiej mocy.
Rzuci si w moj stron. Beleth stara si go zatrzyma, ale Moroni mu
si wyrwa. Bieg prosto na mnie i na Piotrka. W odlegoci kilku metrw
odskoczy do tyu, jakby spotka na swojej drodze niewidzialn barier.
Wrzasn wcieky i posa w nasz stron fal niebieskiego ognia. Ona
take zatrzymaa si na niewidzialnej barierze.
Anio opad na kolana. Jego zo zamienia si w rozpacz.
- Mj sen o potdze - wyjka.
Na horyzoncie zaczy si zbiera ciemne burzowe chmury.
Przestraszyam si. Odwayam si sign po boskie moce. Po co, po co nie
powinnam. Co si teraz ze mn stanie? Zostan ukarana przez Boga?
Unicestwiona?
Cisza panujca na wymarej ziemi zostaa zakcona przez jednostajny
trzepot kilkunastu par skrzyde.
Nadlatyway anioy.
Patrzylimy, jak ich zgrabne sylwetki zniaj lot, zbliajc si do nas.
Archanio Gabriel, leccy na czele orszaku, wyldowa w pyle. Mia
zmarszczone czoo i powane spojrzenie. Wznis oczy do gry na burzowe
chmury, ktre powoli si rozpogadzay. Jego oblicze przyjo to z ulg.
Przymkn powieki. Przez chwil wyglda, jakby modli si po cichu.
Gdy w kocu spojrza na mnie, jego orzechowe oczy nie byy pene
wciekoci.
- Chyba musicie nam co wyjani - powiedzia spokojnym gosem.
****
Sala przesucha i sdw w Niebie zupenie nie przypominaa tej
znajdujcej si w Piekle. Tu nie byo sufitu nikncego w ciemnociach ani
twardych drewnianych awek. Zgrabna kopua Sali Rozpraw podtrzymywana
bya przez siedem kolumn, pomidzy ktrymi znajdoway si wysokie okna
wpuszczajce do rodka duo wiata.
Na rodku przygotowano pi krzese: dla mnie, Piotra, Beletha,
Moroniego i Azazela. Ten ostatni nie by zadowolony z tego faktu. Cay czas
usiowa wszystkich przekona, e nie powinien by znale si w tak
parszywym towarzystwie. W kocu on niczym nie zawini, czy nie?
Przed picioma krzesami dla przesuchiwanych ustawiono dwa trony.
Jeden zoty, a drugi czarny. Domylaam si, e Lucyfer zosta zaproszony na t
uroczysto.
Nie tylko zreszt Szatana spotka ten zaszczyt. Specjalnie z okazji dnia
sdu nad nami pozwolono najznamienitszym mieszkacom Niszej Arkadii na
odwiedzenie Niebios. awki dla publicznoci znajdoway si pod cianami, po
naszych bokach i za naszymi plecami. Syszaam, jak powoli si zapeniay.
Baam si tego, co usyszymy od Gabriela, ale czuam ulg. Nic ju nie
zaleao ode mnie. Nic ju nie musiaam robi. Byam wolna.
Kleopatra pomachaa do mnie z trybun. Obok niej zasiad Napoleon.
Azazel pochyli si i zacz kl pod nosem.
Krlowa rozgldaa si ciekawie na boki. Widok Nieba chyba jej si
spodoba. Byo tak samo pene przepychu jak jej paac. Tu nie byo miejsca na
tandet, ktra niestety momentami wydawaa si wszechobecna w Piekle.
Wszdzie biegay mae putta na swoich krzywych nkach, usunie
proponujc zgromadzonym herbat. Byy w swoim ywiole.
Spojrzaam na Beletha. Siedzia za Piotrkiem. Chciaam si do niego
odezwa, ale nie mogam tego zrobi tak, eby nikt nie usysza.
Chciaam mu powiedzie, e to koniec gry, e wygra. Sprbowaam
przesa w jego stron przekaz mylowy ale nie potrafiam. Gboko nad czym
skupiony otoczy swj umys niewidzialn barier. By dla mnie niedostpny.
Nad czym tak rozmyla?
Gdy wydawao si, e wszyscy gocie ju przybyli, za zotym tronem
pojawiy si ogromne, rzebione, zote wrota. Po chwili przeszed przez nie
Gabriel, jak zwykle ubrany w bia szat. Jego sanday jezuski zaskrzypiay na
marmurowej posadzce.
Chyba zaczynaam rozumie, czemu anioy nosiy skarpetki do sandaw.
Przecie ten wszechobecny marmur by strasznie zimny!
- Do odnalezienia pozostay nam dwa przedmioty - kontynuowaam. Ko niewinitka oraz Piercie Rybaka. Musielimy je zdoby, eby
powstrzyma Moroniego. Mylelimy, e to wystarczy. Skoro papie nam
uwierzy, wierzylimy, e ty te. Ale nie zdylimy...
- To chwalebne, Wiktorio - stwierdzi Gabriel. - Nie poddalicie si,
pomimo e nikt wam nie wierzy. Nawet ja...
Azazel zerwa si z krzesa.
- Chciabym doda, e to ja wpadem na pomys, gdzie moe lee ko
niewinitka. Gdyby nie moja tak istotna pomoc, moi drodzy przyjaciele, z
ktrymi przecie znamy si jak yse konie, nigdy nie wpadliby na pomys, e
mog j zdoby na Cmentarzu Niewinitek.
Zaskoczona posaam mu spojrzenie, Beleth zachichota. Z nieznanych
ludzi stalimy si nagle drogimi przyjacimi.
- Tak, Azazelu... rozumiem twj wkad w te wydarzenia - westchn
Archanio.
Tym razem ze swojego miejsca zerwa si Moroni.
- To wszystko wierutne kamstwa - krzykn, plujc lin. - Ona kamie,
Gabrielu. Przecie mnie znasz. Jestem anioem. Jestem taki jak ty. Ja bym nie
chcia zosta bogiem. Przez cay czas usiowaem jej przeszkodzi. To ona z tym
chopakiem uknuli cay ten plan. A diabe Beleth im pomaga!
Przystojny brunet poderwa do gry gow. Spojrza na Archanioa.
- Czy mog co powiedzie? - zapyta.
Gabriel kiwn gow i kaza Moroniemu usi i ochon.
- Wszystko, co powiedziaa Wiktoria, jest prawd - owiadczy Beleth. Podstpem usiowaem zdoby jej mio. Jak zawsze zreszt - umiechn si
protekcjonalnie do Piotrka. - W przeciwiestwie do niektrych ja musz
prbowa. Nie mam zadania uatwionego na starcie.
- Beleth, ja... - zaczam, ale mi przerwa.
- Wiem, chcesz mi powiedzie, e przegraem.
- Nie, to...
- Dobrze, dobrze, siadajcie wszyscy - Gabriel unis do gry obie donie,
nie pozwalajc mi dokoczy. - Zamilknijcie chocia na chwil. Potem
bdziecie mie mnstwo czasu na rozmowy.
Lucyfer mia si pod nosem. Chyba nie podejrzewa, jak dobra zabawa
bdzie go tu czekaa. Chocia raz to w Niebie, a nie w Piekle narobiono
zamieszania. Niczym nie musia si martwi.
- Mj drogi Gabrielu - odezwa si z niema satysfakcj w gosie. Musz zauway, oczywicie tylko w ramach koleeskiej porady, e gdybycie
byli bardziej otwarci, to do niczego by nie doszo. Gdybycie wysuchali
Wiktorii i Piotra, zamiast nasya na nich golemy, to nie byoby teraz problemu
z mocami Wiktorii, czy nie?
- Nie wysaem zotych golemw, Lucyferze - twarz Archanioa staa. Gdy to si wydarzyo, byem na Ziemi. Pod moj nieobecno to anio Moroni
doprowadzi do tego caego zamieszania.
- C... najwyraniej masz nauczk, e nie naley opuszcza posterunku,
prawda? - Szatan a zatupa z uciechy. - Powiniene bra ze mnie przykad. Ja
nie opuszczam stanowiska pracy w Piekle. Dbam o moje zawiaty cay czas.
Z awek dla publicznoci dobieg stumiony miech.
- Dobrze, Lucyferze - odpar z godnoci Gabriel. - Zastanowi si nad
twoj uwag. Na pewno bdzie bardzo pomocna.
Posa nam zmczone spojrzenie. Podpar brod i zastanowi si, co z
nami zrobi. Miaam nadziej, e nic strasznego. W kocu nie zniszczylimy mu
lampy. Jest nietknita. No moe troszk zarysowaa si w miejscu, w ktrym
przypadkiem trafi j gorejcy miecz podczas walki na sawannie z golemami,
ale oglnie rzecz biorc, bya jak nowa. Zawsze mona patrze na ni od tej
nieuszkodzonej strony, prawda? Jest tak samo adna.
Gdzie rozbia si o ziemi filianka z herbat. Od razu siedmiu maych
puttw z rowymi chusteczkami rzucio si w tamt stron.
Gabriel westchn. Najwyraniej podj decyzj.
- Azazelu...- zacz.
Diabe zerwa si na rwne nogi.
- Ja nic nie zrobiem - powiedzia szybko. - A jak ju robiem, to tylko po
to, eby pomc. W ostatecznym rozrachunku jestem na plusie... prawda?
- Azazelu - Archanio zdawa si nie sysze jego paplaniny. - Otrzymae
obywatelstwo anielskie na okres siedemdziesiciu siedmiu lat. Nie zostanie ci
ono odebrane. W zamian za pomoc Wiktorii i Piotrowi zostajesz oczyszczony z
zarzutw naruszenia zamknitego terenu Jeziora Czasu i wypuszczony z
anielskiego wizienia.
Po Sali Rozpraw przebieg szmer rozmw. Kleopatra z niesmakiem
wyda wargi. Bya pewna, e Azazel zostanie wyrzucony do Pieka.
- A co z wiecznym anielskim obywatelstwem, o ktre si staraem? zapyta Azazel.
- W zwizku z twoimi machlojkami i pomoc Wiktora i Piotrowi w
amaniu anielskich praw nie zostanie ci ono przyznane. Kiedy minie
siedemdziesit siedem lat, zostaniesz poproszony o opuszczenie Arkadii i
przeniesienie si z powrotem do Pieka. - Gabriel umiechn si wesoo, jakby
poczu z tego powodu ulg.
Zapewne poczu. Z kolei Szatan... on wyglda, jakby mia si rozpaka.
Czym bowiem jest siedemdziesit siedem lat spokoju w porwnaniu z
wiecznoci snucia planw przejcia wadzy przez Azazela?
Kleopatra umiechna si radonie. Jej wszystko pasowao. Najblisze
kilka dziesitek lat zamierzaa spdzi z Napoleonem, ktry wprowadzi j do
towarzystwa francuskiej arystokracji. Potem? Kto wie? Ludwik XIV, czyli Krl
Soce, nie by taki brzydki.
- Nie chc ani nie mog ci ukara. Nie naleysz do adnych zawiatw.
Mam jednak do ciebie prob. Nie odwiedzaj Arkadii, dopki nie stanie si ona
miejscem twojego wiecznego spoczynku. Zdaj sobie spraw, e moce, ktre
posiadasz, bd ci do tego kusiy, ale postaraj si wytrwa.
Piotru skin gow i odetchn z ulg. Ja take si ucieszyam. Ta
decyzja oznaczaa, e mnie take nie powinna spotka adna krzywda.
- Wiktorio - posusznie wstaam i umiechnam si do Archanioa. - Z
tob niestety co trzeba zrobi...
Rozdzia 46
Umiech sta mi na twarzy. Co zrobi? Chyba nie zlikwidowa?
- Tak? - zapytaam.
- Nie moesz posiada boskich mocy - wyjani Gabriel. - Tak... no c...
nie wypada.
A Allah to im jako nie przeszkadza, tak? azi w tych swoich turbanach i
udaje boga na ulicach Edenii. Ju za sam fakt, e obieca kiedy swoim wiernym
po siedemdziesit dwie kobiety w Niebie, powinni co z nim zrobi.
Przecie wszystko ze mn jest okej. No dobra, moe odrobin wiec w
ciemnociach, ale to cakiem przydatne. Jak id w nocy do azienki, to nie
musz zapala wiata.
- A jeli obiecam, e nie stworz wasnej religii i nie zniszcz wiata? zapytaam.
Szatan posa mi powtpiewajce spojrzenie.
No dobra... z tym ostatnim to moe miaam pewne problemy. Ale jakby
na to nie patrze, tym razem nie doprowadziam do upadku adnego satelity!
- Musisz straci swoj moc, Wiktorio - powiedzia Gabriel.
- Dobrze, ale jak? - zapytaam.
- Nikt nie moe odebra boskiej mocy nikomu, komu zostaa ona
przyznana - powiedzia tajemniczo Archanio.
Zaraz, czy to znaczy, e spotkam Jego? Spotkam Boga? O nie, ale ja
jestem brzydko ubrana. I nie wiem, jak si powinnam zachowywa w Jego
obecnoci. Dlaczego nie przeczytaam Biblii do koca?! Wreszcie mam za
swoje, e odkadaam to na ostatni chwil!
- Tylko sama moesz zrezygnowa z mocy - dokoczy Gabriel.
Zbi mnie tym z tropu. To nie spotkam Boga?
- Jak? - zapytaam.
Archanio poruszy si niespokojnie na krzele.
- Nie jestem pewien. Ostatni taki przypadek mielimy w staroytnej
Grecji, kiedy niejaki Zeus usiowa zdoby moc.
Za naszymi plecami kto wsta z awki, rozpychajc si midzy ludmi.
- A juci, e j posiadem - odezwa si mocny, niski gos. Odwrciam
si w jego stron. W sidmej awce od gry sta wysoki, uminiony
mczyzna, ze skotunion bia brod, ubrany w tog.
- Cay wiat od Myken po Peloponez dra przed Zeusem Gromowadnym
- mczyzna podpar si pod boki. - Biaogowo, zastanw si. Moesz by
Aten dwudziestego wieku.
- Teraz mamy dwudziesty pierwszy wiek, dziadku - owiadczy mu
zblazowany Szatan. - Powiedz jej lepiej, jak si pozbye mocy, i skoczmy
wreszcie t rozpraw. Jestem godny.
Zeus wyd wargi i odpar penym pogardy gosem:
- aden tartaryjski demon nie bdzie mnie poucza. Ateno, zastanw si.
Jeeli zrezygnujesz z mocy, nigdy jej nie odzyskasz. Tak jak ja pozostaniesz na
asce tych istot - jego oczy pojaniay. - Mogaby przywrci wiar w dawne
bstwa!
Chyba gwnie z tego powodu musiaam pozby si mocy. Jeszcze chwila
i wszyscy, ktrych religie dawno umary, rzuciliby si na mnie z pazurami,
ebym, machajc piorunami, przywrcia je na ziemi.
Wolaam nawet nie patrze w stron Kleopatry. Pewnie zadaaby, w
imi naszej przyjani, ebym wybia wszystkich muzumanw ze witej
egipskiej ziemi. Szkoda tylko, e po czym takim nie zostaby tam nikt, kto
mgby wierzy w jej panteon bstw o gowach zwierzt.
- A jak pozbye si mocy, Zeusie? - zapytaam.
- Podstpem mnie do tego przymuszono. Oni dwaj - wskaza na Lucka i
Gabriela. - Namwili mnie, bym pomyla, e przesyam j w chmury. Moja
moc miaa niby od tego wzrosn. A utraciem j na zawsze...
Gabriel i Lucyfer sami nie rozumieli, jak do tego doszo. Ja chyba
wiedziaam. Podejrzewam, e czuam to samo co Zeus. Nie byam teraz sob.
A raczej nie byam sama.
Gdzie w rodku mnie kbio si co ywego. Ciepego. Byo mn, ale
jednoczenie mn nie byo. Nie sprawiao mi blu. Po prostu czuam tego
obecno na wysokoci odka. Nie potrafi tego wyjani.
Przyoyam donie do piersi. Byo tam. Zamknam oczy i wyobraziam
sobie, jak przechodzi przez moj skr do koszyczka, ktry utworzyam ze
swoich rk.
Po chwili poczuam, jak co uderza delikatnie o moje palce. Uchyliam
powieki.
ta kulka wiata obijaa si o moje rce. Bya ciepa. Moja skra
poszarzaa. Ju nie bya rozwietlona wewntrznym blaskiem boskich mocy.
Poczuam si, jakbym co stracia. Jakbym bya pusta.
Spojrzaam na Beletha. Kiwn mi gow na znak, e dobrze robi.
Otworzyam donie. Kulka wiata zacza wznosi si do gry. Coraz
wyej i wyej w stron dachu Sali Rozpraw. Przez chwil bdzia pod sufitem,
by w kocu przez niego przenikn. Stracilimy j z oczu.
Gabriel odetchn z ulg tak gono, e usyszelimy go z odlegoci
dzielcych nas kilku metrw.
- Wspaniale, Wiktorio, dzikuj ci - powiedzia. - Teraz mj werdykt. Tak
jak Piotra, prosz ci, by nie pojawiaa si w Niebie, dopki nie nastanie twj
czas. Rozumiem, e tutaj jest twoja zmara rodzina. Zgadzam si, by od czasu
do czasu ich odwiedzaa, ale nie za czsto, dobrze? Kiwnam potakujco
gow.
Archanio odwrci si do Szatana, gdy siadaam z powrotem na krzele.
- Chcesz co doda od siebie, Lucyferze?
Rozdzia 47
Zota kuta brama powoli si zamykaa. Mlecznorowa mga kbia si
wok naszych kostek, cakowicie zasaniajc marmurowe schody, u ktrych
podna stalimy. Ostatnie promienie soca, odbijajc si od metalu,
podwietlay j na pomaraczowo. W oddali byszczay srebrne kopuy Arkadii.
Lnice wewntrznym blaskiem golemy stany na stray bramy.
Doskonale widzielimy si w ich gadkich jak lustra obliczach. Z chrzstem
zotych zawiasw skrzyoway ramiona na piersiach.
Ciepe promienie ogrzeway nasze twarze. W oddali usyszelimy dwik
trb. Podniebny hymn powoli cich.
- Tak czuli si Adam i Ewa - powiedzia Piotrek ciszonym gosem.
- Oni chyba byli bardziej przybici... - take szepnam. Zote golemy
nadal napaway mnie strachem. Wolaam nie odzywa si przy nich gono. Nie
wyglday na wiadome faktu, e kilku ich towarzyszy zamieniam w zoty py,
ale nigdy nic nie wiadomo. Co prawda, wity Piotr zapewni mnie po
rozprawie, e nie ma do mnie alu za zamian jego pupili w brokat i e zote
golemy ju na mnie nie poluj. Jednak nadal czuam si przy nich nieswojo.
- ...poza tym nie mieli ubra - dodaam z krzywym umiechem.
Piotrek zamia si serdecznie. Niecierpliwie zerkaam na zot bram w
poszukiwaniu Beletha. Zanim wyszlimy, przeszukaam ca Edeni. Nigdzie
nie byo ladu przystojnego diaba. Gdzie on si podzia?!
Miaam powany problem. Z jednym mczyzn si rozstaam, a drugi
znikn. Czy to oznacza, e bd teraz sama?
Westchnam ciko. By najwyszy czas, eby std odej. Wrci do
wiata miertelnych. Nie byam mile widziana w zawiatach. Musiaam znowu
y na Ziemi.
Odsunam si od Piotra. W tym samym momencie wycignlimy nasze
klucze diaba.
- Gdzie idziemy? Na Ziemi? - zapyta.
- Mhm... pomylmy. A moe do Pieka? Chciae je zobaczy, a przecie
Szatan pozwoli nam tam wraca. Moe zrobimy sobie ma wycieczk?
W gbi duszy miaam nadziej, e moe tam znajd mojego diaba.
- W sumie... czemu nie? Skoro nikt nas nie goni, moemy troch
odpocz w Piekle. Poza tym z tob po takie przygody poszedbym choby i do
Tartaru - zamia si. - Samego czarnego Tartaru.
Ostatni raz spojrzaam na zot bram, za ktr zostali moi rodzice.
Piotrek wycign do mnie rk, ale nie przyjam jej. Nie bylimy ju
razem. Przeszlimy przez winiowe, niepozorne drzwi, ktre stworzy.
Po drugiej stronie przywitaa nas morska bryza i wiatr szumicy w
koronach drzewek owocowych rosncych dookoa mojej piekielnej posiadoci.